Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

poniedziałek, 20 lutego 2012

Top 10- muzyczni idole

Tym razem Kreatywna propozycja top 10 jest dla mnie baaardzo trudna. Książki to ogromna część mojego życia, drugą częścią jest muzyka. Wprawdzie nie mam pamięci do tytułów piosenek, dat powstania zespołów, wydawanych płyt, nawet czasami nie pamiętam nazwy bandu, który mnie zachwycił. Muzycznie jest u mnie bardzo różnie. Mam chwilowe fascynacje i jak mnie taka złapie to potrafię męczyć coś przez kilka miesięcy, a później odstawić na półkę na kilka lat. Są jednak takie zespoły, które na stałe i niezmiennie zamieszkały w mej głowie i w duszy. Na pewno jest ich więcej niż 10, ale cóż- zasady top 10 są twarde, więc spróbuję wybrać tylko dyszkę (kolejność jest nieistotna).

1. Strachy na Lachy


Od nich sie zaczęła moja przygoda z tekstami Krzysztofa "Grabaża" Grabowskiego. Jestem polonistką i bardzo dużą wagę przywiązuje do tekstów piosenek. Grabaż według mnie jest jednym z najlepszych tekściarzy w Polsce. I możecie mi nie wierzyć, ale jak Strachy zaczęły być popularne- nie znosiłam ich. Moja współlokatorka non - stop włączała BTW (mamy tylko siebie) i jak słyszałam to setny raz- miałam wymiotny odruch. A potem...Jak mnie rąbnęło to ino raz. I do dziś trzyma. Grabaż nauczył mnie szacunku dla artystów dlatego wszystkie płyty Strachów i Pidżamy Porno kupuje- nie ściągam z neta. Śmiało rzec mogę, że kocham ten zespół całym swym serduchem - za koncerty, za energię, którą od nich otrzymuję, za werbalizacje tego, co mi po głowie chodzi, a czego nie potrafię wypowiedzieć.
2. Pidżama Porno


Po Strachach musiałam trafić na Pidżamę i to była spóźniona miłość, bo akurat w roku, w którym "odkryłam" PP, Grabaż zawieszał działalność zespołu. To był mój pierwszy i zapowiadało się na to, że ostatni koncert. Na szczęście PP raz do roku się reaktywuje. PP mimo, że stworzył ją Grabaż, jest zupełnie inną energią niż Strachy. W moim odczuciu jest bardziej poważna (choć ostatnia płyta Strachów wcale lekką nie jest), dojrzała i muzycznie mocniejsza. Tekstowo- tak jak Strachy- bezkonkurencyjna.
3. Hey i Kasia Nosowska


Kocham starego Heya i kocham nowego Heya, kocham solowy projekt Nosowskiej. Kasia jest drugą osobą, której teksty wbijają mnie w fotel. Heya słucham zawsze jak mnie łapie jakiś melancholiczny nastrój- to mój lek na szarości. Koncerty Heya to dla mnie zawsze emocjonalna jazda. Kasia ujmuje mnie swoją skromnością i statycznością. Tylko, że tu wkrada się paradoks- Kasia na scenie nie wykonuje żadnych ruchów, ale jej twarz, głos mają w sobie tyle ekspresji, że ciary człowieka przechodzą.
4. Hurt


Hmmmm, dziwnie mi się myśli o Maćku Kurowickim w kategoriach idola. Ja po prostu chłopaków z Hurtu lubię, tak najzwyczajniej na świecie. Długo nie mogłam się do nich przekonać, bo jak już wcześniej wspomniałam, dużą wagę przywiązuje do tekstów, a nie oszukujmy się- teksty Hurtu nie są wybitne, ale trafiają w ucho. To za co cenię Hurciaków to przede wszystkim koncerty. Chłopaki świetnie się rozumieją, widać, że dobrze się bawią, a do tego potrafią jeszcze zarazić energią publiczność. I mają szacunek dla swoich fanów.
5. Publish the quest


Energiczne chłopaki z Seattle zakręcili mi w głowie totalnie. Ich płyty to mieszanka ska, folku, popu, reagge, bluesa i rocka. Poznałam ich na koncercie Nneki, grali jako support. Czekam na trasę- obiecali, że odwiedzą Polskę.
6. The Doors


Jim Morrison- moja fascynacja z liceum. Gdy mam ochotę na trochę metafizycznych klimatów i psychodelii- włączam Doorsów. Organki Raya Manzarka w połączeniu z niskim głosem Jima wprawiają mnie w trans. To muzyka, która otwiera drzwi percepcji.
7. Maria Peszek


