Mamy zatem matkę, która ma córkę i ta córka ma synka. Matka to Hana, mieszka w niewielkiej wsi znajdującej się ponad sto kilometrów od Pragi. Hana niedawno pochowała męża i została sama w dużym domu. Eva, jej córka, jest aktorką w teatrze. Ma syna, jedenastoletniego Victora, z którym są problemy w szkole. Eva już nie ma siły, a na horyzoncie migoce jej życiowa szansa w postaci roli w dobrym serialu. No i Eva wpada na genialny w jej mniemaniu pomysł, że będzie najlepiej dla wszystkich, gdy Victor wyląduje u babci. Wtedy ona, Eva, będzie mogła oddać się wyczerpującej pracy, Hana będzie miała towarzystwo, a Victor zostanie odcięty od swoich łobuzerskich kolegów i może uda się jeszcze go zsoclalizować.
No i teraz sobie wyobraźcie - chłopak, który łapie Pokemony, non-stop siedzi na kompie i gra z kolegami i świata poza monitorem nie widzi, nagle trafia do nowej szkoły, ba, do zupełnie nowej wiejskiej rzeczywistości.
Szkoda mi było tego chłopaka. Matka zapracowana, bo przecież ktoś musi zarobić na chleb, a on puszczony samopas po prostu chciał zwrócić na siebie uwagę. Stąd te wszystkie jego wybryki.
W tej powieści po raz kolejny uwidacznia się jedna z najbardziej dla mnie rozpoznawalnych cech prozy tej pisarki. Otóż Soukupová jest specjalistką od ukazywania relacji w rodzinie. A robi to z różnych perspektyw, bowiem nie mamy tu do czynienia z jednym wszystkowiedzącym narratorem, ale z trzema pierwszoosobowymi opowiadaczami. I trzeba przyznać, że autorka w rewelacyjny sposób potrafi oddać emocje i myśli jedenastoletniego chłopca. Podobnie jest z postaciami Hany i Evy, choć większą część tej opowieści przedstawia nam właśnie Victor.
Ciekawym wątkiem jest relacja Hany i Evy. One kompletnie nie potrafią się ze sobą dogadać, bo wcale się nie słuchają! Niestety, jest to bardzo prawdziwe, bo przecież nam samym zdarza się nie słuchać drugiego człowieka, bo z góry zakładamy, że wiemy co on chce nam powiedzieć. Niestety, dopiero niedawno zaczęło się nieśmiało przebijać do społecznej świadomości hasło empatycznej komunikacji, choć mam wrażenie, że jeszcze dużo czasu nam zajmie uczenie się nie projektowania swoich lęków, zazdrości, złości na rozmówcę. A taka sytuacja ma miejsce non stop między dwiema bohaterkami. Eva czuje się cały czas atakowana przez matkę, a z kolei Hana uważa, że to córka na nią naskakuje. Nie ma w tej relacji przestrzeni na tę drugą osobę, są jedynie zaprzeszłe urazy i wzajemne obwinianie się. Przynajmniej na początku tej historii.
Ach i ten przewrotny tytuł. Bo co to znaczy najlepiej dla wszystkich? Czy w ogóle jest możliwa taka sytuacja, że każdy będzie zadowolony? Plan Evy być może by się udał, gdyby nie pewna okoliczność, która jeszcze bardziej wszystko skomplikowała, ale by się dowiedzieć o co chodzi, odsyłam do książki. Gwarantuję Wam, że to będzie dobrze spędzony czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.