Ech, ale się działo
przez ostatni weekend. Papryczka wraz z Małżonem zawitali w nasze skromne
progi. Już od dwóch tygodni odliczałam dni do ich przyjazdu. Nigdy wcześniej
się nie widzieliśmy, a znamy się poprzez blogosferę (jak zapewne wiecie
Papryczka prowadzi świetnego bloga Czarodziejskagóra książek). Ciekawe, czy się polubimy? Nooo, w sumie głupie obawy, no bo co
w końcu kurczę blade mamy się nie polubić. Dwa rudzielce słuchające Trójki, zajadające
się dobrą literaturą - no nie ma bata, żeby nie zaiskrzyło.
Piątek, godzina-
coś około 21:30, zajechali i - no wiecie, pogoda piękna, jemy cosik szybciutko
i może wieczorny spacer po Wrocławiu? Poszliśmy zatem tam gdzie nas nogi
poniosły, a buźki się nam nie zamykały. Papryczki to takie typy gości jakich
uwielbiam. Od razu się zadomowili, tak jakby mieszkali z nami od lat. A do tego jeszcze prezenta przywieźli dla typowego mola książkowego:
A w sobotę
ruszyliśmy na zwiedzanie Miasta Spotkań. Najpierw zwiedzanie najbliższego
lumpeksu, potem tropienie wrocławskich krasnali i zamontowanie kłódki na Moście
Miłości, obiadek na mieście i powrót do domu. Uff... długi to był dzień,
chodzony to był dzień, a zakończyliśmy go partyjką Chińczyka (byłam tak blisko wygranej,
ale mój Ukochany bezczelnie zbił mi
kilka razy pionka przed samym domkiem!).
A w niedzielę
trafiliśmy na Buskerbusa- Międzynarodowy
Festiwal Teatrów Ulicznych. I oto naszym oczom ukazał się on:
Shiva Grings-
wariat totalny, ubawiacz do łez, prawdziwy profesjonalny artysta. To w jaki
sposób zbierał wokół siebie publiczność, jak wchodził z nią w kontakt, no sami
popatrzcie:
Ale wszystko co
dobre, szybko się kończy. Papryczki w poniedziałek wsiedli w samolot i
pooooolecieli do Hiszpanii na wakacje. A my? Cóż, poznaliśmy dwoje świetnych
ludzi- niesamowicie sympatycznych, wyluzowanych i rozgadanych. Papryczka ma w
sobie tyle energii, że mogłaby nią obdzielić pół świata. Jej Małżon robi świetne
zdjęcia, czai się za aparatem na wszystko co się rusza, nie popuści nikomu i
niczemu. Proszę bardzo, sami zobaczcie co też upolował we Wrocławiu.
A na koniec...Papryczka mnie zabije za to,że umieszczam te foty, ale co tam- wraca dopiero za dwa tygodnie, więć chyba mnie nie ukatrupi ;)
Ja z lewej, Papryczka z prawej
I jeszcze Wam kogoś przedstawię- moje Bejbi
Ślicznie wyglądasz! Jaki piękny uśmiech! Miło patrzy się na szczęście:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńFajny weekend w miłym towarzystwie :) Tak trzymać! :)
OdpowiedzUsuńTowarzystwo wyjechało,ale wróci za dwa tygodnie :)
UsuńAle fajnie, że miałyście okazję spędzić czas razem. Nie zabije cię, bo za co,że pokazałaś światu dwie piękniste babeczki? Pozdrawiam zakochanych miast i wsi
OdpowiedzUsuńZaczerwieniłam się :)
Usuńa za co by miała zabić? To chyba za niepublikowanie takich fotek trzeba by było mordować! Cudne spotkanie i wspomnienia!
OdpowiedzUsuńaa, bo jak zrobiliśmy zdjęcia, to Papryczka zrobiła selekcję i miałam wytyczne co do fot, które mogę umieścić, ale zapomniałąm, więc na wszelki wypadek zamiesciłam malutko :)
UsuńJestem, jestem!:)
OdpowiedzUsuńjakże ja miałabym Cię ukatrupić kiedy wybrałaś te zdjęcia, które są ok:))
Przeczytałam i poczułam się jakbym się w czasie cofnęła:)
Buziaki kochani!