Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

wtorek, 19 października 2010

Pograbażowisko


Siedzę przed monitorem, ślipię się na klawiaturę i nie wiem, co napisać. Jak mam oblec w słowa to ,co teraz gna po mojej głowie z jednej strony w drugą i uporczywie domaga się uzewnętrznienia? Pisać czy nie pisać? Wielu moich znajomych, ba, WSZYSCY moi znajomi uważają, że na słowo „Grabaż” reaguję co najmniej dziwnie i nie jestem obiektywna jeżeli chodzi o tego człowieka. Otóż- moi mili, dzisiejsze spotkanie w Empiku potwierdza zupełnie inną teorię. Jestem krytyczna, a jak trzeba to nawet bardzo. Po dzisiejszym spotkaniu pozostał jakiś niesmak. Przykro mi to mówić, ale tak jest. Dlaczego? O tym pisać nie będę, bo nie jest to rzecz, którą bym chciała pozostawić w pamięci.
Spotkanie poprowadził mój znajomy- Waldek. Myślę, że sobie poradził, choć pod koniec stracił chyba poczucie czasu i już niektóre pytania można było odpuścić, ale ogólnie nie było źle. Waldek wypytał o wszystko, co istotnie, usłyszeliśmy więc o kulisach powstawania książki, o poglądach politycznych, o złej miłości do naszego kraju, o beznadziei, o punk rocku, o recenzji Krzysztofa Vargi, o, o, o....I choć Grabaż niekiedy miał słowotok, to sam przyznał, że Krzysiek Gajda jest w lepszej formie niż on. (Krzysztof Gajda to współautor „Gościa”). Co do formy Pana G. wolę się nie wypowiadać.
Ujął mnie jeden wątek, który wypłynął przy pytaniu o młode polskie pokolenie muzyczne. I w tym momencie się zgodzę z Grabażem i dwiema rękami podpiszę się pod tym co powiedział. Teraz nie ma artystów, są rzemieślnicy, są piosenki, które nic nie mówią, nie niosą sobą żadnych treści, ale muzycznie są nawet na dobrym poziomie. Wspominał, że jak on zakładał zespół, w latach osiemdziesiątych, to oni muzycznie byli do dupy, ale mieli coś do powiedzenia, a dzisiaj młodzi nie mają nic do przekazania. Nie walczą, bo nie mają o co walczyć, chcą się bawić. I tak jest, dlatego ja słucham muzyki „starszego” pokolenia, tych, którzy są artystami i mają coś do powiedzenia. Mało tego- potrafią to przekazać w dobrej literackiej formie. Dlatego uwielbiam Nosowską, jej teksty są tak gęste i oddają często to, co mi w duszy siedzi. Dlatego kocham Grabaża, bo facet świetnie bawi się językiem, a przy tym po rusza kwestie, które i w mej głowie siedzą, ale za cholerę nie potrafią wyjść takiej fantastycznej formie jak to u Grabaża w tekstach. I trzeba mu przyznać, że jest świetnym obserwatorem, a ponieważ jest człowiekiem inteligentnym, dokonuje trafionych analiz rzeczywistości- gorzkich analiz, ale prawdziwych. I dzisiaj też tak było szkoda tylko, że ... ach...
Na takich spotkaniach, na których pojawia się i autor i bohater zawsze jest tak, że drugi autor zostaje gdzieś w tle. To naturalne, tak też było na spotkaniu z Pawłem Wysoczańskim – reżyserem filmu dokumentalnego „W drodze”. Film opowiada historię Miecia, zwykłego człowieka, który postanowił sobie, że odwiedzi Dalajlamę. Po projekcji cała uwaga została skupiona na Mieciu, ale czasami przypominano sobie o reżyserze. Tak też i dziś było, a szkoda, bo trzeba przyznać, że „Gościu” to dobra robota redakcyjna- spisać tyle godzin rozmów, i poukładać je w sensowną całość, bez powtórzeń, bez zbędnych historii, wyciągnąć samą esencję- to się Krzysiowi Gajdzie na pewno udało. I w mym sercu została rozbudzona nadzieja, że może przepytywacz Grabaża pokusi się jednak o wydanie książki z analizami i interpretacjami tekstów lidera SNL. W „Gościu” kilka analiz jest, ale nie ze wszystkimi się zgadzam. Taka książka stanowiłaby dobry pretekst do dyskusji, a ja o tekstach literackich mogę dyskutować bez końca, tym bardziej, że piosenki Grabaża są „gęste” i byłoby o co się spierać zapewne :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.