Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

środa, 27 czerwca 2012

Marylka


Odkąd postawili we Wrocławiu Strefę Kibica, moja noga (ni ręka, ni głowa, ni też żaden inny członek mego ciała) nie przekroczyła jej progów. Ani na mecze mnie nie ciągnęło, ani na imprezy towarzyszące. Ale wczoraj...Wczoraj to ja tam jak na skrzydłach leciałam. Bo Marylka była. Jak ja czekałam na ten koncert! No śmiejcie, sie śmiejcie, cóż zrobicie- uwielbiam Marylę Rodowicz! Co za kobita! Ile ona ma w sobie energii, a należy jeszcze do tego dodać niesamowitą pogodę ducha. Marylka oderwała mnie od codzienności. Zagrała same hiciory.

- Co chcecie, żebym zagrała? Małgośka? Ok. Będzie. Co jeszcze? Kolorowe jarmarki? Ok. Nie ma sprawy. Co jeszcze? A znacie taką piosenkę- Sing Sing? No to jeeedziemy!"

No i pojechali my. Ale nie byle jakim pociągiem, choć coś tam też o tym śpiewała :). I nawet na scenę ściągnęła sobie chłopaka z publiczności, który szalał, tańczył, klękał przed Marylką, fałszował....yyyy znaczy się- śpiewał :). A później dołączyła do niego jeszcze para wyciągnięta z tłumu spod barierek i wszyscy odtańczyli dziki taniec w rytm „Dziś prawdziwych cyganów już nie ma". Ech, co tam się działo! I na koniec uściski, buziaki i jedziemy dalej!

Jak ja się wykrzyczałam, wyśpiewałam, wywzruszałam! (wiem, za dużo wykrzykników, ale mi tak w duszy z radości krzyczy). I było życie, które jest balem i do tego jeszcze śpiewaliśmy, że choć nam w papierach lat przybyło to przecież wciąż jesteśmy tacy sami. „Wielka woda", „Szparka sekretarka" i  dopingowa piosenka dla naszych Orłów.

Zdarłam gardło, duszę w niebiosa wypuściłam i jestem totalnie wyluzowana.
Potrzebowałam takiego koncertu. Od ponad tygodnia nie mogę się odprężyć. Nie potrafię odpocząć, bo ciągle myślę o tym, co mam do załatwienia w pracy. Można się wykończyć psychicznie. Do tego firma ma problemy i dziś to już szefostwo chyba lekko przesadziło, każąc pisać oświadczenie, ze skoro mamy w pokoju radio, to będziemy opłacać abonament...Ale ciii, ciii, przepadnijcie złe myśli, wróćmy do wczorajszego wieczoru.

Na moment zapomniałam o wszystkim. Naprawdę. Zostałam zabrana do zupełnie innej rzeczywistości. Ech. Dziękuję. Tego mi było trzeba. A za dwa tygodnie Hurt w Lubawce i na koniec lipca moje marzenie- Red Hot Chili Peppers.

9 komentarzy:

  1. Też lubię Marylkę ^^ Zagrała "Co się stało z mamą?"? (to mój ulubiony utwór).

    OdpowiedzUsuń
  2. niee, ale grała same przeboje :) i to przez 1,5 h!

    OdpowiedzUsuń
  3. Też lubię Marylę, ale "starą" czyli te małgośki, sing-singi i szparki-sekretarki, "nowa" niekoniecznie do mnie przemawia ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja też tylko starą, a zwłaszcza jej aranżacje tekstów Osieckiej. A ta nowa to już nie bardzo

      Usuń
  4. Musiałaś się zresetować :)
    Ja akurat za Marylką aż tak nie przepadam, ale potrafię przyjąć do wiadomości, że jej koncert to wymarzona okazja, by się wyszaleć. A to tylko preludium przed Red Hotami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drago, nawet nie wiesz jak bardzo musiałam się zresetwać. Lepiej koncertowo niż używkowo ;).Ale teraz znowu mam zajezdnię :(

      Usuń
  5. Myślę, że miłości do Marylki nie należy się wstydzić.;) To piękne, że potrafi bawić kilka pokoleń. Ewenement.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja babcia mi mówi, ze ona Marylki może słuchać, ale patrzeć na nią nie może. No bo jak to? Taka baba stara, a ubiera się jak jakaś wariatka ;)

      Usuń
    2. Przy Mazurównie to jest nic (zważywszy na różnicę wiekową).;)

      Usuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.