Autor: Jan Polkowski
Tytuł: Ślady krwi
Wydawnictwo:
Wydawnictwo M
Rok wydania: 2013
Jan Polkowski nie
jest postacią anonimową w świecie literackim. To poeta z kilkoma tomikami
wierszy w swym pisarskim dorobku, nagradzany i poważany. Co więc się stało, że ów
pisarz sięgnął po prozę narzucającą zupełnie inne reguły, rozgadaną, ale
zachowującą jednak coś z poezji? Bo „Ślady krwi" to powieść pisana plastycznie
liryczną frazą, pozwalająca delektować się pięknem polszczyzny, zaskakująca
oryginalnymi porównaniami, zmetaforyzowaną, oscylującą niekiedy na krawędzi
oniryzmu i realizmu narracją.
„Postanowiłem napisać powieść, bo polska
historia nie jest dobrze opowiedziana, a opowiadanie historii, posiadanie
swojej historii, swojej opowieści jest potrzebne, by wspólnota mogła dobrze
funkcjonować"- zdradza autor podczas jednego z wywiadów. Mamy tu zatem
do czynienia z misją-opowiedzeniem losów naszego kraju, przywróceniem faktom z
przeszłości ich prawdziwego oblicza. Bo pamięć to istotna część naszej
tożsamości, przeszłość kształtuje nasze tu i teraz, buduje naszą osobowość.
Główny bohater
„Śladów krwi" - sześćdziesięcioletni Henryk Harsynowicz jest dziennikarzem.
Opozycjonista, integrowany w 1981 roku, zmuszony w 1983 roku do emigracji wraz
z rodziną uciekł do Kanady. Po niemalże trzydziestu latach wraca do Polski, by
przejąć spadek po ojcu. Musi się jednak starać o odzyskanie polskiego
obywatelstwa. Krąży zatem od urzędu do urzędu, szukając jakichkolwiek swoich
dokumentów, potwierdzających jego pochodzenie.
„Wyglądał
raczej na człowieka, który żyje w dobrowolnej separacji z samym sobą i
skrupulatnie przestrzega sądowego zakazu zbliżania się do własnych pospolitych
odpychających problemów", wycieczka
po instytucjach państwowych (Urząd Stanu Cywilnego, ZUS, parafia, w której był
chrzczony, podstawówka, Uniwersytet Jagielloński, Archiwum Państwowe) staje się
przysłowiową proustowską magdalenką i zmusza naszego bohatera, by jednak stanął
twarzą twarz z samym sobą i ze swoją historią. Henryk wraca zatem wspomnieniami
do swej antykomunistycznej działalności, przypomina sobie swoje pierwsze
kobiety, analizuje stosunki z ojcem, robi wiwisekcję własnej przeszłości.
Spotyka się ze starymi znajomymi i z prawnikiem de Vernonem, który jest
odpowiedzialny za realizację testamentu Józefa Harsynowicza -jego ojca.
Henryk poznaje
prawdziwą historię swojej rodziny. Ojciec Polak- komunista, matka
prawdopodobnie Rosjanka (tak przez całe życie myślał), a babcia Żydówka. Bohater
zaczyna się zastanawiać kim tak naprawdę jest, czy odkrycie prawdy o
prawdziwych korzeniach i wędrówka po drzewie genealogicznym coś zmieni?
Skomplikowane są
relacje w rodzinie Harsynowiczów, działalność antykomunistyczna przeplata się z
wpatrzeniem w reżimowy system. Ojciec Henryka być może nie był zafascynowany
ideologią komunistyczną, potrzebował jej tylko, by się dobrze w życiu ustawić.
Aż dziw bierze, że syn wyrósł na człowieka z zasadami i mocnym moralnym
kręgosłupem. Tylko skąd mu się to wzięło? Bunt młodzieńczy? Nie wiem, w
powieści nie jest to powiedziane, bo narracja jest pełna luk i niedopowiedzeń.
Te wędrówki i
spotkania są nie tylko pretekstem dla bohatera do spojrzenia wstecz, analizy
błędów, to również pretekst dla autora, tak jak to podkreślał w niejednej
wypowiedzi, do spojrzenia na historię Polski od momentu zakończenia II wojny
światowej. Porusza zatem problem ziem odzyskanych, walki o uwolnienie się spod
jarzma totalitaryzmów, konspiracji, korupcji, polskiego mesjanizmu i tej naszej
drażniącej ludowej religijności. Autor poddaje również analizie stosunki
polsko-rosyjskie i polsko-niemieckie.
Efekt eksploracji
krajowej przeszłości nie jest pozytywny, a świadectwo jakie wystawia Polsce
jeden z bohaterów skupia jak w soczewce ideologiczny wymiar powieści „Przecież nie da się uciec od tego jazgotu,
odmawiania różańca na chodnikach i skwerach, robienia z krzyża kija do
bejsbola, a z Chrystusa anteny nadawczej ksenofobicznej stacji radiowej. To
jest niepełnosprawny naród zawodowych katolików i niedorobionych patriotów.
Chodzą po damach i sprawdzają kto z kim śpi, do matury chcą dopuszczać tylko
dziewice, a Żydów, choć wszystkich wygnali, widzą wszędzie".
„Ślady krwi"
to powieść zaangażowana napisana z narracyjnym rozmachem, gdzie jeden wątek
staje się pretekstem do rozpoczęcia kolejnej historii i kolejnej, i kolejnej.
Wszystkie losy zostały tu misternie połączone i pomimo tej rozbuchanej
polifonii, konstrukcja powieści jest przejrzysta.
Nie przepadam za
powieściami historycznymi, ale książka Jana Polkowskiego to nie tylko
prozatorska próba rozliczenia z przeszłością, to również uniwersalna opowieść o
potrzebie pamięci i prawdy.
z tego w sumie nie wiem, podobała Ci się, czy nie?
OdpowiedzUsuńw sumie to mi się podobała :)
UsuńMiałam nie czytać, bo jeszcze jestem w trakcie lektury, ale nie mogłam się powstrzymać..
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tym, co napisałaś, uzupełnię wkrótce u siebie.
Mi też się w sumie ta powieść podoba.
Czekam na Twoje wrażenia :)
UsuńOj czuję, że to coś dla mnie:)
OdpowiedzUsuńTeż mi się tak wydaje :)
Usuń