Autorka: Geneen Roth
Tytuł: Kobiety,
jedzenie i Bóg
Przekład:
Małgorzata Fabianowska
Wydawnictwo: Świat
Książki
Rok wydania: 2012
Będąc w księgarni, zawsze szerokim łukiem omijam wszelkiego rodzaju
poradniki. Drażni mnie ten typ książek, ich strywializowany i autorytarny styl. I jeszcze ten opis na
okładce, który mówi o tym, że po przeczytaniu owego poradnika nasze życie
zmieni się diametralnie, a my będziemy innymi osobami. Pod warunkiem,
oczywiście, że będziemy się ściśle stosować do rad autora, który zazwyczaj ma
ogromne doświadczenie życiowe i stwierdził, że podzieli się nim z całym
światem.
Tematyka kulinarna, diety, zdrowe odżywianie to tematy, które dotyczą
każdego z nas, bo przecież jeść każdy musi. Powiedz mi co i jak jesz, a powiem
ci kim jesteś. Tak zdaje się mówić Geneen Roth, która napisała poradnik „Kobiety, jedzenie i Bóg". Autorka przez siedemnaście lat była na
różnych dietach, maltretowała swoje ciało. Raz miała ogromną nadwagę, innym
razem mało nie popadała w anoreksję. Ale dnia pewnego doznała oświecenia i
zmienił sie jej stosunek do jedzenia. By podzielić się swoimi doświadczeniami
zaczęła prowadzić warsztaty dla kobiet, które mają problemy z obżarstwem.
Główną tezą filozofii Roth jest przekonanie o tym, że sposób w jaki
podchodzimy do jedzenia jest odbiciem naszego życia. Według autorki żadna
dieta, katowanie się głodówkami, odrzucanie kalorycznych pokus nie przyniesie
skutku, jeśli nie będzie miało to związku z naszymi duchowymi potrzebami oraz z
całym światem. Cóż zatem mamy robić?
Roth prezentuje siedem zasad Żywieniowych (ortografię zachowuję za
tłumaczką), które mają zrewolucjonizować nasze podejście do jedzenia i na
zawsze zlikwidować problem kompulsywnego obżarstwa. Autorka swe zalecenia
popiera dowodami- historiami z terapii wziętymi, gdzie to uratowała dziesiątki
kobiet i zmieniła ich nastawienie do ciała.
Roth wskazuje na źródła problemu, zaprasza czytelników do pokoju
terapeutycznego, namawia do medytacji, ale powiem szczerze, że mnie nie przekonała.
Zbyt wiele w tym poradniku banałów. Nie jest chyba dla nikogo, kto jest
na diecie, lub próbuje zmienić swoje nawyki żywieniowe, żadnym novum
stwierdzenie, że trzeba jeść, gdy się jest głodnym. Wsłuchaj się w swoje ciało i jedz to, na co
masz ochotę. Nie zajadaj stresu. Cofnij się do czasów dzieciństwa i tam
poszukaj źródła swojej samooceny. Frazes na frazesie.
Na okładce jest umieszczona notka: „Być może zaczniesz czytać tę książkę, objadając się
chipsami. Prawdopodobnie odstawisz je już po pierwszym rozdziale. A kiedy
dojdziesz do ostatniego, będziesz zupełni inną osobą. Ogarnie cię
niepowstrzymany apetyt...na życie!".
Nie lubię chipsów, ale jedno wiem na pewno- po pierwszym, ani nawet po
ostatnim rozdziale nie odłożyłabym
paczki, którą właśnie rozpoczęłam.
Mag, powinnaś częściej recenzować poradniki - świetna lektura do kawy. Recenzji, nie poradnika - ma się rozumieć :)
OdpowiedzUsuńTo gdzie te chipsy...?
Drago, ja nie przepadam za chipsami, ale fryteczka bym wciągnęła :)
UsuńDokładnie tak samo ją odebrałam. Pełna banałów, naciągana, jej naczelne hasło też mnie nie przekonało. Jak widać - nie warto.
OdpowiedzUsuńAj, daj spokój, tyle już diet i książek o dietach przerobiłam,że w sumie pomyślałam, że może to jednak będzie coś ciekawego. A tu ani humoru,ani nowości. Dobrze, że to krótkie.
UsuńTrzeba było czytać, co o niej pisałam ;) Na pewno byś jej wtedy uniknęła.
UsuńHa! Czytałam, ale to było już po fakcie, książkę zamówiłam wcześniej, więc byłam zobowiązana recenzją, a by napisać recenzję, trzeba najpierw przeczytać książkę :) Ale powiem Ci,że sama byłam ciekawa, czy się z Tobą zgodzę. No i się zgadzam- w 100%
Usuń