Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

sobota, 1 czerwca 2013

Janusz Rudnicki "Trzy razy tak!"



Autor: Janusz Rudnicki
Tytuł: Trzy razy tak!
   Wydawnictwo: W.A.B.

   Seria: Archipelagi


Rok wydania: 2013





Poszłam do okulisty. Miałam umówioną wizytę na konkretną godzinę, ale wiecie jak to jest w naszych przychodniach-kto pierwszy ten lepszy, więc, myśląc realnie, wzięłam ze sobą książkę, by się nie nudzić w kolejce do lekarza. Ledwo zanurzyłam nosa między rozdziałami, usłyszałam swoje nazwisko. No cóż, długo nie poczytałam.  Zakroplili mi oczy i wysłali z powrotem do poczekalni. No to ja znowu nos w rozdziały, czytam, choć literki się rozmywają, czytam, choć łzy ciekną obficie, ale wcale nie przez krople, ale przez tego Rudnickiego! Nie ma chyba w polskiej literaturze pisarza, który tak znęca się nad swoim bohaterem. A ja ze swej strony bardzo chciałam podziękować Panu Rudnickiemu za to, że nie mogłam się oderwać od krótkich opowiadań, które mi zaserwował w nowym zbiorze „Trzy razy tak!". Dziękuję bardzo! Pielęgniarka wyszła sprawdzić czy mam już dość rozszerzone źrenice i gdy zobaczyła, że mogę jeszcze czytać ( a już prawie nic nie widziałam, ale przecież nie mogłam się oderwać!) stwierdziła, że za słabo mnie zakropliła i ponownie nalała mi do oczu piekących kropel. Jaki jest morał tej opowieści? Nie bierzcie ze sobą Rudnickiego nigdzie, bo:

1. Ludzie mogą zacząć dziwnie się wam przyglądać, gdy co chwilę będziecie wybuchać niepohamowanym śmiechem wyciskającym łzy uciechy,

2. Możecie tak się wciągnąć w losy bohatera, że nawet nie zauważycie nadciągającego niebezpieczeństwa w postaci demonicznej pielęgniarki zaciskającej w dłoniach piekące krople do oczu.



A wracając do opowiadań. Bohaterem jest pisarz, Janusz Rudnicki, menda na jajach literatury polskiej, jak sam siebie określa. Błąka się on od miasta do miasta, od kraju do kraju i szlaja po kontynentach. Człowiek to światowy, świadomy swojego talentu, choć ma nieco rozrośnięte ego. Życie pisarza nie jest jednak łatwe, co rusz ładuje się w jakieś tarapaty-a to podczas odprawy zaklinuje mu się w ustach medal, motorniczemu, który użyczył mu dachu nad głową, wypuści kota, którego później znajdzie, ale kot jakby nie ten sam, więc trzeba zrobić tak, by był ten sam, więc należy go odpowiednio ucharakteryzować - ogolić bok i odgryźć ucho. Jak nie zgubi telefonu gdzieś w mieszkaniu, to się potknie, straci pamięć, mało co się nie zabije. Do tego jeszcze czasami przemieszcza się w trumnie. Taki to życiowy fajtłapa, któremu pech po piętach marchewki skrobie. Ale nasz pisarz ma ambicje i wysokie mniemanie o sobie. Jedzie do Warszawy i do Gdyni, by odebrać prestiżowe nagrody literackie, które jak najbardziej mu się należą. Już ma przygotowaną mowę, już wstaje, bo jury otwierają kopertę z werdyktem i ... Kiedy pada nazwisko laureata, wstaję. I siadam, bo brzmi ono jak nie moje. Wręcz przeciwnie ono brzmi. Ale przecież to musi być pomyłka, komisja źle przeczytała nazwisko,  więc jak najszybciej należy wyjaśnić nieporozumienie! Ochrona jest jednak innego zdania i grzecznie ściąga naszego bohatera na widownię.  No cóż, polski naród nie potrafi docenić talentu, ale czemu się tu dziwić, skoro Polska to bębnica od Bałtyku do Tatr. Wielki i nadęty brzuch. Bez głowy (więc czym ma myśleć -przyp. mój), bez rąk, tylko zad i dwie wystające z niego kobiece, owłosione łydki. Wielka góra jelit z nadmierną ilością gazu. Dostał się on tam, bo Polska połknęła za dużo powietrza przy chlaniu lub żarciu (...) Polska cierpi w związku z tym, ma wzdęcia.



Jest w tych opowiadaniach sporo humoru, ale również i gorzkiej krytyki polskiego bagienka. Rudnicki-autor wrzuca swoje literackie alter-ego w absurdalne sytuacje, ironizuje i bawi się postacią bohatera w iście złośliwy sposób, tak bardzo dla jego twórczości charakterystyczny. Do tego należy dodać rewelacyjny język, nieokiełznany, spuszczony z łańcucha. Wulgaryzmy, kolokwializmy zmieszane z literackimi rejestrami i zawiązane w krótkie zdania nadają rytm i dynamizują narrację. Rudnicki jest mistrzem gier językowych. Tak jak nad swym bohaterem, tak i nad semantyką pastwi się niesłychanie, próbując wyciągnąć ze słów to co w nich zamaskowane. Dzięki takim zabiegom możemy rozkoszować się iście montypythonowskim humorem.  Zatem, co? Trzy razy TAK! dla Rudnickiego.

2 komentarze:

  1. I have been looking the World Wide Web for this information and I want to thank you for this post. It’s not easy to find such perfectly written information on this topic. Great Work!
    Okulista Wroclaw

    OdpowiedzUsuń
  2. Hi,
    Really it is a nice blog; I would like to tell you that you have given me much knowledge about itOkulista Wroclaw

    OdpowiedzUsuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.