Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

sobota, 6 marca 2021

Wyzwanie z Lubimyczytać.pl - marzec

 Kolejny miesiąc czytelniczego wyzwania z Lubimyczytać.pl. Tym razem czytamy:


Jak znaleźć takie książki w portalu? To proste. Wchodzimy tylko na stronę Lubimyczytać.pl (podlinkowałam wyżej) i wchodzimy w katalog=>książki i po lewej stronie mamy poniżej wyszukiwarkę tagów. Ja sobie wybrałam #poradniki dla rodziców i poniżej prezentuję Wam jeden z nich, który miałam przyjemność niedawno przeczytać. Zapraszam do lektury.

Ewa Tyralik-Kulpa, Uwaga! Złość!, Natuli, Warszawa 2020. 

Złość to emocja, która nie ma dobrego PR-u. Nie lubimy złośników, choleryków, czasami boimy się wybuchów czyjejś furii, ale Ewa Tyralik-Kulpa chce oswoić tego niemile widzianego gościa i mówi do nas: hej, ludzie, złość to bardzo ważny element naszego życia! To właśnie dzięki tej emocji, którą określa się mianem alarmującej, dowiadujemy się, że właśnie ktoś przekroczył nasze granice albo stwarza dla nas zagrożenie. To tylko dwa komunikaty, które złość nam przekazuje. Jest ich jeszcze kilka. 

Autorka tego złościowego poradnika jest z zawodu trenerką komunikacji i umiejętności społecznych, prowadzi wiele szkoleń z zakresu empatycznej komunikacji. Zanim zajęła się tematem złości naukowo, sama przeszła terapię Gestalt. Jest też zwolenniczką metody Alexandra Lowena (bioenergetyka, która akurat do mnie nie przemawia w ogóle) oraz promotorką komunikacji w duchu Porozumienia bez Przemocy (to akurat jest mi bliskie). 

 

Książka „Uwaga! Złość!” została wydana w serii rodzicielskiej, jednak temat jest oświetlany z różnych perspektyw i informacje z lektury przydadzą się nie tylko rodzicom, ale myślę, że każdy z nas znajdzie w tym tekście dużo cennych wskazówek i strategii na radzenie sobie w momencie zalewającej nas fali irytacji, która w kilka sekund może przekształcić się w prawdziwy sztorm. 

 

Ewa Tyralik-Kulpa zaczyna od tego, czym jest w ogóle złość oraz pokazuje jakie mity związane z tą emocją krążą w społeczeństwie. Badaczka opisuje jak działa nasz mózg w momencie silnego zdenerwowania, posiłkując się schematem jego budowy zaproponowanym przez Siegela. Na teorii tego badacza opowiada również o tym, co dzieje się z mózgiem człowieka w poszczególnych fazach dorastania. Autorka chce nas nauczyć zwracać uwagę też na sygnały płynące z naszego ciała, które ostrzegają przed zbliżającym się wybuchem.   

 

Fakt, w tej książce jest dużo merytorycznej wiedzy popartej nie tylko doświadczeniem badaczki, ale również badaniami tylu naukowców, że nawet nie jestem w stanie powtórzyć ich nazwisk 😊. Często pojawia się odwołanie do NVC czy też empatycznej komunikacji, są rysunki, tabelki, wszystko pięknie i przejrzyście wydane. I przyswojenie sobie wiedzy o złości dzięki tej książce jest naprawdę przyjemne, ale...no właśnie, zazwyczaj jak czytam coś z tematyki radzenia sobie z emocjami, empatycznej komunikacji, czy też Porozumienia bez Przemocy, to mam wrażenie, że fajnie to wygląda na papierze, ale już w życiu, gdy emocje nami targają, jest już zupełnie inaczej.  

 

Niestety, jestem typem osoby, która dystans między jedynką w skali złości, a dziesiątką pokonuje w pięć sekund. Nie udało mi się jeszcze ani razu zatrzymać się i przyjrzeć myślom-zapalnikom, bo u mnie, mam takie wrażenie, od razu „gadzi mózg” odcina mnie od kory nowej i włącza mi się tryb ataku. 

Ale jest nadzieja, ponieważ nasze mózgi są tak genialne, że można je ćwiczyć w każdym wieku i im bardziej się staramy, więcej praktykujemy, to w końcu „zapisujemy” nowy schemat i to on nam się włącza z automatu, gdy górę biorą silne emocje. 

 

To czego mi zabrakło w tej książce to omówienie tematu „zarażania” się złością. Bo bardzo fajnie autorka pokazuje jak sobie poradzić z wrzeszczącym w histerii dzieckiem, tylko ta sytuacja jest przeznaczona raczej dla osób, które mają stalowe nerwy. Niestety, złość jest zaraźliwa i nie zawsze mamy też możliwość np. zostawienia na chwilę dziecka, by samemu się uspokoić. Poza tym wydaje mi się, że te dzieci ze scenek przedstawianych w parentingowych poradnikach są hmmm, jakby trochę nierealne...rzadko się chyba zdarza, by dwulatek albo trzylatek był w stanie wysłuchiwać tłumaczenia rodzica (nawet po opadnięciu emocji), on już jest w innej sytuacji i tamten epizod w ogóle go nie interesuje. Tak mi się to rysuje z obserwacji innych rodziców i znajomych dzieci oraz z rozmów z innymi mamami. 

 

Warto więc czytać takie poradniki, które nie zawsze przystają do życia? Ano warto, bo zawsze można się czegoś nowego dowiedzieć, można próbować wcielać życie i nie zrażać się porażkami. I nie ma co ukrywać, całkiem przyjemnie się czyta rzecz, która oswaja potwora złości w całkiem sympatyczny i merytoryczny sposób. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.