Autorzy: ks. Jan
Kaczkowski, Piotr Żyłka
Tytuł: Życie na
pełnej petardzie
Wydawnictwo: WAM
Rok wydania 2015
Jest taka audycja w
Trójce - „Godzina prawdy". Prowadzący ją Michał Olszański zaprasza do
siebie osoby, u których w życiu wydarzyły się niezwykłe historie. Są to
zazwyczaj intymne i wzruszające opowieści, redaktorowi udaje się stworzyć
odpowiednią atmosferę, by goście poczuli się bezpiecznie i otworzyli się przed
słuchaczami.
Audycji słucham
rzadko ze względu na czas jej emisji (piątki, godzina 12:00), zazwyczaj jestem
wtedy w pracy i nie mam możliwości włączenia Trójki. Ale czasami bywa tak, że
dopadnie mnie choróbsko i wtedy leżę w domku, a z głośników rozbrzmiewa
ukochane radio. I leżąc sobie tak pewnego piątkowego przedpołudnia, zdychając i
prychając, słuchałam niesamowitego człowieka - księdza Jana Kaczkowskiego. Ujął
mnie przede wszystkim pogodą ducha i ogromnym dystansem do siebie, dlatego
wiedziałam, że książka „Życie na pełnej petardzie" będzie owocnym
spotkaniem i przygodą duchową.
Mówi o sobie
onkocelebryta i zapewne się przy tym stwierdzeniu uśmiecha. Jest
założycielem i dyrektorem Puckiego
Hospicjum pw. św. Ojca Pio. Nie miał w życiu łatwo, jest niepełnosprawny, ma
dużą wadę wzroku, przeszedł kilka operacji i do tego jeszcze kuleje. 1 czerwca
2012 roku dowiedział się, że pozostało mu sześć miesięcy życia. Diagnoza -
glejak czwartego stopnia. Nie poddał się, nie załamał, a nawet jeśli, to nie
dał tego po sobie poznać. Od wyroku minęły trzy lata, a ksiądz Jan dziękuje
Bogu za każdy kolejny dzień: Wolę pracować
i robić co do mnie należy tak długo, jak będzie to możliwe, na pełnej
petardzie, niż spędzać ostatni czas życia na walce z tym, co już nieuchronne
(...) Dobrze się czuję (nie licząc przeziębienia i zatok). Mam siłę. Moja
sytuacja neurologiczna z pewnością się nie pogarsza. Jest stabilna. Przecież
nie mogę zanudzić się na śmierć. Co mam Państwu powiedzieć? Że już mi się
odechciało? Że nie chce mi się żyć? Przecież to nieprawda. Życie jest takie
ciekawe, takie smaczne.*
Piotr Żyłka
dowiedział się o historii duchownego z wywiadu udzielonego „Tygodnikowi
Powszechnemu". Panowie poznali się i podczas wypadu na piwo zrodził się
pomysł napisania książki. I tak się to wszystko potoczyło. Kilkanaście dni,
godziny rozmów, a efekt? Świetnie opowiedziana historia o tym, że nie wolno się
poddawać, że musimy brać los w swoje ręce i nie zawsze powinniśmy się zgadzać
na to, co zsyłają niebiosa, o twardym stąpaniu po ziemi, o szczerości wobec
siebie i innych, o poszukiwaniu własnego powołania, o walce z własnymi
upośledzeniami, o dobrym jedzeniu.
Waga tematyczna
jest dość ciężka, ale to tylko pozory, bo i bohater i dziennikarz nadają
rozmowie lekki ton, ale nie lekceważący. Ksiądz Jan jest osobą pogodną z
ironicznym poczuciem humoru. Niejednego mogą zdziwić jego poglądy dotyczące
hierarchii kościelnej, niejeden uśmiechnie się, czytając o przeprawach
duchownego z przełożonymi, ale nie tylko zabawne historie przytacza onkocelebryta.
Jan Żyłka wypytuje duchownego o jego dzieciństwo i etapy dojrzewania do decyzji
o powierzeniu swego życia Bogu. Rozmawiają o bioetyce (ks. Jan jest specjalistą
w tej dziedzinie), są też poruszane tematy tradycyjne, o które wypytuje się
księży: in vitro, aborcja. Jan Żyłka, owszem, porusza również temat glejaka, ale
nie jest to dominujący wątek w książce.
To niesamowite, jak
ks. Jan czerpie z życia, to niesamowite jak jest pogodzony ze swoim losem, to
niesamowite, jak potrafi skupić się na tym, co ważne, a nie na użalaniu się nad
sobą. Odnalazł swoje powołanie i pomaga innym umierającym, choć, jak przyznaje,
gdy sam usłyszał wyrok, nie potrafił na początku poradzić sobie z tą
wiadomością, mimo tylu lat doświadczenia i obcowania ze śmiertelnie chorymi
osobami.
Uderza mnie
szczerość i bezpośredniość tych rozmów. Ich kumpelski nieco charakter. To
książka, która powinna stać na półce- czytać, gdy myślisz, że masz w życiu
najgorzej i nie masz siły na podjęcie walki.
* Wszystkie cytaty
pochodzą z książki „Życie na pełnej petardzie"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.