Autor: Janosch
Tytuł: Cholonek,
czyli dobry Pan Bóg z gliny
Przekład z języka
niemieckiego: Leon Bielas
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2011
Poręba, niewielka górnicza osada położona
niedaleko Zabrza. Początek wieku XX. Michcia i Stanik Cholonkowie czekają na
syna, ale coś dzieciakowi niespieszno na ten świat. Pech chciał, że jest akurat
rok przestępny, a wiadomo, że jak dziecko „
29 lutego urodzone po wsze czasy i na amen stracone". No cóż... Chyba
nie muszę dodawać, kiedy położną do Michci wołali?
Ale zanim mały
Adolfek Cholonek ujrzał światło dzienne, wiele opowieści przez Porębę się
przewinęło. A ponieważ narrator to
wspaniały gawędziarz, oczekiwanie na Cholonka juniora postanowił zająć
czytelnika do plotkami ze śląskiej wsi.
Mamy tu zatem
rodzinę Świątków. Stara Świątkowa chowa swoje trzy córki - Michcię, Teklę i
Hejdlę - na porządne panienki, bo dopóki ona będzie miała coś do powiedzenia
dobre obyczaje i przyzwoitość będą w jej domu przestrzegane. A porządne
panienki trzeba dobrze za mąż wydać, lecz cóż poradzić na to, gdy córka zakocha
się w huncwocie i pijusie? Taki jest Stanik, ale już luby Tekli, elegancik
Hübner, do gustu mamuśce przypadł (zwłaszcza, że jej lewatywę co trzy dni
robił). No i jeszcze Jankowski, ten bez palca, ale cóż zrobić - człowiek niekompletny,
ale chociaż łeb na karku ma.
I tak to żyje
Świętkowa ze Świętkiem wśród trosk i radości, biega na targ i interesa
robi, snuje swoje mądrości życiowe i
plotkuje o sąsiadach.
Janosch zabiera nas
w groteskową , przepełnioną czarnym humorem rzeczywistość Ślązaków, w której „ Najważniejsze, żeby człowiek miał co kurzyć,
kąsek chleba z cebulą, coś do posmarowania tego chleba i żeby był zdrowy. A
jeśli od czasu do czasu masz swojego sznapsa, to jesteś, bracie,
królem!".
Nad całą powieścią
unosi się duch Rabelais'go. Bohaterowie „Cholonka" używają życia ile
wlezie. W kółko dupcą, chleją na umór i ... co chwilę umierają. Ale śmierć u
Janoscha jest oswojona i zapędzona w karby absurdu. Jednych to może bawić, mnie
natomiast zastanawiało, ilu mieszkańcom Poręby autor daruje życie. Już zaczęłam
podejrzewać, że zamiarem pisarza jest wyciukanie wszystkich.
Oprócz informacji o
sposobach w jaki można opuścić ten ziemski padół otrzymujemy również porady jak
pozbyć sie pluskiew, jak sobie poradzić z rozbuchanym chopem, jak wychowywać
dzieci, jak polować na ptaki, jak na życie zarobić, by się nie narobić.
Janosch portretuje
życie codzienne zwykłych ludzi, zabiera czytelnika na wspólne świniobicie,
zaprasza na ulicę Oślowskiego, gdzie raz w tygodniu odbywa się wielkie pranie i
do Zalesia, gdzie na corocznym odpuście można sobie dobrze podjeść.
Pierwsze polskie
wydanie „Cholonka" (1974) zostało ocenzurowane i wyrzucono z niego
fragmenty dotyczące poczynań Armii Czerwonej „wyzwalającej" Śląsk po
upadku Hitlera. Te ostatnie strony powieści są przepełnione scenami okrucieństw
dokonywanych przez sowieckich żołnierzy. Nie są to już opowieści przaśne i
rubaszne.
Janosch jest
zestawiany z Kazimierzem Kutzem. Jest jednak różnica pomiędzy tymi pisarzami.
Kutz swój Śląsk mitologizuje, natomiast Janosch w dosadny i brutalnie ironiczny
sposób rozlicza się ze swoimi przykrymi doświadczeniami z dzieciństwa. Na szczęście poczucie humoru i ironiczny
dystans do bohaterów dodają lekkości tej prozie. Duża w tym zasługa tłumacza,
który w rewelacyjny sposób oddaje językowy- gwarowy klimat górniczego Śląska.
Coś mi się wydaje, że mi się spodoba. Czyli kolejna książka do wpisania na listę: "W razie przypływu gotówki - kupić :)
OdpowiedzUsuńOj, coś mi się wydaję, ze nie będziesz żałować zakupu :)
Usuńbtw: nie moge wleźć na Twojego bloga :((((
Posłałam jeszcze raz zaproszenie, może coś się z poprzednim podziało. Nie ogarniam tej kuwety - czyli tego systemu :)
UsuńPrzyjęte :)
Usuń