Autorka: Karen Duve
Tytuł: Jeść
przyzwoicie. Autoeksperyment
Przekład: Karolina
Kuszyk
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2013
Pewnego zimowego
dnia 2009 roku Karen Duve, niemiecka dziennikarka, postanowiła, że zostanie
lepszym człowiekiem. Wpływ na jej decyzję miała zapewne Jiminy, jej
przyjaciółka i współlokatorka, która spożywa tylko produkty bio oraz jest
wegetarianką. Karen zbliża się do pięćdziesiątki i powinna się za siebie wziąć.
Ma nadwagę, astmę, podwyższony cholesterol i kilka jeszcze innych przypadłości
wynikających z nieprawidłowej diety.
Nie dolegliwości jednak są główną przyczyną
postanowienia: Gdy dowiadywałam się z
telewizji lub czasopism o makabrycznych scenach rozgrywających się w
przemysłowych tuczarniach, zdawałam sobie sprawę, że nie są one dowodem
sporadycznych zbrodni, których dopuszczają sie wyłącznie pozbawieni sumienia
oprawcy czy indywidua o sadystycznych skłonnościach, łamiąc ustawę o ochronie
zwierząt, lecz, że są one wynikiem działalności przyzwoitych obywateli, którzy-w
granicach tego, co dozwolone, najzwyczajniej w świecie dążą do maksymalizacji
zysku.
Karen Duve
stwierdziła, że nie ocali wszystkich zwierząt, ale nie będzie przykładała ręki
do ich bestialskiego traktowania. Obiecała sobie zatem, że przez rok, w ramach
autoeksperymentu, przetestuje na sobie cztery sposoby żywienia wykluczające lub
ograniczające w diecie produkty mięsne oraz te, które od zwierząt pochodzą.
Eksperyment nie miał się jednak ograniczać tylko do przestrzegania zasad danej
diety, niemiecka dziennikarka założyła, że wprowadzi również w życie filozofię
związaną z testowanym sposobem żywienia.
Zaczytuje się więc książkami o biożywności (I etap), wegetarianizmie (II
etap), weganizmie (III etap) oraz o frutarianizmie (IV etap), pozbywa się skórzanych
rzeczy, stara się ograniczać konsumpcję.
Niedawno na rynku
księgarskim ukazało się kilka publikacji dotyczących etyki jedzenia (m.in. „Zjadanie
zwierząt” Jonathana Safrana Foera), w Polsce właśnie teraz rząd debatował nad
ustawą o rytualnym uboju zwierząt, więc książka Karen Duve pojawiła się w
odpowiednim czasie, by zająć głos w dyskusji. Choć nie należy traktować tej
publikacji jako misję nawiedzonej ekolożki.
Karen Duve
podchodzi do tematu jako amatorka, dzieli się z czytelnikami informacjami
wyczytanymi z różnych mądrych książek, rozmawia z innymi ludźmi, którzy od
dawna praktykują przyzwoite jedzenie (nie ingerujące w życie innych istot, nie
przysparzające im cierpienia). Dowiadujemy się zatem jak naprawdę wygląda wolno-klatkowy chów kur, jak ogłuszane jest bydło, czym różni się wegetarianizm
od weganizmu, że weganie nie jedzą również miodu, bo uważają, że jest to
okradanie pszczół, a frutarianie spożywają tylko te owoce, które nie naruszają
macierzystej rośliny, bowiem, jak wierzą- rośliny też mają uczucia. W ramach
eksperymentu Karen Duve bierze również udział w nocnej eskapadzie do fermy, by
uratować kury hodowane w nieludzkich (niekurzych?) warunkach.
Fakty, które
przytacza dziennikarka dla osób, które nawet trochę gdzieś tam słyszały o
wegetarianach, weganach, nie są też
szczególnie odkrywcze, autorka wykazuje się przy tym rozbrajającą naiwnością i
wygłasza czasami konkluzje godne małego dziecka: Ze wszystkich wstrząsających odkryć, jakich człowiek dokonuje w ciągu
swojego życia (...) najgorsze było dla mnie uzmysłowienie sobie, że jasna,
przyjazna fasada supermarketów i aptek kryje bezlitosną, ponurą fabrykę
cierpienia, piekło, w którym zwierzętom przypada rola dusz potępionych, a
ludziom-szatańskich oprawców.
Tak naprawdę „Jeść
przyzwoicie" nie jest zapisem autoeksperymentu, choć w narracji przewijają
się wątki dotyczące problemów ze zdobyciem odpowiednich produktów, z uciążliwym
czytaniem etykiet, czy przypadkiem nie zawierają niepożądanych składników. Książka zawiera przede wszystkim szeroko pojęte
informacje i donosy dotyczące łamania ustawy o ochronie praw zwierząt, choć
zdarzają się fragmenty dotyczące życia dziennikarki na jej prywatnym małym
gospodarstwie. Poznajemy zatem psa Bulliego chorującego na raka, przesympatyczne
kury, konia i upartego woła. Są również koty i pełno owadów.
„Jeść
przyzwoicie" nie wywróciła moich poglądów żywieniowych do góry nogami, nie
wzbogaciła mojej wiedzy, choć przyznać muszę, że kilka ciekawostek mnie
zaskoczyło. Brakuje mi w tej publikacji opisu wpływu na organizm
eksperymentatorki przejścia na inny sposób żywienia. Jaki to dało efekt, jak
wpłynęło na ogólną kondycję. Owszem, autorka wspomina, że schudła, gdzieś tam
przewija się informacja, że badania krwi ma dobre, ale to jest tylko lekko
zasygnalizowane. Nie można jednak odmówić Duve ogromnej pracy, jaką włożyła w
merytoryczne przygotowanie się do tematu.
Informacje, które przytacza popiera licznymi opracowaniami naukowymi,
statystykami, istotnymi książkami i to dla osób, które też chcą stać się
lepszymi ludźmi, by ograniczać cierpienie na tym świecie, może być przydatne na
początku ich drogi.
Tego typu publikacje mnie nie ciekawią. Tymczasem idę przyzwoicie zrobić kotlety sojowe i sałatkę grecką, mam nadzieję, że nie uraże uczuć pomidora i sałaty.... ;-)
OdpowiedzUsuńMiłej i zdrowej niedzieli życzę.