Droga Pani Wisławo,
niestety, nie
mogłam w zeszłym roku Pani odwiedzić w Krakowie, ale już na samym początku tego
listu pragnę zapewnić, że biję się w piersi i jak tylko stopnieją śniegi,
przybędę do grodu Kraka z pierwszymi letnimi promieniami słoneczka.
A tymczasem, nie
wiem, czy słyszała już Pani najnowsze wici. Otóż w Kamienicy Szołayskich w
Krakowie mają otworzyć dziś „Szufladę Wisławy Szymborskiej". Tak, tak, droga Pani Wisławo, wiem, że nie
lubi Pani, gdy się na widok publiczny wyciąga prywatne sprawy, ale sama Pani
rozumie, ludzie ciekawi, lubią zaglądać do szuflad, a w Pani szufladach podobno
mnóstwo skarbów. Ale spokojnie, nie ma się co denerwować, Pan Michał Rusinek
nad wszystkim czuwa, choć pozwolił na wstawienie do „Szuflady" Pani
tekturowego ukochanego- Andrzeja Gołotę.
A słyszała Pani o
niejakim Panu Sławomirze Pankiewiczi? To on jest odpowiedzialny za aranżację
przestrzeni w Kamienicy Szołayskich. Oj, biedny z niego człowiek, jak sobie
pomyślę, ze musiał upchać te wszystkie rupiecie, bibeloty, ściany poobwieszać
zdjęciami, poukładać widokówki, które wyklejała Pani dla przyjaciół, do tego
jeszcze zabrali meble, sofy i ustawili telefon, w którym, jak sie podniesie
słuchawkę, można usłyszeć Pani głos recytujący wiersze. Hi, hi, hi- głos zza
światów.
A właśnie, a propo
zaświatów- jak się Pani podoba nowe lokum? podejrzewam, że mieszka Pani na tej
samej ulicy co Ella Fitzgerald, proszę ją pozdrowić. Mam nadzieję, że
papierochy już Pani rzuciła, choć mam niejasne przeczucie, że ukrywa się Pani z
nimi i potajemnie popala wraz z jakimś filozofem.
Tęsknię za Panią. A
pamięta Pani ten wiersz, który napisała Pani o życiu? Lubię go. zatytułowała go
Pani „Notatka"
Życie – jedyny sposób,
żeby obrastać liśćmi,
łapać oddech na piasku,
wzlatywać na skrzydłach;
być psem,
albo pogłaskać go po ciepłej
sierści;
odróżniać ból od wszystkiego,
co nim nie jest;
mieścić się w wydarzeniach,
podziewać w widokach,
poszukiwać najmniejszej między
omyłkami.
Wyjątkowa okazja,
żeby przez chwilę pamiętać,
o czym się rozmawiało
przy zgaszonej lampie;
i żeby raz przynajmniej
potknąć się o kamień,
zmoknąć na którymś deszczu,
zgubić klucze w trawie;
i wodzić wzrokiem za iskrą na
wietrze;
i bez ustanku czegoś ważnego
nie wiedzieć.
Pani już chyba to ważne wie. I
pewnie ja się kiedyś dowiem, a tymczasem dziękuję za każdy wiersz, za każdą
lekturę nadobowiązkową, za lepieje i odwódki. Do zobaczenia latem, przyjdę z
lampką, oczywiście będzie w Pani guście, na pewno znajdę coś kiczowatego. :)
A tymczasem żegnam już i życzę
wszystkiego dobrego.
(Wisława Szymborska
02.07.1923-01.02.2012)
Cudny wpis :)) Ja też jestem przekonana, że pani Wisława chowa się gdzieś za jakąś chmurką i popala w jakimś miłym towarzystwie. Tylko ciekawe kto stoi na czatach?? ;)
OdpowiedzUsuńPs. W podpisie pod zdjęciem wystąpił czeski błąd w dacie śmierci poetki.
A dziękuję, już poprawiłam :)
Usuńhmmm, no właśnie, kto na czatach stoi? :)
Też dziś o Niej myślę, czytam "Pamiątkowe rupiecie" i uśmiecham się do pani Wisławy na okładce książki.
OdpowiedzUsuńWiesz Virgo, ja myślałam, ze po roku jakoś już nie będę przeżywać tej śmierci, ale jak zaczęłam czytać wiersze, to się popłakałam. Strasznie mi jej brakuje :(
Usuń