Autor: Roman Cílek
Tytuł: Ja, Olga
Hepnarová
Przekład: Julia
Różewicz
Wydawnictwo: Afera
Rok wydania: 2016
Boicie się książek,
które jak bluszcz zakorzeniają się w waszej głowie i coraz bardziej oplatają
umysł, nie dają spokoju myślom, wrzynają się w pamięć, wywołują uczucie
bezradności, złości, ale też ciekawości i zdziwienia? To nie sięgajcie po
reportaż o Oldze Hepnarovej. Historia, która wydarzyła się ponad czterdzieści
lat temu w Pradze chyba zawsze będzie wywoływała mieszane uczucia, bo kto tu
tak naprawdę zawinił? Kto jest
ofiarą-społeczeństwo, czy drobna niepozorna dziewczyna, która przez ponad
dziesięć lat pielęgnowała w sobie nienawiść do innych ludzi oraz obmyślała plan
zemsty.
Każdy człowiek ma
jakieś zasady. Olga Hepnarová miała dwadzieścia dwa lata, gdy dojrzała do
dokonania aktu zemsty na społeczeństwie. Spytana podczas przesłuchania,
dlaczego spowodowała wypadek, w którym osiem osób straciło życie odpowiedziała,
że chodzi o zasadę, jej zasadę: Jeśli pan
chce, mogę zdefiniować tę zasadę. Polega ona na tym, że jeżeli społeczeństwo ma
sumienie niszczyć jednostkę, działa to w obie strony, jednostka może bez
żadnych oporów i wyrzutów sumienia niszczyć społeczeństwo. Na tym polega ta
zasada (str. 12).
Idąc za swym
przekonaniem, młoda dziewczyna wypożyczyła ciężarówkę i w gorący lipcowy dzień 1973
roku bez żadnych skrupułów wjechała w tłum ludzi stojących na przystanku tramwajowym.
Nie znała tych swych ofiar, nie chodziło o konkretne osoby w tym akcie zemsty.
Olga chciała odegrać się za to, że przez całe życie była krzywdzona.
Naprawdę próbowałam
zrozumieć tę dziewczynę, to, że jej życiowa sytuacja po prostu siadła jej na
psychikę, jednak zachowanie i przekonania Olgi Hepnarovej są dla mnie nadal niezrozumiałe,
choć przyznać muszę, że Roman Cílek odwalił kawał dobrej roboty i zrobił co
mógł, by tę tragedię ukazać wielopoziomowo i z różnych punktów widzenia.
Reporter zebrał zeznania świadków wypadku, przeanalizował akta sądowe oraz z
protokoły policyjne z przesłuchań i raporty z dnia tragedii, przejrzał
korespondencję zbrodniarki i jej
jedynego przyjaciela Miroslava D., przytoczył opinie psychologów, rozmawiał z
siostrą i rodzicami morderczyni, zrobił wywiad w miejscach pracy Olgi,
skrupulatnie i wnikliwie prześledził życiorys swojej bohaterki, sam też
delikatnie i z dystansem wtrącał swoje komentarze.
Ale ja nadal nie
potrafię pojąć jak w głowie człowieka może zrodzić się tak straszliwa myśl o
zemście.
Naturalnym jest, że
w takich historiach szukamy winnego, bo przecież zawsze jest coś, co prowadzi
do tragedii. Nikt nie rodzi się mordercą. Więc kto powinien wraz z Hepnarovą
ponieść konsekwencje jej czynu? Cílek w swej książce brutalnie pokazuje
nieudolność służby zdrowia, w szczególności zakładów psychiatrycznych. Przecież
ta dziewczyna krzyczała w środku z rozpaczy, choć na zewnątrz wydawała się
spokojna i zamrożona uczuciowo. Jak lekarz mógł jej odmówić skierowania do
zakładu, skoro wiele rzeczy wskazywało na zaburzenia? Nikt nie wyciągnął do
niej pomocnej dłoni i nikt też nie próbował dotrzeć do tej dziewczyny. Nikt
oprócz jej przyjaciela Miroslava D., który notabene sam miał psychiczne
problemy.
Kolejna nieudolność
wykazana przez reportera? Sądy, które popełniają wiele błędów, opierają się na
nie do końca wiarygodnych opiniach, nie są niezawisłe.
Ujęła mnie w tej
całej historii determinacja adwokata, by wybronić swoją klientkę od kary
śmierci. Ciekawe, czy sam wierzył w to, czego się domagał. Wtedy nie było
dożywocia, a najwyższą karą było pozbawienie wolności na piętnaście lat (nie
licząc oczywiście kary śmierci). Prawnik nie miał ułatwionej sprawy, bo
Hepnarova nie chciała współpracować.
Nie wiem co sądzić
o tej dziewczynie. Czy ona była naprawdę chora na schizofrenię, jak próbował
dowieść adwokat? Czy dokonała czynu będąc świadomą swoich urojeń? Mnie
przerażał zupełny spokój Hepnarovej i brak wyrzutów sumienia. Stwierdzenie skazanej, że gdyby na przystanku
znajdowały się dzieci albo kobiety ciężarne nie powstrzymałoby jej przed
spowodowaniem masakry wychodzi poza moje zdolności empatyczne. Nie potrafię osądzić
morderczyni, ale to chyba nie o to chodzi. Książka Cilká powinna dać nam do
myślenia nad tym, że nie jesteśmy w stanie przygotować się na to, co siedzi w
głębi człowieka, jeśli nie wyciągniemy do niego pomocnej dłoni. Panująca bowiem
wokół znieczulica prowadzi do tragedii. Kto zawinił? Nadal nie potrafię
odpowiedzieć na to pytanie, ale wiem, że wina nigdy nie stoi tylko po jednej
stronie, zawsze trzeba przyjrzeć się okolicznościom i różnym aspektom sprawy,
co też świetnie się udało Cilkowi.
Jestem ciekawa jak będzie się miała motoryzacja za 30-40 lat. Już przed 2000 rokiem zapowiadało się teorie na temat bezobsługowych aut, przemeszczających się z punktu A do punktu B bez udziału kierowcy :-) Miało się to nijak do rzeczywistosci. Aktualnie oprócz designu producenty prześcigają się w coraz mniejszym "teoretycznym" spalaniu auta, oraz w maksymalizacji różnych niepotrzebnych systemów przez które bardzo często trzeba odwiedzać autoryzowane serwisy. Moim zdaniem motoryzacja podąża trochę nie tą ściążką którą naprawdę powinna... Wyniki spalania często fałszowane itp. :-(
OdpowiedzUsuń