Jej płyty to opowieści. Lubię poczucie humoru Marysi, lubię jej werbalne wygibańce, ta muzyka to pulsujący wulkan emocji i erotyzmu. Lubię, ale tylko na płytach. Na koncercie nie zrobiła na mnie wrażenia- była za wulgarna.
8. Limp Bizkit


Czasami potrzebuje mocniejszego kopa. Zawsze, jak jestem wkurzona i mam nastrój, że lepiej nie podchodzić, bo toczę pianę z ust, włączam Limp Bizkit na full i wydzieram się wniebogłosy.
9. Grzegorz Turnau


Lubię tego krakusa, bo jest do szpiku kości liryczny. Uwielbiam głos Turnaua, teksty, pianino. Czasami potrzebne jest wyciszenie i wtedy włączam Grzesia.
10.  Maryla Rodowicz


No dobra, śmiejcie się, ale już tłumaczę o co chodzi. Może "idol" to za duże słowo, ale lubię Rodowiczkę za piosenki Osieckiej i tylko w takim wydaniu ją mogę słuchać.

Macie na pewno swoje muzyczne fascynacje. Podzielcie się :).



17 komentarzy:

  1. 1. Pidżama Porno
    2. Strachy na Lachy
    3. Hurt
    4. Lao Che (za płytę "Powstanie Warszawskie")
    5. Girugamesh
    6. Maximum The Hormone
    7. Metallica
    8. Żywiołak
    9. Bomfunk Mc's
    10. Music Instructor

    Oczywiście nie lekko jest wybrać 10.

    Ps. nie wiedziałam, że lubisz Turnaua :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lubię, lubię, ale myślałam,że bardziej Cię zdziwi Rodowicz ;)

      Usuń
    2. Rodowicz? Dlaczego? Ja też ją bardzo lubię, może dlatego mnie nie dziwi :-)

      Usuń
  2. to ja zapiszę się tak:
    miejsca od 2 do 10 mniej więcej są na jednym poziomie, bo nie umiem ich sklasyfikować w kategoriach bardziej lubienia lub mniej lubienia...
    1. Pidżama i SNL jednakowo królują 4ever :)
    2. Hurt
    3. Happysad
    4. Nosowska/hey
    5. kowalska/janusz radek
    6. U2
    7. sweet noise/my riot
    8. lao che
    9. coma/rogucki
    10. anastasis

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja - niestety pewnie - na Osiecką w wykonaniu Rodowicz mam alergię. Mój pierwszy chłopak ją uwielbiał, a że cała historia skończyła się dla mnie kilkumiesięczną deprechą, to i te piosenki mi się teraz źle kojarzą.

    No dobra, to teraz moja lista. Uprzedzam, klimat jak na polonistkę z powołania dość zaskakujący :)

    1. Nirvana - no cóż, jestem właśnie z "tego" pokolenia... To był mój pierwszy poważny zespół, swojego czasu znałam na wyrywki biografię Cobaina, recytowałam z pamięci wszystkie jego teksty, a mój pokój był obklejony plakatami tej grupy.

    2. Pearl Jam - do kolekcji, ale fascynacja kończy się na albumie Vitalogy. Tutaj oprócz głosu Edka dają mi po mózgu też jego teksty.

    3. Nick Cave - świetny tekściarz, a jego głos towarzyszył wielu moim życiowym depresjom.

    4. Tracy Chapman - kocham jej barwę głosu, a odkąd miałam okazję zobaczyć ją na żywo [w ramach prezentu urodzinowego, w Sali Kongresowej], to jestem zafascynowana jej osobowością. Kiedy nie śpiewa, wygląda jak mała, zagubiona dziewczynka, która najchętniej uciekłaby ze sceny. Ale kiedy zaczyna śpiewać, wypełnia sobą całą przestrzeń i nic nie jest ważne, tylko ona. Niesamowity widok.

    5. Die Toten Hosen - nienawidzę brzmienia języka niemieckiego, z tym jednym jedynym wyjątkiem :) Fajowa, energetyzująca muzyka, towarzysząca mi podczas licealnych imprez [kiedy nie miałam depresji :)]

    6. Iron Maiden - ale tylko z Dickinsonem jako wokalistą. Ten sam paragraf, co Toteni: energia, skakanie, dobra zabawa.

    7. Type O Negative - czyli buchający testosteron w wykonaniu Steel'a :) Od tego zespołu zaczęła się moja przygoda z "mrokiem".

