Autor: Gavin Extence
Tytuł: Wszechświat
kontra Alex Woods
Przekład: Łukasz
Małecki
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2014
Zawsze łatwiej podporządkować się ogółowi, ale wiara w
zasady zakłada, że należy robić to, co słuszne, a nie to, co łatwe.
(Pan
Peterson)
Siedemnastoletni
Alexander Morgan Woods został zatrzymany na granicy w Dover. Zachowywał sie
dziwnie, siedział bez ruchu i słuchał głośno muzyki klasycznej. W samochodzie
znaleziono spory woreczek marihuany, niebagatelną sumkę pieniędzy oraz pasażera
w nieco odmiennym stanie, Pan Peterson bowiem podróżował w urnie, zażywając już
świętego spokoju. Tak zaczyna się historia, która wbrew pozorom ma racjonalne
wytłumaczenie i by ją zrozumieć musimy cofnąć się wraz z bohaterem siedem lat
wstecz. A wtedy...
... meteoryt
wielkości pomarańczy przebija się przez dach domu Woodsów i uderza dziesięcioletniego
wówczas Alexa w głowę. Chłopak zapada w dwutygodniową śpiączkę, a gdy się budzi
jest najsłynniejszym dzieciakiem na świecie. Nic dziwnego, jako jedna z dwóch osób
w historii przeżył uderzenie odłamkiem planetoidy. Po tym doświadczeniu
pozostała chłopcu padaczka psychomotoryczna, blizna na głowie oraz skłonności
do filozofowania.
Poznanie Pana
Petersona, starego Amerykanina, weterana wietnamskiego, działacza Amnesty
International, który po śmierci żony zaszył się w swoim gospodarstwie jest dla
Alexa początkiem prawdziwej przyjaźni. Pan Peterson zaraża chłopca swoją pasją
do książek Kurta Vonneguta. Wydawać by się mogło, że więź, jak się między nimi
zawiązuje będzie relacją dziadek-wnuk, ale szybko Pan Peterson zaczyna
traktować Alexa jak równego sobie. Stąd zyskuje partnera do dyskusji o sprawach
egzystencjalnych. W ten sposób Extence porusza w swym świetnym debiucie
prozatorskim problemy pacyfizmu, moralności, ale to są tylko wątki poboczne.
Dla mnie głównymi
problemami, które nurtują autora są indywidualizm i eutanazja. Brzmi poważnie i
ciężkostrawnie? Na pewno, ale zapewniam was, że wyobraźnia Extenca i jego
sprawność literacka jest na tak wysokim poziomie, że nie będziecie chcieli
skończyć książki. Dlaczego?
Jest w niej mnóstwo
angielskiego humoru, rewelacyjne dialogi, do tego każda z postaci to mocno
zindywidualizowana osobowość, której nie można zapomnieć.
Pełno dziwaków w
tej powieści, bohaterowie to ludzie, którzy odstają od społeczeństwa. Już nawet
nie chodzi o to, że Alex zarobił meteorem w głowę, ale jego postawa życiowa,
prostolinijność, urocza naiwność w podejściu do wiedzy jest dość niespotykana u
dziesięciolatków. W tym wieku chłopcy raczej uganiają się za piłką, a nie
zaczytują książkami o wszechświecie i nie zakładają Świeckiego Kościoła Kurta
Vonneguta, gdzie rozmawiają o książkach tego amerykańskiego pisarza.
Swój swego
przyciągnie, więc nic dziwnego, że oprócz Pana Petersona, Alex zaprzyjaźnia się
z oryginalną nastolatką Ellie, będącą połączeniem stylu emo z gotką. Klnie jak
szewc, ale to właśnie ona, choć zupełnie nie rozumie wywodów młodszego
przyjaciela, staje się osobą, która ściąga go nieco na ziemię.
Następna w kolejce
jest matka Alexa, tarocistka prowadząca sklep okultystyczny. Kobieta samotnie
wychowuje syna, a do pomocy ma dwie lesbijki. Jak widać młodzieniaszek od
najmłodszych lat jest otoczony samymi kobietami, co na pewno ma również wpływ
na jego postrzeganie rzeczywistości.
Co tu dużo mówić,
pokochałam wszystkich miłością szaloną i im byłam bliżej końca historii Alexa,
tym bardziej nie chciałam jej zakończyć. Extence stworzył bowiem powieść
niesamowitą, ciepłą, ale też i smutną.
„Wszechświat kontra
Alex Woods" to opowieść o próbach radzenia sobie z samotnością, to
postawienie pytania o to, na ile możemy decydować o swoim życiu i o jego
zakończeniu, to również historia przepięknej przyjaźni i jej granic.
Książka porusza
trudny temat eutanazji, ale nie jest to naszpikowana moralizatorskimi tezami
narracja. Extence z dystansem podchodzi do problemu, wykazuje się przy tym
subtelnością, nie narzuca swojego poglądu, ale stara się ująć problem z rożnych
perspektyw.
Zawsze podchodzę z
nieufnością do książek, które wydawca promuje jako jedną z najlepszych powieści
jakie kiedykolwiek będzie dane mi przeczytać. Tym razem jednak zaryzykowałam i
muszę przyznać, że...tak to jest TA książka, stawiam ją na mojej półce z
lekturami, bez których życie byłoby mniej znośne.