Tak, spodziewałam się tego, na spotkaniu z Jackiem Hugo-Baderem były takie tłumy, że wylądowałam na schodach, a ludzie wciąż dochodzili jeszcze w trakcie dyskusji.
Spotkało się dwóch
Jacków i rozmawiało o nowej książce „Skucha", różnych metodach pomocnych w
pracy reportera, ciekawych zabiegach literackich w reportażach, a i nawet
śpiewy były w wykonaniu zaproszonego gościa.
Nie wiem, czy
kiedykolwiek byliście na spotkaniu z Jackiem Hugo-Baderem, ale ci, którym udało
się posłuchać na wieczorach autorskich tego, co reporter ma do powiedzenia, zapewne
zauważyli, że niepotrzebni mu są prowadzący, ponieważ znany dziennikarz sam
sobie świetnie daje radę i jak już rozpędzi się z opowiadaniem anegdot i snuciem
refleksji, to nikt nie jest w stanie go przegadać.
Ale gada do rzeczy
i ciekawie gada, choć liczne dygresje zmuszają publiczność do maksymalnego
skupienia. A mówił dużo o swojej sklerozie i pracy z dyktafonem: Jeżeli bohater nie zgodziłby się na
nagrywanie rozmowy, musiałbym z niego zrezygnować, mam słabą pamięć i po pół
godziny nie pamiętałbym już nic z tej rozmowy. Na szczęście w całej jego
karierze nie zdarzył się jeszcze taki przypadek.
Prowadzący
spotkanie Jacek Antczak (też reporter) poprowadził dyskusję w stronę najnowszej
książki Hugo-Badera, która opowiada o losach ludzi tworzących polską opozycję. Zauważył,
że autor zastosował w książce ciekawy i bardzo odważny zabieg literacki -
porównał swoich bohaterów z rasami psów, Hugo-Bader wytłumaczył, że musiał w
jakiś sposób rozładować ogromne napięcie, które jest w tych historiach, stad
też wśród rozdziałów jeden jest poświęcony tematowi psiej kupy: Ja chciałem się powygłupiać, zrobić coś
zupełnie od czapy, ponieważ książka niesie ze sobą ciężki kaliber, są tam
choroby, cierpienie, alkoholizm, przemoc, więc aby od tego odsapnąć nabrać
dystansu napisałem sobie rozdział o psich kupach.
Z publiczności
padały pytania dotyczące bohaterów, ich oceny moralnej, o podejściu Hugo-Badera
do swoich bohaterów: Reporter opisuje,
nie ocenia - podkreślił gość.
Na koniec ustawiła
się ogromna kolejka po autografy i dedykacje. Ja na szczęście już mam wpis od
Pana Jacka, szkoda tylko, że nie miałam czasu, by poczekać aż oblegające go
tłumy stopnieją, bym mogła sobie zrobić zdjęcie z autorem. No cóż, może innym
razem.
* Zdjęcia pochodzą z materiałów MSA.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.