Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

poniedziałek, 1 lutego 2016

Katarzyna Berenika Miszczuk "Szeptucha"




Autorka: Katarzyna Berenika Miszczuk
Tytuł: Szeptucha
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2016




Na samym początku, jeszcze przed prologiem przeczytałam takie oto zaproszenie: Drogi Czytelniku, czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, co by było, gdyby Mieszko I nie przyjął chrztu? Czy nadal wierzylibyśmy w pogańskich bogów? Jak dzisiaj wyglądałoby nasze państwo?
Zapraszam Cię na magiczną podróż do innej rzeczywistości...
Katarzyna Berenika Miszczuk

Oczywiście zaproszenie przyjęłam, gdyż słowiańskie wierzenia i tematyka szeptuch pasjonuje mnie od momentu, gdy przeczytałam „Boginie z Žitkovej” Katheřiny Tučkovej. Myślałam, że książka Katarzyny Bereniki Miszczak będzie podobna. O bogowie, jakże się myliłam!

XXI wiek, Królestwem Polskim rządzi Mieszko XII. Nie jest źle – bezrobocie prawie zerowe, biedy nie ma, a nasz kraj jest jednym z najpotężniejszych mocarstw w Europie. Królowi udało się nawet podpisać pakt o nieagresji z Mocarstwem Rosyjskim (przyznać muszę, że autorka ma niesamowicie rozwiniętą wyobraźnię, co udowadnia nie tylko opisując polityczną sytuację Królestwa, ale również przedstawiając perypetie głównej bohaterki).

Gosława Brzózka właśnie skończyła medyczne studia i teraz musi udać się na roczny staż do szeptuchy, by mogła w przyszłości pracować jako lekarka. Goście na samą myśl o opuszczeniu Warszawy i udaniu się do rodzinnych Bielin- rodzinnej wsi, która położona jest pod Łysą Górą – robi się słabo. Nic dziwnego, bohaterka jest typową mieszczką z manią na punkcie higieny oraz z rozwiniętą fobią na punkcie kleszczy, robali, zarazków, bakterii i innego ustrojstwa. I idź tu teraz z tymi wszystkimi przypadłościami do jakiejś starej baby, która wierzy w czary ( w XXI wieku!) i w bogów, na pewno mieszka w chacie bez kanalizacji, w ciemnym lesie, gdzie jeszcze na dodatek pełno dzikiego zwierza. Masakra! Zresztą, o jakich bogach my mówimy? Przecież oni nie istnieją i są tylko pozostałością po starych słowiańskich zabobonach.

Z takimi myślami Gosia trafia do szeptuchy. I tu całe moje wyobrażenie o guślarkach runęło w gruzach. Jarogniewa, w skrócie – Baba Jaga- to prawdziwa biznes woman. Zgrabiona, mówiąca gwarą, z obowiązkową chustką kwiecistą na głowie i czarnym kocurem z uszczerbionym uchem w chałupie. A chałupa jednoizbowa, coś tam na piecyku pyrka- jak u prawdziwej wiedźmy. Ale, gdy tylko drzwi za klientami się zamkną, Baba Jaga zrzuca chustkę, prostuje plecy i zaczyna mówić normalnym językiem. Chałupa okazuje się tylko miejscem pracy, natomiast prawdziwy dom – eeee, to już inna sprawa. Willa po drugiej stronie ulicy zadowoliłaby najbardziej wybrednego mieszczucha.

Może nie będzie tak źle – myśli sobie Gosia- nauczy się tego, co potrzeba, odbębni staż i wróci do Warszawy, by zacząć wymarzoną pracę jako lekarka. I pewnie by tak było, gdyby nie fakt, że według przepowiedni, nasza bohaterka jest widzącą i tylko ona jedna może zerwać kwiat paproci, który zakwita raz na dwanaście tysięcy trzysta czterdzieści pięć pełni księżyca, czyli mniej więcej raz na tysiąc lat. A o kwiat walczą bogowie, których zdaniem Gosi nie ma oraz Mieszko- tajemniczy przystojniak, na którego widok ślinianki Gosławy pracują szybciej, a serce uderza mocniej. Komu przypadnie kwiat paproci?

Powieść Katarzyny Bereniki Miszczuk to wariacka podróż w świat słowiańskich legend, z którymi autorka sobie nieźle pogrywa. Pisarka sili się na humor językowy, co jej średnio wychodzi, za to jeżeli chodzi o humor sytuacyjny to muszę przyznać, że na tym polu radzi sobie rewelacyjnie. Do tego jeszcze świetnie dozuje napięcie, bo „Szeptucha” łączy w sobie nie tylko elementy powieści fantasy, w której zło walczy z dobrem, a strony książki zapełnione są utopcami i innymi upirami, ale również pojawiają się wątki zapożyczone z horrorów, gdzie polowanie na wąpierze żądne krwi może wpędzić do grobu.

Książka ma również charakter edukacyjny, z niej dowiecie się jak zwalczać parchy naturalnymi sposobami, co zrobić, gdy krowa daje za mało mleka, jak zmusić męża do utrzymywania porządku oraz co może zwalczyć wszelkie bolaki.

Jednym słowem- pomieszanie z poplątaniem. Humor, wartka akcja, bohaterowie, których nie sposób nie polubić, świetnie skreślony obraz polskiej wsi, w której nadal wielbi się bogów i rady szeptuchy stawia się ponad zalecenia lekarzy.


Można tę powieść włożyć między czytadła, ale te z wyższej półki, bo pod poszewką świetnie opowiedzianej historii kryje się pytanie o nasze przywiązanie do tradycji, do korzeni. Miszczuk umiejętnie zderza ze sobą dwie rzeczywistości: świat, który gna do przodu i wymyśla coraz to nowe rozwiązania ułatwiające życie, gdzie wszystko, co naturalne można zastąpić techniką oraz ten, w którym żyje się wolniej, kultywuje stare tradycje, mające zapewnić przychylność bogów. Który z nich jest nam bliższy?
KLIKNIJ W ZDJĘCIE
 Książka ma premierę 03.02.2016 roku.


2 komentarze:

  1. A wiesz, że chętnie przeczytam :) To zdecydowanie moje tematy :)I jakoś temat szeptuch jest mi bliski, bo dawno temu, kiedy jeszcze nie wierzyła w siebie zupełnie (bo teraz pracuję nad tym, żeby było coraz lepiej) miałam pomysł na, ba nawet zaczęłam pisać, powieść o szeptusze właśnie. Ale to było jeszcze przed tym, nim w tak wielu książkach zaczęła się pojawiać ta postać :)Teraz mi żal, że nie uwierzyłam w swój pomysł :P Ale mam nauczkę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula, co Ty, przecież to nic straconego, przecież możesz jeszcze sobie pisać, a nawet myślę,że powinnaś uwierzyć w siebie i się zabrać do roboty :) Trzymam kciuki.

      Usuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.