Autor: Ignacy
Karpowicz
Tytuł: Cud
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2013
(II wydanie)
Karpowicza czytam
jakoś tak skokowo. Zaczęłam grzecznie od debiutanckiego „Niehalo", które
mnie nie zachwyciło, a wręcz nawet prawie zniechęciło do sięgnięcia po kolejne
książki. Po spotkaniu z pisarzem jednak postanowiłam dać mu jeszcze jedną
szansę i sięgnęłam po ostatnią powieść „Ości", która stała się dla mnie
początkiem sympatii do białostockiego autora. Co za poczucie humoru! Cóż za
przemyślana konstrukcja! A postaci! No nie ma się do czego przyczepić!
Karpowicz ma wyobraźnię, co udowadnia w swojej drugiej książce -„Cud".
Już na pierwszej
stronie poznajemy głównego bohatera,
dwudziestosześcioletniego
Mikołaja i już na pierwszej stronie się z nim żegnamy, bowiem młody chłopak
zostaje ofiarą wypadku samochodowego i ginie na miejscu. Policja i karetka nie
mogą przewieźć ciała, ale zjawia się Anna, trzydziestoparoletnia neurolożka,
która pakuje nieboszczyka i zabiera go do kostnicy do swojej Akademii. Mikołaj
nie jest jednak zupełnie martwy, bo temperatura jego ciała nadal się utrzymuje.
Chłopak nie gnije, jego oczy zachowały swój kolor, jedynie wszystkie procesy
życiowe ustały i wyglądało na to, że
nauka potknęła się o ciało Mikołaja -jak to trafnie zauważył narrator.
Problem jednak w
tym, że Anna zakochuje się w denacie i od tego momentu fabuła powieści zaczyna
się zapętlać, a życie kobiety nabierać kolorów. Martwy chłopak staje się
punktem łączącym wszystkie zdarzenia świata przedstawionego.
Pojawiają się kolejne postaci- Marysia,
ostatnia dziewczyna Mikołaja, dziennikarka, pracoholiczka. To ona ujawnia
informację o cudownym ciele swojego zmarłego chłopaka. Gdy wiadomość trafia na
pierwszą stronę poczytnego „Faktu", tłumy pielgrzymów pojawiają się pod
murami Akademii, by czcić nowego świętego.
Artur, zakochany w
Annie, Alicja, sprawczyni wypadku, Halinka, matka Mikołaja i Hela jego
babka-cała galeria postaci, każda z nich jest indywiduum, ale wszystkich łączy
jedno- ich życie to w rzeczywistości iluzja. Niby są szczęśliwi, mają pracę,
rodziny, imprezują, kochają, ale tak naprawdę w każdej historii jest jakieś
pęknięcie. Dopiero Mikołaj zdaje się, że
nadaje sens ich życiu, sprawia, że zaczynają odnajdywać w sobie głęboko
ukrywane pragnienia.
Poza kilkorgiem
bohaterów poznajemy również historię rodziny Mikołaja, która została spisana
przez jego ojca Wiesława. Z tych kronikowych zapisków utrzymanych brawurowo w
stylizacji biblijnej dowiadujemy się, że Mikołaj jest dzieckiem cudownym, które
przyszło na świat z woli boskiego posłańca, nic więc dziwnego, że po śmierci
jego ciało wykazuje cudowne właściwości. Choć oko na te rodzinne pamiętniki
należy nieco przymknąć-ile w tym prawdy, sam kronikarz wie, a może nie wie, bo,
trzeba spojrzeć prawdzie w oczy, od kieliszka Wiesław nie stronił.
„Cud" to
powieść cudownie absurdalna i groteskowa. Karpowicz w swej drugiej książce
pokazuje, że nie osiadł na laurach po otrzymaniu Paszportu „Polityki",
tylko ostro wziął się do roboty. Już tutaj widać charakterystyczne dla autora
poczucie humoru oraz zamiłowanie do językowych zabaw, które w dalszej
twórczości będzie się rozwijać. Jednak, gdy zajrzymy za zasłonę tej szalonej
opowieści zobaczymy ludzi samotnych i szarych pozbawionych jakiegokolwiek celu,
żyjących z dnia na dzień z poczuciem beznadziei każdego kolejnego dnia. Dopiero
trup otwiera im oczy i wydobywa ich z martwych. I to jest właśnie cud.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.