Autor: Szczepan
Twardoch
Tytuł: Morfina
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2012
Oj, było głośno o
Szczepanie Twardochu ostatnimi czasy. Zawrzało w środowisku literackim, bo już
dawno nie wydano tak dobrej książki jaką jest „Morfina", czego dowodem
jest przyznany niedawno autorowi Paszport Polityki.
Akcja powieści
toczy się w pierwszych miesiącach II wojny światowej. Konstanty Wielleman snuje
się po Warszawie, idzie do swojego przyjaciela Jacka po buteleczkę morfiny,
następnie odwiedza kochankę Salome, wraca do domu, gdzie czeka na niego żona
Hela i syn Jureczek.
Salome i Hela. Dwa
bieguny. Sala zakochana w Kostku, wyuzdana, o ciele miękkim, znająca potrzeby
swojego kochanka, to ona wyzwala w naszym bohaterze mężczyznę: „Moja Salome jest jak Lilith, niesie w sobie
całą kobiecą diabelskość i demoniczność, cała jej seksualność jest piekielna,
każdy jej orgazm jest grzechem i każde jej spojrzenie jest grzechem, każdy jej
dotyk jest grzechem." Hela jest natomiast posągowa, ma wyrzeźbione
ciało, sportowe, ascetyczne. To typ matki-Polki, patriotyzm przejęła po ojcu,
który jest zatwardziałym higienistą - eugenikiem oraz zdeklarowanym enedekiem. Ku
chwale ojczyzny Hela wyrzeka się rodzinnego życia, by Kostek mógł zaciągnąć się
do konspiracji.
Jest jeszcze matka
Konstantego, Biała Orlica, niezrównoważona nimfomanka, czarownica, która
uwiodła ojca Konstantego i zaszła w ciążę, gdy ten miał 16 lat.
Ojciec bohatera
wywodzi się z pruskiego szlacheckiego rodu Starchwitzów, więc Kostek jest
pół-Niemcem, pół - Polakiem. Żongluje tak swoją tożsamością na potrzeby chwili.
Pojawia się również
ona, kobieta eteryczna, enigmatyczna, narratorka, która wszystko wie o Kostku,
nawet więcej niż on sam. Wyprzedza fakty, wtrąca się w pierwszoosobową narrację
prowadzoną przez naszego bohatera. Szepcze
mu do ucha, podjudza i boi się Dzidzi, kolejnej kobiety, która stanęła na
drodze życiowej Kostka. Dzidzia zna Inżyniera, który stoi na czele konspiracji.
Kim jest zatem
Konstanty? Z jednej strony kurwiarz, morfinista i zdrajca. Gdy zostaje
wciągnięty do podziemia, ma udawać Niemca, by zaskarbić sobie zaufanie wroga.
Kostek przywdziewa mundur i tożsamość swego ojca i choć ma tylko udawać,
czasami zbyt gorliwie oddaje się swojej roli.
Z drugiej strony
nasz bohater to człowiek wykształcony, bon vivant, brylujący na salonach,
przebywający w Ziemiańskiej i toczący filozoficzne dysputy z Iwaszkiewiczem. To
również podoficer 9.pułku ułanów.
Konstanty ma wiele
twarzy, ale sam nie wie kim jest. Często musi na głos powtarzać swoje imię i
nazwisko, by się utwierdzić w tym, że w ogóle istnieje. Wychowywał się bez ojca,
a jego apodyktyczna matka, zamiast opiekować się synem wylądowała w
psychiatryku. Jego ego jest rozmyte,
próbuje szukać potwierdzenia własnej tożsamości u innych, przede wszystkim u
kobiet, którymi się otacza.
Twardoch skupia się
przede wszystkim na problemie tożsamości, stwarza bohatera bez właściwości, bez
kręgosłupa moralnego- człowiek bez twarzy. To otoczenie nakłada maski, to
otoczenie decyduje, kim w danym momencie jest ten trzydziestoletni facet.
Twardoch stworzył
powieść, która wciąga, uzależnia, powoduje, że nie możesz od niej odejść, a to
za sprawą schizofrenicznej narracji, która rozbiega się na kilka torów. Kim
jest kobieta, która stąpa krok w krok przy Konstantym? Nie widzimy jej, on też
jej nie widzi, słyszymy jedynie jej wszechwiedzący głos, poznajemy przyszłe
losy wszystkich bohaterów, poznajemy, w jaki sposób będą umierać. Czyżby to
zatem była Mojra? Jedna z Parek, które trzymają rozwarte nożyce nad wątłą nicią
życia?
Do tego należy
dorzucić świetne dialogi, językowe zindywidualizowanie postaci, lekki dystans,
jaki mają do siebie bohaterowie i świetną konstrukcję. I nie ma co ukrywać-
„Morfina" może zafundować nam niezły odlot.
Nie omieszkam przeczytać, ale widzę, że to książka, której trzeba poświęcić uwagę i zarezerwować czas, a także mieć nastrój odpowiedni.
OdpowiedzUsuńPóki co czytam z doskoku repertuar niższego kalibru.
Ja pierwsze podejście miałam nieudane, po 40 stronach stwierdziłam,że muszę poczekać na odpowiedni moment i bardzo się cieszę, że tak postąpiłam, bo jak nadszedł TEN moment to wciągnęłam książkę w dwa dni, nie mogłam się oderwać.
OdpowiedzUsuńTo najlepsza książka jaką czytałam w ostatnim czasie. Też nie mogłam się od niej oderwać. Najbardziej podobało mi się, że poznajemy przyszłe losy niektórych bohaterów. Ten sposób narracji zdecydowanie przypadł mi do gustu:)
OdpowiedzUsuńW ogóle rozwiązania narracyjne są w tej książce niezwykłe. Też tak sobie myślę, ze to jedna z najlepszych książek, jakie w ogóle czytałam.
UsuńTyle dobrego słyszę ostatnio o tej książce, że chyba nie mam wyjścia - muszę ją przeczytać :) Twoja recenzja jest bardzo zachęcająca.
OdpowiedzUsuńDziękuję, naprawdę warto zainwestować w zakup tej książki i mieć ją na półce. Pozdrawiam
Usuń