No
to ja mam trzy takie książki, ale każda z nich to inny przypadek.
1.
„Obsoletki” Justyna Bargielska- jest to małych rozmiarów książeczka, ot
zaledwie kilkadziesiąt stroniczek, ale robiłam do niej aż pięć podejść. W końcu
ją przeczytałam, ale nie podzielam ogólnego zachwytu nad prozatorskim debiutem
Bargielskiej.
2.
„Obfite piersi, pełne biodra” Mo Yan – jest to jedna z niewielu książek, której
nie zdołałam przeczytać do samego końca. Drażnił mnie bohater, drażniła mnie
historia, ale przede wszystkim drażnił mnie przekład przepełniony durnowatymi
zdrobnieniami.
3.
„Bambino” Inga Iwasiów- próbowałam 4 razy. Zaczynałam, czytałam kilka stron i
odkładałam. Nie mogłam się wgryźć w fabułę. Efekt- książka poszła do wymiany w
stanie nienaruszonym za to z autografem autorki.
Nie przebrnęłam przez "Silmalirion" Tolkiena - zabierałam się 3 czy 4 razy, zawsze utykam mniej więcej w 1/3. Gubię się w szczegółach. Jak to kiedyś trafnie określił mój kumpel, tam jak któryś elf idzie w krzaki się odlać, to wraca z innym imieniem...
OdpowiedzUsuń:))))
Usuńmam podobne 'przygody' z Bambino - próbowałam do tej pory trzy razy, za każdym razem doszłam nieco dalej niż za poprzednim, ale jeszcze się nie poddałam. wierzę, że jednego pięknego dnia skończę :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia życzę. Ja się poddałam
Usuń