Tytuł: Trzy razy
tak!
Wydawnictwo: W.A.B.
Seria: Archipelagi
Poszłam do
okulisty. Miałam umówioną wizytę na konkretną godzinę, ale wiecie jak to jest w
naszych przychodniach-kto pierwszy ten lepszy, więc, myśląc realnie, wzięłam ze
sobą książkę, by się nie nudzić w kolejce do lekarza. Ledwo zanurzyłam nosa
między rozdziałami, usłyszałam swoje nazwisko. No cóż, długo nie
poczytałam. Zakroplili mi oczy i wysłali
z powrotem do poczekalni. No to ja znowu nos w rozdziały, czytam, choć literki
się rozmywają, czytam, choć łzy ciekną obficie, ale wcale nie przez krople, ale
przez tego Rudnickiego! Nie ma chyba w polskiej literaturze pisarza, który tak
znęca się nad swoim bohaterem. A ja ze swej strony bardzo chciałam podziękować
Panu Rudnickiemu za to, że nie mogłam się oderwać od krótkich opowiadań, które mi
zaserwował w nowym zbiorze „Trzy razy tak!". Dziękuję bardzo! Pielęgniarka
wyszła sprawdzić czy mam już dość rozszerzone źrenice i gdy zobaczyła, że mogę
jeszcze czytać ( a już prawie nic nie widziałam, ale przecież nie mogłam się
oderwać!) stwierdziła, że za słabo mnie zakropliła i ponownie nalała mi do oczu
piekących kropel. Jaki jest morał tej opowieści? Nie bierzcie ze sobą
Rudnickiego nigdzie, bo:
1. Ludzie mogą
zacząć dziwnie się wam przyglądać, gdy co chwilę będziecie wybuchać
niepohamowanym śmiechem wyciskającym łzy uciechy,
2. Możecie tak się
wciągnąć w losy bohatera, że nawet nie zauważycie nadciągającego
niebezpieczeństwa w postaci demonicznej pielęgniarki zaciskającej w dłoniach
piekące krople do oczu.
A wracając do
opowiadań. Bohaterem jest pisarz, Janusz Rudnicki, menda na jajach literatury polskiej, jak sam siebie określa. Błąka
się on od miasta do miasta, od kraju do kraju i szlaja po kontynentach.
Człowiek to światowy, świadomy swojego talentu, choć ma nieco rozrośnięte ego.
Życie pisarza nie jest jednak łatwe, co rusz ładuje się w jakieś tarapaty-a to
podczas odprawy zaklinuje mu się w ustach medal, motorniczemu, który użyczył mu
dachu nad głową, wypuści kota, którego później znajdzie, ale kot jakby nie ten
sam, więc trzeba zrobić tak, by był ten sam, więc należy go odpowiednio
ucharakteryzować - ogolić bok i odgryźć ucho. Jak nie zgubi telefonu gdzieś w
mieszkaniu, to się potknie, straci pamięć, mało co się nie zabije. Do tego
jeszcze czasami przemieszcza się w trumnie. Taki to życiowy fajtłapa, któremu
pech po piętach marchewki skrobie. Ale nasz pisarz ma ambicje i wysokie
mniemanie o sobie. Jedzie do Warszawy i do Gdyni, by odebrać prestiżowe nagrody
literackie, które jak najbardziej mu się należą. Już ma przygotowaną mowę, już
wstaje, bo jury otwierają kopertę z werdyktem i ... Kiedy pada nazwisko laureata, wstaję. I siadam, bo brzmi ono jak nie
moje. Wręcz przeciwnie ono brzmi. Ale przecież to musi być pomyłka, komisja
źle przeczytała nazwisko, więc jak
najszybciej należy wyjaśnić nieporozumienie! Ochrona jest jednak innego zdania
i grzecznie ściąga naszego bohatera na widownię. No cóż, polski naród nie potrafi docenić talentu,
ale czemu się tu dziwić, skoro Polska to
bębnica od Bałtyku do Tatr. Wielki i nadęty brzuch. Bez głowy (więc czym ma
myśleć -przyp. mój), bez rąk, tylko zad i
dwie wystające z niego kobiece, owłosione łydki. Wielka góra jelit z nadmierną
ilością gazu. Dostał się on tam, bo Polska połknęła za dużo powietrza przy
chlaniu lub żarciu (...) Polska cierpi w związku z tym, ma wzdęcia.
Jest w tych
opowiadaniach sporo humoru, ale również i gorzkiej krytyki polskiego bagienka.
Rudnicki-autor wrzuca swoje literackie alter-ego w absurdalne sytuacje,
ironizuje i bawi się postacią bohatera w iście złośliwy sposób, tak bardzo dla
jego twórczości charakterystyczny. Do tego należy dodać rewelacyjny język,
nieokiełznany, spuszczony z łańcucha. Wulgaryzmy, kolokwializmy zmieszane z
literackimi rejestrami i zawiązane w krótkie zdania nadają rytm i dynamizują
narrację. Rudnicki jest mistrzem gier językowych. Tak jak nad swym bohaterem,
tak i nad semantyką pastwi się niesłychanie, próbując wyciągnąć ze słów to co w
nich zamaskowane. Dzięki takim zabiegom możemy rozkoszować się iście
montypythonowskim humorem. Zatem, co?
Trzy razy TAK! dla Rudnickiego.
I have been looking the World Wide Web for this information and I want to thank you for this post. It’s not easy to find such perfectly written information on this topic. Great Work!
OdpowiedzUsuńOkulista Wroclaw
Hi,
OdpowiedzUsuńReally it is a nice blog; I would like to tell you that you have given me much knowledge about itOkulista Wroclaw