Autorka: Ece
Temelkuran
Tytuł: Odgłosy
rosnącyh bananów
Przekład: Anna
Mizrahi
Wydawnictwo:
Książkowe Klimaty
Seria: Tureckie
Klimaty
Rok wydania: 2016
Lubię turecką
prozę, bo jak tylko po nią sięgam, trafiam na książki, w których rzeczywistość
przeplata się z magią i tajemnicą. Tureckie lektury zawsze zabierają mnie do
innego świata i innej kultury, urzekają sensualnym językiem i metaforycznym
obrazowaniem, zawierają legendy nadające fabule orientalny smak. Tak właśnie pisze Elif Şafak, jedna z moich
ulubionych pisarek, u niej oprócz ludzi, bohaterami są dżiny oraz Stambuł,
miasto, które pochłania bez pamięci.
Ece Temelurken
tworzy w podobnym stylu. Jednym z jej bohaterów jest Bejrut. To miejsce opisane
przez autorkę jest przytłaczające, ale też bezbronne, to uniwersum, które
znajduje się w każdym miejscu na ziemi jednocześnie, jest ponadczasowe, trwa w
przeszłości, teraźniejszości oraz w przyszłości. Bejrut jest mrzonką bohaterów,
że będą traktowani jak ludzie, jest marzeniem o nowym Paryżu i wiarą w
istnienie szklanych domów. Świat bez
przerwy dąży do tego, żeby stać się Bejrutem. Składać się jak on z miejscowych
bożków i opowieści o nich. I w końcu takim się stanie...A ludzie będą
bejrutczykami. Zagubionymi we własnych historiach i poszukującymi nowych po to,
by się odnaleźć. [str. 360]. Tacy są właśnie bohaterowie „ Odgłosów
rosnących bananów"- zagubieni we własnych historiach.
- Czy naprawdę każdy dźwiga na swoich barkach smutek
ziemi, z której pochodzi/ Czy to tylko nasze przekleństwo? [str. 67]- zastanawia się Deniz, turecka studentka,
która wybrała drogę kariery naukowej na uniwersytecie w Oxfordzie. Deniz ma
równie jak ona wykształconego męża, obraca się w naukowym światku, ale poznaje
Ziada, młodego pisarza, który chce napisać książkę o prawdzie. Wciąga
dziewczynę do swojego projektu, a Deniz z potulnej doktorantki przemienia się w
walczącą kobietę.
Smutek rodzinnej
ziemi nosi również w sobie Filipina, która z odnalezionych listów ojca
adresowanych do niej poznaje historię swoich narodzin. Obraz matki oraz obozu w
Szatili wzbudza w bohaterce ciekawość i tęsknotę. Filipina powoli wydostaje się
ze skorupy potulnej służącej, zaczyna się spotykać z odrażającym Syryjczykiem-
Marwanem, który pracuje jako cieć w domu pani Zeynab-chlebodawczyni Filipiny.
Historie Filipiny i
Marwana oraz Deniz i Zaida tworzą oś książki wokół której Ece Temelurken owija
mnóstwo pobocznych wątków. W miłosne losy autorka wplata polityczno-historyczne
zdarzenia, czuć w powietrzu konflikt palestyńsko- izraelski, nad bohaterami
wisi kolejna wojna domowa w Bejrucie, a w tle stoi drzewo chlebowe oraz słychać
dźwięk rosnących bananów.
Książka Temelurken
jest naszpikowana metaforami i symbolami, które pączkują znaczeniami. Jest to
proza sensualna, pisana subtelnym językiem. Bohaterów i historii jest wiele,
można się w nich zapętlić, można się pogubić, ale warto zaryzykować chociażby
po to, by posmakować stylu tureckiej pisarki.
Ta książka nie jest
zabawna, wręcz przeciwnie, wieje od niej smutkiem i melancholią. Poczucie osamotnienia
łączy wszystkich bohaterów, a widmo wojny jest stale obecne, ale mimo to, warto
zajrzeć pod poszewkę fabuły. Znajdziemy tam pytania o wykorzenienie, o
tożsamość, która determinuje nasz los- takie wielkie tematy, ale wplecione we
wciągającą i intrygującą historię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.