Luty dał mi trochę popalić. Przez cały miesiąc nasz Gałganek chorował, a co za tym idzie, nie chodził do żłobka. Konsekwencją tego wszystkiego był brak czasu na spisywanie swoich wrażeń z lektur i dzielenie się nimi z Wami tutaj na blogu. Dlatego wraz z końcem miesiąca wrzucam podsumowanie tego, co udało mi się przeczytać w lutym.
1.
Gail Honeyman, Eleanor Oliphant ma się
całkiem dobrze, przeł. Magdalena Słysz, Harper Collins Polska, Warszawa
2017.
Tę książkę udało mi się
zrecenzować i pewnie niedługo wrzucę tu notkę z lektury. Bohaterka mnie na początku irytowała, ale
szybko zdobyła moją sympatię. Polecam bardzo, świetna lektura, szkoda, że
wydawnictwo nie zainwestowało w odpowiednią promocję tego tytułu, bo gdyby nie
DKK w życiu bym się o nie j nie dowiedziała.
2. Mira Marcinów, Bezmatek,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2020.
Recenzja TUTAJ.
3. James Gould-Bourn, Mój tata panda, przeł. Ewa Penksyk-Kluczkowska, Marginesy, Warszawa
2021.
Ciepła historia o tym jak
tata się stara, by synek się nie dowiedział, że stracił pracę i teraz nie mają
za co żyć. I pewnego pięknego dnia wpada na genialny pomysł, że będzie w parku
wraz z innymi ulicznymi artystami, zarabiał na życie jako panda. Tańcząca
panda. Dodam tylko, że syn i tato są po traumatycznych wydarzeniach. Rok
wcześniej w wypadku zginęła mama. Synek był z nią w samochodzie i przeżył. Od
tego momentu się nie odzywa.
Wciągająca fabuła i pięknie pokazana relacja, a raczej jej budowanie na nowo. Do tego nietuzinkowi i zabawni bohaterowie z tańczącą na rurze Lucy na czele, która rzuca mięsem na lewo i prawo. Taka trochę bajka dla dorosłych i dla dzieci też się nada.
4. Walter Tevis, Gambit
królowej, przeł. Hanna Pustuła-Lewicka, Czarne, Wołowiec 2020.
Nie sądziłam, że książka, w której większość tekstu dotyczy gry w szachy, tak mnie wciągnie. Ale nic Wam tu nie zdradzę, bo napisałam o tym więcej i na dniach pewnie wrzucę. :)
5. Michel Laub, Dziennik
upadku, przeł. Wojciech Charchalis, Pauza, warszawa 2020.
Po tę książkę sięgnęłam, bo
bardzo ją zachwalali na literackim podsumowaniu 2020 roku (Nogaś, Sobolewska i
Małochleb). No cóż, książeczka niewielkich rozmiarów, ale daje po pysku.
Pokazany problem Holocaustu, ale od zupełnie innej strony. Główny bohater jest
żydowskiego pochodzenia. Jego dziadek przeżył wojnę i obozy i wokół jego
postaci narosło mnóstwo mitów w rodzinie. Wnuczek, który jednocześnie jest
narratorem, zaczyna widzieć, że
przeszłość dziadka staje się usprawiedliwieniem na wszystko, co po ocaleniu
wyprawiał, na to, jak traktował rodzinę. Bohater jest skażony pewnym
wydarzeniem ze swojej szkoły, w której uczyli się głownie Żydzi. Był tam też
chłopak-goj, którego żydowscy koledzy dręczyli. Książka daje do myślenia,
pokazuje, że Żydzi to nie tylko ofiary i że Holocaust może być też wygodną
wymówką do stosowania przemocy nie tylko fizycznej, ale też i psychicznej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.