Autor: Bohumil
Hrabal
Tytuł: Święto
przebiśniegu
Przekład: Jan
Stachowski
Wydawnictwo: Świat
Literacki
Rok wydania: 2008
Za górami, za
lasami w niewielkiej czeskiej miejscowości, Kersku, stoi knajpa „Leśna". A w tej knajpie skupia się całe towarzyskie
życie mieszkańców, bo przecież „ (...)
porządny facet z Kerska i okolicy od szóstej wieczorem nie myśli o niczym innym
jak o pięknej drodze do gospody i o piwie, o tych cudownych pogwarkach,
rozmowach, kłótniach o byle głupstwo, dzięki którym zapominamy o codziennych
troskach i uspokajamy się (...)". Zasiadamy zatem z bohaterami Hrabala
i przy piwku słuchamy historii o tym jak to porzucanie psów z samochodu może
skończyć się zbzikowaniem drogocennej maklemburskiej krowy, poznajemy Metka,
który jest zawodowym planistą,
takiego jak on biznesmena nie znajdziecie w całych Czechach. Bo przecież warto
kupić 50 czyszczaków, z których sypie się włosie, no ale jeden kosztował tylko
50 halerzy! To przecież interes życia. Do tego warto wymienić silniczek na
owcę, to nie ważne, że się nie znosi baraniny, grunt to dobry interes. Tyle
promocji na świecie, zastanawia mnie tylko jedno- gdzie ten ekspert od
planowania przechowuje wszystkie swoje graty (kupił też chyba z 50 rowerów bez
kierownicy, ale grzech było nie brać skoro jeden kosztował marne korony).
Do „Leśnej"
zagląda również komendant policji, który, gdy jest na służbie, nie przepuści nawet bliskiemu przyjacielowi i
wlepi mu mandat za jazdę na rowerze bez świateł. Josef Prochazka w miejscowej
knajpie mógłby zamieszkać. Jest to typ smakosza, degustatora, pije w ilościach
niewyobrażalnych i ciągle mu się coś przytrafia, ale co więcej od życia może
mieć taki człowiek, a przynajmniej
„Jak się człowiek uchleje, to w Kersku też jest Kilimandżaro".
No i co tu dużo
pisać, wszyscy dobrze wiedzą, że Hrabal z ciepłem i serdecznością pisze o
knajpianych gawędziarzach. Jego bohaterowie to prości ludzie, którym do
szczęścia niewiele potrzeba. Opowiadania z tomiku „Święto
przebiśniegu" to krótkie impresje o życiu w kerskich lasach, o codziennych
troskach i radościach czeskich prostaczków.
To żeśmy się zgrały z tym Hrabalem. Ja dziś pożyczyłam "Obsługiwałem angielskiego króla." Wprawdzie doskonale znam film, ale to nic. Co słowo pisane, to słowo pisane:)
OdpowiedzUsuńA ja właśnie kończę "Zbyt głośną samotność" :)
OdpowiedzUsuń