Tytuł: 1945. Wojna
i pokój
Wydawnictwo: Agora
S.A.
Rok wydania: 2015
Niusia chodziła na szaber, bo chciała się
urządzić po wojnie.
Werner przeżył przeprawę przez Zalew Wiślany,
gdy wraz z rodziną musiał uciekać z terenów Prus Wschodnich.
Roman Winiarski przyjechał do Jabłonowa spod
Lwowa.
Stanisław Szroeder (spolszczone nazwisko) –
Kaszub, zdezerterował z Wermachtu.
Bolesław Drobner - pierwszy powojenny
prezydent Wrocławia.
Franciszka Oliwa- wychowawczyni w otwockim
Domu Dziecka Żydowskiego.
Warszawa.
Wrocław.
Sanok.
Rok 1945, jaki był? Koniec wojny, ludzie
powinni się cieszyć, że skończyło się piekło na ziemi, ale tak naprawdę piekło
dopiero się zaczynało: Ja pani powiem:
szczęście w 1945 roku miał ten, kto przeżył tamten rok (...)Życie wtedy nic
warte nie było. Strzelali wszyscy do siebie jak do zająców.* - wspomina
jeden z rozmówców Magdaleny Grzebałkowskiej.
Jedenaście historii z różnych rejonów Polski,
opowieści Polaków, Niemców, Kaszubów, Ślązaków przeplatane ogłoszeniami z gazet
tworzą obraz wstrząsający.
Jak opisać Warszawę z 1945 roku? Gruzy,
trupy- o tym wszyscy już pisali. Grzebałkowska musiała również jakoś ugryźć temat,
ale z jej tekstu unosi się fetor gnijących ciał, które poddano ekshumacji. Nie
mogłam nic przełknąć podczas lektury, bo reporterka upodobała sobie detal, jako
sposób opisywania rzeczywistości. Do tego jeszcze wykazała się talentem w
tworzeniu sensualnych opisów. Ten fetor wchodzi więc we wszystkie zakamarki
mieszkania. Jest nie do wytrzymania.
Magdalena Grzebałkowska swoje reportaże
oparła na historiach żyjących jeszcze ludzi, choć w tych tekstach pojawiają się
również osoby nieżyjące. Oddała głos swoim bohaterom, którzy w tamtym czasie mieli
po 9-20 lat, byli dziećmi lub wkraczali w wiek młodzieńczy. Wracamy więc z nimi
do czasów dzieciństwa i obserwujemy rok 1945 z perspektywy młodych ludzi, dla
których nie liczyły się międzynarodowe pakty, ale problemem było oddanie lalki,
by mieć pieniądze na jedzenie.
Reporterka w czasie poszukiwania swych
bohaterów nie rozstawała się z książką „Pamiętnik osadników Ziem
Odzyskanych" pod red. Zygmunta Dulczewskiego i Andrzeja Kwileckiego, tam
znalazła kilka osób, które postanowiła odwiedzić.
Ta książka miażdży emocjonalnie. Grzebałkowska
nie pisze o Historii, ona szuka zwykłych ludzi, chce zagłębić się w
codzienność. Pisze o repatriantach, o wygnanych Niemcach i wszystko nagle
nabiera odcieni, nie jest tylko czarno-białe. Jest w tych tekstach ironia, jest
mnóstwo strachu i przerażenia, braku zaufania: Na lodzie Zalewu Wiślanego solidarności nie ma. Ludzie zapamiętają
kobietę, której konie odmówiły posłuszeństwa. Wołała o pomoc. Bezskutecznie.
Tylko się każdy gapił. Albo nieszczęśników, którzy wpadali do wody. Wystarczyło
podać im drąg, kawałek szmaty, cokolwiek. Ale szybko tonęli, bo nikt nie
zamierzał nikomu nic podawać.**
Wiele razy podczas lektury nóż mi się w
kieszeni otwierał np. gdy czytałam reportaż „Nie jesteśmy przecież
Niemcami" o Czesławie Gęborskim - komendancie obozu pracy w Łambinowicach,
który znęcał się na niemieckimi jeńcami.
Codzienność najlepiej widoczna jest w
dziennikach prasowych, dlatego Grzebałkowska między reportażami umieściła ogłoszenia
z ówczesnych gazet. Heroiczne i tragiczne losy bohaterów zestawione zostały
zatem z rutyną powojennej rzeczywistości, w której ktoś kogoś szuka, ktoś chce
pozbyć się dziecka, ktoś otwiera nowy sklep albo kawiarnię, ktoś zaprasza na
kabaret.
Aby obraz roku 1945 był pełniejszy, teksty
zostały bogato zilustrowane zdjęciami, które świetnie uzupełniają się z
sensualnym stylem reporterki.
Grzebałkowska nie miała ambicji, by opisywać
i analizować dogłębnie ten szczególny w historii czas, chciała pokazać
codzienność, ludzi, którzy próbowali odnaleźć się w nowej przestrzeni, zasygnalizować
pewne problemy, które do dnia dzisiejszego leżą zakopane gdzieś w
podświadomości. Nie jest to zatem lektura lekka, ale na pewno obowiązkowa.
* M. Grzebałkowska, 1945. Wojna i pokój,
Wydawnictwo Agora S.A., str. 344, 346.
** M. Grzebałkowska, 1945. Wojna i pokój,
Wydawnictwo Agora S.A., str. 54.