Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

wtorek, 15 kwietnia 2014

Egon Erwin Kisch " Jarmark sensacji"



 


Autor: Egon Erwin Kisch
Tytuł: Jarmark sensacji
Przekład: Stanisław Wygodzki
Wydawnictwo: Agora S.A.
Rok wydania : 2014




Kryminalne zagadki Pragi

Egon Erwin Kisch nazywany był „szalejącym reporterem". „Jarmark sensacji" to autobiograficzny zapis początków, jakie stawiał młody dziennikarz. Kisch opisuje swoje perypetie związane z pracą w „Bohemii" w dziale kryminalnym.  Opowieści te czyta się jak świetną sensacyjną powieść. Jej bohaterowie to osoby, które z prawem mają na bakier, ale to nie o nich chodzi, bo w centrum wydarzeń jest zawsze autor, który z epickim zacięciem opowiada o pozyskiwaniu tematów, o odkrywaniu prawdziwych zbrodniarzy i afer. Co tu dużo mówić - nieco się nam ten Egon przechwala, ale za to rozrywki dostarcza przedniej.

Te krótkie wspomnieniowe teksty są mini-arcydziełami. Kisch świetnie operuje detalem, prezentuje najwyższy poziom reporterskiej profesji. Język jest plastyczny i najeżony trafnymi porównaniami.  Konstrukcja tekstów dopracowana do perfekcji, nie tam jakieś postmodernizmy, zakrętasy narracyjne, że czytelnik czasami sam już nie wie, w którym miejscu się znajduje. U Kischa każdy szczegół, postać, fakt ma swoje miejsce, ciekawe dygresje nie wybijają z rytmu - już dawno nie czytałam tak świetnie skonstruowanych i ciekawych tekstów.

Ten poeta faktu szukał tematów w różnych miejscach, przede wszystkim źródłem informacji była giełda, którą Kisch opisuje z charakterystycznym dla siebie ironicznym dystansem. Przytacza zabawne anegdotki np. o Jaroslavie Hašku, który wymyślone historie sprzedawał na dziennikarskiej giełdzie za cztery kufle Pilznera, o starym Lobingu piszącym przez czterdzieści lat wstępniaki uważającym telegraf i telefon za pachołki diabła, natomiast maszynę do składania czcionek za fortepian tegoż. Bo należy wspomnieć, że za czasów Kischa nie było jeszcze drukarni wyposażonych w nowoczesne maszyny. W redakcjach pracowali zecerzy, którzy skrupulatnie składali czcionki.

W świetnym wstępie Mariusz Szczygieł przytacza wypowiedź samego autora: Gdy jadę w tramwaju coś zmusza mnie do tego, bym się dowiedział, jaką książkę czyta ów pan w przeciwległym kącie wozu. Śledzę jakąś parkę na przestrzeni kilku ulic, aby się dowiedzieć, jakim mówi językiem. Zaglądam do cudzych okien, odczytuję wszystkie szyldziki na drzwiach mieszkań w kamienicy, do której przybywam w odwiedziny, szukam na cmentarzach znajomych nazwisk. Obojętnych mi ludzi wypytuję o ich życie. Niezwykłe nazwy ulic zmuszają mnie do zastanowienia się dlaczego one właśnie tak brzmią. chciałbym przetrząsać każdą rupieciarnię i każdy stos starych papierów. Każde Wstęp wzbroniony nęci mnie do przekroczenia zakazu, każda tajemnica zachęca do jej zgłębienia.  Jest to jedna z podstawowych cech, którą powinien posiadać reporter - ciekawość.  Drążenie tematu, wchodzenie kominem, gdy drzwiami nie wpuszczą, a okno też zamkną, wciskanie nosa w niebezpieczne historie, to wszystko Kisch posiada i dzięki tym cechom zdobywa tematy, które na pozór nieciekawe przerabia w sensacje mistrzowsko obrobione literacko.

Poznajemy zatem historię Szubienicznej Toni, prostytutki, dekonspirujemy pułkownika Redla, szefa Sztabu Generalnego, który okazał się szpiegiem, wysłuchujemy historii matki przekonanej, że w genach przekazała synowi mordercze zapędy. Do tego na deser Kisch częstuje nas lekko zarysowanym tłem polityczno-społecznym. Pisze o różnicach między Czechami i Niemcami, o pobycie w wojsku i o ślepym Metodym, podwórkowym śpiewaku, który w swych balladach opowiada historię Czech.

Według Egona Erwina Kischa reportaż to suche sprawozdanie podniesione do poziomu sztuki. Tym kim Kafka był dla współczesnej prozy, Kisch stał się dla reportażu - pisze Mariusz Szczygieł. A przecież z takim znawcą kultury czeskiej i wybitnym znawcą i uprawiaczem gatunku sprzeczać się nie wypada.

Polecam bardzo, baaardzo.

6 komentarzy:

  1. Do przeczytania tej książki przekonało mnie określenie przez Ciebie jej autora ,,poetą faktu".

    OdpowiedzUsuń
  2. franco droga, to zapożyczone określenie, tak go nazwał jeden z krytyków czeskich

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mi się wydawało, ale fakt, że użyły go co najmniej dwie osoby mówi sam za siebie.

      Usuń
    2. Jeżeli lubisz reportaże Szczygła to Kisch na pewno przypadnie ci do gustu. Widać, że Szczygieł mocno wzoruje się na tym czeskim reporterze.

      Usuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.