Autorka: Paulina
Wilk
Tytuł: Znaki
szczególne
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2014
Autobiografia dzieci transformacji
Miasteczko jest
podzielone na dwie części torami: Z
jednej strony byliśmy my - dzieci z rodzin wojskowych, mieszkające w blokach za
okalającym osiedle murem i nieistniejącym od dawna, ale żywym w pamięci biurem przepustek. Z drugiej- oni, cywile. W domach jednorodzinnych, z ogródkami i psami w
budach, prywatnymi warsztatami, pokojami na piętrze i własnymi piecami. Podział
w książce Pauliny Wilk to lejtmotyw, autorka jednak stara się znaleźć znaki
szczególne łączące jej pokolenie, pokolenie nazywane generacją X, pokoleniem JP
II, czy też dziećmi transformacji.
Gdyby zapytać o
formę lub o gatunek „Znaków szczególnych" byłby problem z jednoznacznym
zaszufladkowaniem. Najbliżej tej książce jest do prozy wspomnieniowej. Autorka próbuje
stworzyć autobiografię roczników 80-tych, wplatając w nią prywatne wędrówki w
przeszłość. Dzięki takiemu zabiegowi portret dzisiejszych trzydziestolatków
staje się bardziej wiarygodny, bo oparty o autopsję. Wilk przypomina nam zatem
o zbieraniu puszek po piwie i napojach, o kisielu ze startym jabłkiem, vibowicie,
który wyjadało się z torebki, kwiatowych „widoczkach", rajtuzkach w
prążki, koglu - moglu, balach przebierańców, na których wszyscy byliśmy albo
krakowiankami, albo walecznymi Zorro. Gadżeciarska opowieść, wywołująca
nostalgiczny uśmiech na twarzy.
Przedmioty
charakterystyczne dla lat 80-tych mają również inne znaczenie - stają się
bowiem antycypacją nadchodzących zmian. Okładki zeszytów, które z jednolitych
szarych kartonowych przemieniły się w kolorowe zdjęcia z różnymi motywami są
jednym z symboli przejścia do innej, nowej Polski.
Kiedyś wszystko
było jednakowe, sklepowe półki nie dawały zbyt wielkiego wyboru dlatego wszyscy
chodzili w tych samych swetrach dziedziczonych po starszym rodzeństwie, jadło
się ten sam chleb. Po odzyskaniu przez Polskę wolności w 1989 roku poczuliśmy
oddech z zachodu, zaczęły do nas spływać wszelkie dobrodziejstwa. Autorka
zauważa, że wraz z nowym ustrojem zanikowi uległy również pewne zwyczaje. Nie
odwiedzamy się nawzajem, nasze mieszkania są twierdzami, które izolują nas od
innych, po szklankę cukru nie pójdziesz już do sąsiada, tylko pojedziesz do
całodobowego marketu na koniec miasta. Wilk zauważa, że kiedyś, gdy nie było
telefonów komórkowych, a rozmowy były zamawiane, słowo było świętością, dziś
natomiast w natłoku komunikatów jego wartość uległa dewaluacji. Nie są to
jakieś odkrywcze konstatacje, bo niemal w każdej publikacji podejmującej próbę
zdiagnozowania roczników 80-tych pojawiają się wyświechtane już hasła o wyścigu
szczurów, zanikaniu więzi społecznych, rozpadzie autorytetów (ostatnim był Jan
Paweł II). Pod tym względem książka Pauliny Wilk nic nowego do publicznej
debaty nie wnosi, jedynie zbiera te wszystkie cechy pokoleniowe w jednym
miejscu.
Dużo w tej książce
wspomnień, ale są również i próby znalezienia tytułowych znaków szczególnych.
Według autorki tym co łączy nasze pokolenie (piszę nasze, bo sama zaliczam się
do opisywanej przez reporterkę grupy) jest przede wszystkim niezakorzenienie.
Stoimy jedną nogą w starym ustroju, doświadczyliśmy braku, ale z drugiej
raczkujący na naszych oczach kapitalizm zapewnić miał nam dostatek. Dorastaliśmy w transformacyjnym korytarzu -pisze
autorka, pochodzimy z wyżu demograficznego, gdzie nigdy nie byliśmy sami, bawiliśmy się gęsto, a w ławkach siedzieliśmy
ciasno. Po przejściu na koniec transformacyjnego korytarza przestaliśmy się
gnieździć, bo świat stanął dla nas otworem. I konsekwencje tego również
ponosimy, bo obiecywano nam wolność, zachłysnęliśmy się Unią Europejską,
obiecywano nam świetlaną przyszłość, wmawiano, że jak zainwestujemy w siebie i
zdobędziemy wykształcenie to czeka nas dostatnie życie.
Autorka zauważa, że
jesteśmy generacją, która dorastała w czasach wielkich przemian. Chodziliśmy
wtedy do liceum, studiowaliśmy, a Polska
wchodziła do NATO i Unii Europejskiej. Wszystko szło w dobrym kierunku i nagle
coś się nie udało. Wilk stwierdza, że to jest przyczyną pewnej schizofrenii, na
którą choruje nasze pokolenie. Z jednej strony narzekamy na państwo, z drugiej
jesteśmy dumni z tego, że to właśnie my byliśmy świadkami i uczestnikami
wyprowadzenia Polski w świat.
„Znaki
szczególne" to jedna z pierwszych publikacji próbująca scharakteryzować
pokolenie dzisiejszych trzydziestolatków. Nie należy traktować tej książki jako
paranaukowej rozprawy, jest to raczej subiektywne spojrzenie na własną
generację oraz próba znalezienia wspólnych doświadczeń pokolniowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.