    8. Therion - niektórzy nazywają to profanacją muzyki klasycznej, ale mam to w głębokim poważaniu. Mnie tam ciary przechodzą przy ich piosenkach.

    9. Theatre of Tragedy - jak wyżej :)

    10. The Cranberies - a co, po prostu lubię Żurawinki. Dolores ma przyjemny głos, a to jest komplement w moich ustach, bo jak widać z powyższej listy, preferuję raczej męskie głosy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehehe, też zaczynałam od Nirvany i miałam plakaty Kurta nad łóżkiem, ale u mnie szybko to minęło i poszłam w klimaty Doorsów i mi pozostało do dziś.
      Tracy Chapman też uwielbiam- zazdroszczę wrażeń koncertowych, ale mam nadzieję,że mi się kiedyś uda trafić na jej koncert.
      Do Cave'a nie mogę się przekonać, nie mogę go słuchać, bo mnie dołuje i drażni.
      Totenów nie cierpię, brrr....A Cranberies czasami sobie też zarzucę :)
      Pearl Jam i Iron Maiden- nie, a reszty nie znam.

      Usuń
    2. Aaa, i powinnam dodać jeszcze Roxette :) Mój pierwszy pierwszy zespół w ogóle, przed Nirvaną. Słuchałam tego w takim wieku, w jakim przedszkolaki słuchają Fasolek :)

      Usuń
    3. Roxette- też słuchałam :) I Kelly Family- ale to ciiiii ;)

      Usuń
  4. 1. Coma
    2. Kasabian
    3.Strachy na lachy
    4. Pogodno
    5. Limp Bizkit
    6. Republika
    7. Kaliber 44
    8. Kombajn do zbierania kur po wioskach
    9. Raz dwa trzy
    10. Nirvana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooooo, jak ja Ciebie daaawno nie widziałam. A witam, witam.
      Coma? Fuuuuu! Nie potrafię się do nich przekonać, ale nie skreślam ich definitywnie. Strach ów też kiedyś nie lubiłam.
      A reszta to moje lubieńce też, przypomniałeś mi o Kombajnie...są świetni

      Usuń
  5. Jak Ty żeś to zrobiła Kobito, że wybrałaś dziesiątkę? Jaaak?:)) Ja pomyślę i się jeszcze odezwę w tej materii:)
    Buźka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. papryczko, było ciężko, ale to i tak nie wszystko- happysad wypadło, raz dwa trzy, janerka, lao che, przemykowa, groniec,żywiołak, carratnuohill, buldog, kult,michael jackson,tracy chapman,leonard cohen...i mogłabym tak wymieniać i wymieniać :)

      Usuń
  6. A oto moja fascynująca "dycha":

    1 - Dire Straits- hm, bo tak;-)), wokalista, który nie umie śpiewać, a śpiewa;-))
    2 - Pink Floyd - kurczę, wychowałem się na tym;-))
    3 - Kazik - za jego teksty, trafiały do mnie gdy jeszcze spożywałem alkohol;-))
    4 - Shout - za to, że przeżyłem kilka ciekawych chwil przy ich muzyce;-))
    5 - Die Antwoord - za to,że są;-))
    6 - Mike Oldfield - za album "Voyager";-))
    7 - Lombard - za "Szklaną Pogodę" , jak byłem mały za cholerę nie mogłem wykminić o czym ta baba śpiewa;-))
    8 - Dżem - za "Sen o Victorii"
    9 - Kombi - za to, że gra i trąbi;-))
    10 - Papa Dance - "Szary wiruje pył" i wszystko jasne;-))

    No i została Sandra, która naprawdę wryła mi się w pamięć;-))
    P.S.
    Ja już starszy pan jestem, więc proszę z szacunkiem do mojej listy;-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dire- luuubię, Floydzi- musze mieć nastrój, Kazik- jak najbardziej,ale u mnie się już nie zmieścił, Dżem, ale tylko z Ryśkiem i Dewódzkim.
      Szacun :)

      Usuń
  7. Jak już wiesz - zachwyt projektami Grabaża i Bizkitami podzielam :) Lubię też posłuchać Peszek, Rodowicz i Nosowskiej. Dopiero teraz uświadomiłaś mi, że w polskim zestawieniu nie pojawiła się u mnie żadna kobieta... :)

    Co do muzyki - mam podobnie. Zajmuje w moim świecie cholernie ważną pozycję. Równą tej, jaką zajmują książki. A chyba i wyższą, ponieważ od książek czasem odpoczywam, a od muzyki - nigdy.

    OdpowiedzUsuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.