Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

piątek, 29 czerwca 2012

Marta Stefaniak "Czary w małym miasteczku"


 



Autorka: Marta Stefaniak
Tytuł: Czary w małym miasteczku
Wydawnictwo: Prószyński i Sk-a
Rok wydania: 2012






„Bywają miasta, które można minąć, nawet ich nie zauważywszy" - tak oto Marta Stefaniak rozpoczyna swoją debiutancką powieść o losach pewnego prowincjonalnego miasteczka i jego mieszkańców. Szare to miasto i ludzie w nim szarzy, zgorzkniali i przytłoczeni codziennymi i niecodziennymi troskami. Mamy tu burmistrza, który wdaje się w nieczyste interesy zamiast zając się sprawami miejskimi, jest zakompleksiona Łucja- młoda lekarka, która zaszyła się w tej dziurze i kompletnie nie ma pomysłu na przyszłość. Pojawia się też Adam- syn państwa Chożych- przyjaciół rodziców Łucji, ale dziewczyna panicznie boi się wejść z nim w jakąkolwiek relację.  W miasteczku mieszka również rodzina Brzozowskich, ich córka Joasia jest dobrze wychowaną dziewczynką, świetnie się uczy, ale pewnego dnia na jej drodze staje ksiądz- katecheta i wtedy młode dziewczę zupełnie się zmienia. No właśnie- katecheta- młody wikary co to potrafi z młodzieżą się dogadać.  Prawdziwy duszpasterz. Ale czort czuwa i wikaremu podszeptuje niezbyt niebiańskie pomysły. Kogo my tu jeszcze mamy? Rodzina Zbyszka Podstawy. Biedni są. Mają trzy córeczki. Zbyszek jeździ na saksy do Niemiec, a Kryśka łapie co się da, ale w takim mieście ciężko znaleźć pracę. Chłop jednak za duży pociąg do alkoholu czuje, więc z pracy szybko leci, wraca i wyżywa się na rodzinie. Następni bohaterowie to hotelarze, którzy wiecznie się kłócą, a ich dorosły syn ma tego już po dziurki w nosie. Ach i jeszcze jest pani Maria Pochanek, która pracuje za psie pieniądze w urzędzie, a całą swoją furię wkłada w wyroby cukiernicze, którymi wszyscy z błogim uśmiechem się zajadają. Hmmmm...to chyba już wszyscy.

I wyobraźcie sobie moi drodzy, że do tego miasteczka przyjeżdża, nie, wróć- pojawia się w niewyjaśnionych okolicznościach, starsza kobieta w sztruksowej kurtce, w dżinsowej spódnicy do ziemi i w adidasach. Zatrzymuje się na ulicy Zaułkowej pod numerem siódmym. Od tego momentu w mieście zaczynają  dziać się dziwne rzeczy. Wszyscy nagle odzyskują chęć do życia, miasto pięknieje, a Maria Pochanek zakłada najlepszą cukiernię w regionie, co przynosi miasteczku sławę. I tak się życie pięknie toczy, wszyscy są szczęśliwi do momentu, gdy za staruszką przybywa Mogiera. No to mamy już dwie czarownice. Bajka jak się patrzy. Kobiety mają jakieś stare porachunki, ale nie dowiecie się jakie, bo autorka postanowiła zatrzymać to w tajemnicy.  I jak się zapewne domyślacie złe moce znów opętały miasto. Doszło do kilku tragedii, a końca dramatu nie widać.

No dobrze, przyznam się, że zaciekawił mnie opis na okładce. Potrzebowałam lekkiej i przyjemnej literatury, właśnie czegoś takiego baśniowego z dobrymi wróżkami itp. Ale- jest literatura lekka i przyjemna i jest literatura lekka i mecząca. Niestety, debiut Marty Stefaniak stawiam na tej drugiej półce i to bardzo nisko. Nie lubię pisać źle o książkach, ale nie lubię też powieści zbudowanych z samych schematów. Marta Stefaniak wymyśliła miasteczko, do którego wcisnęła ludzi z typowymi problemami i w typowy sposób ich potraktowała. Mamy tu zatem rodzinę z problemem alkoholowym, jej historia musiała zakończyć się tragedią. Mamy księdza napalonego na młodą dziewczynkę. Próba gwałtu i zgłoszenie na policję potoczyło się typowo, jak to zazwyczaj na małych wsiach bywa. Mamy skorumpowanego burmistrza, którego kariera zaczyna wisieć na włosku. Jak się to kończy? Możecie sobie doczytać, ale podejrzewam, że i bez sięgnięcia po powieść domyślicie się końca.
Niestety „Czary w małym miasteczku" mnie nie oczarowały. I muszę powiedzieć, fakt-  bywają miasta, które można minąć, ale bywają także książki, które można pominąć.

6 komentarzy:

  1. Nim doszłam do Twojej oceny, to już mi się w głowie zaświeciło: "Łoo matko, a nie za dużo tego wszystkiego jak na jedną powieść?".
    Uwielbiam Twoje recenzje, człowiek przynajmniej od razu wie, które książki omijać z daleka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ekhm...dziękuję. Zaburaczyłam się po same koniuszki uszów. A książka...cóż, powiem tak- w recenzji bardzo łagodnie ujęłam swoje zdanie. Ale zjadliwa ironia nie przystoi, bo szanuję ludzi,którzy piszą, nawet jak im to nie wychodzi, to jednak jest ich praca. Więc języczek trochę stępiłam.

      Usuń
  2. Ostatnio wiele osób pisze o tej książce, ale szczerze się zdziwiłam, gdy zobaczyłam ją u Ciebie. Okładka kojarzy mi się z Mary Poppins ;-)
    Ładnie naświetliłaś tematykę i "schematykę". Nie wiem sama, czy bym ją czytała, ale póki co i tak mam mnóstwo książek "must read";-) Stosik wkrótce ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja właśnie też myślałam,ze to coś w rodzaju Mary Poppins dla dorosłych, ale- o ludzka naiwności!
      Dzięki za komplement :)
      I na stosika czekam, co też tam masz do czytania ciekawego?

      Usuń
  3. Mogłam ją wziąć do recenzji, ale nie chciałam - bałam się, że to kolejna polska autorka, która stworzyła kolejną polską tendencyjną opowieść, a ja już nie chcę ciągle dołować Prószyńskiego ;)

    Okładka ładna, opis w miarę interesujący, a tu jednak klops. Dzięki za szczerą opinię!

    OdpowiedzUsuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.