Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

wtorek, 8 maja 2012

Elfriede Jelinek "Jesteśmy przynętą kochanie!"






Autorka: Elfriede Jelinek
Tytuł: Jesteśmy przynętą kochanie!
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2009







„Jesteśmy przynętą kochanie!” to debiut literacki austriackiej Noblistki. Podobno Jelinek pisała tę powieść, będąc w głębokiej depresji. Autorka „Żądzy” zamknęła się w pokoju z telewizorem, odizolowała się od świata i wpadła w pisarski amok. To, co stworzyła nie mieści się w żadnej szufladce teoretycznoliterackiej. Po opublikowaniu jej debiutanckiego tekstu w 1970 roku, niemiecka krytyka stwierdziła, że „Jesteśmy przynętą kochanie!” na długo pozostanie niedoścignionym eksperymentem literackim.

Na początek-instrukcja obsługi. „tę książkę należy samowolnie zmieniać. należy wymienić podtytuły. należy dać się ponieść & w ogóle porwać na ZMIANY wykraczające poza granice legalności. nie stworzę żadnych sztucznych ograniczeń których nie potrafisz przezwyciężyć. zbliżę się do ciebie (…)”. Jelinek dotrzymuje słowa wypowiedzianego na wstępie, dając czytelnikowi do rąk powieść, która wymyka się wszelkim regułom.
Autorka „Pianistki” zabiera czytelnika w szaloną podróż przez labirynty kultury masowej. Bohaterami jej powieści są postaci znane czytelnikowi z popularnych seriali, reklam, bajek. Odbiorca spotka tu więc batmana (zasady ortografii przyjmuję za autorką) z wiernym mu zawsze robinem, pojawia się myszka miki wraz z minnie i goofym, king kong, supermann, the beatles, a nawet john kennedy. Austriacka pisarka wypożycza sobie postaci ze świata popkultury i umieszcza je w absurdalnych sytuacjach. Nie tylko ukazuje bohaterów w krzywym zwierciadle i obdarowuje ich nowymi, zupełnie freakowymi biografiami, ale też podważa ich tożsamość. Oto John, który przypomina do złudzenia Johna Lenonna, nagle zaczyna wypowiadać się, stosując żeńskie końcówki, czy też otto- bohater, który raz jest hydraulikiem, to znów pogromcą gangsterów, czy też romantycznym kochankiem.

Fabuła powieści przypomina swą poetyką serial telewizyjny albo raczej kilka seriali. Każdy z podrozdziałów zdaje się być innym kanałem w TV, a narrator, który włada pilotem, skacze po programach, nie dając czytelnikowi chwili, na złapanie oddechu. Jeden groteskowy obraz nakłada się na drugi, historia goni historię. Mamy tu do czynienia z serialami gangsterskimi, science- fiction, fantasy oraz z romansami. Jelinek miesza konwencje, łamiąc przy tym wszelkie zasady gramatyczne i ortograficzne. Jedynym znakiem interpunkcyjnym wykorzystywanym przez pisarkę jest kropka. Zdania natomiast są wykoślawione i wymykają się wszelkim stylistycznym regułom. Na początku może to stanowić pewną barierę komunikacyjną, ale jeżeli przeskoczymy na wyższy poziom, bariera znika i jesteśmy w stanie poddać się eksperymentowi, do którego zaprasza nas pisarka.

Akcja toczy się pod koniec lat sześćdziesiątych. W Ameryce był to okres, w którym rozkwitała kontrkultura hipisowska, a hasło: drugs, sex & rock’n’roll, pojawiało się niemal wszędzie. Ale był to również czas,  wojny w Wietnamie. Echa tych wszystkich wydarzeń możemy odnaleźć w „Jesteśmy przynętą kochanie!”. Jelinek już od swojego debiutu jawi się jako pisarka zaangażowana. Za pomocą krzywego zwierciadła piętnuje „american dream”. W zawoalowany sposób krytykuje współczesny pracoholizm, kult pieniądza, standardy piękna narzucane przez media i panującą ogólną znieczulicę. Pisarka stawia gorzką diagnozę: „wyzwania dnia codziennego sprawiły, że coraz więcej osób w kwiecie wieku odczuwa wyczerpanie i przeciążenie, nowoczesnej kobiecie nie przysługuje 40 godzinny tydzień pracy ani stan spoczynku. Z tego powodu na porządku dziennym jest zjawisko przedwczesnego zużycia”. Pędzimy, żeby nie wypaść z obiegu, by być trendy i nawet nie zauważamy, że taki tryb życia wypala. „przy wyczerpującej pracy nowoczesnemu człowiekowi brakuje czasu na przyjemności które życie czynią wartym życia na taniec muzykę dziewczyny pogawędki zabawę dyskusje dokształcanie dobrą książkę etc. właściwie szkoda że nowoczesny człowiek nie ma już żyłki do korzystania z życia co tak cenili sobie nasi dziadowie”. Przychodzimy zmęczeni z pracy, zamykamy się w swych domach i nawet nie znamy sąsiadów. Jelinek drwi ze współczesnego społeczeństwa, które wychowywane jest na medialnej kulturze kiczu. „Jesteśmy przynętą kochanie!” to nie tylko literacka zabawa w dekonstrukcję formy powieściowej, ale również trafna diagnoza współczesnego konsumpcjonizmu i rzeczywistości kreowanej przez media.

13 komentarzy:

  1. Świetna recenzja, ale, wybacz- ja się z panią Jelinek nie zaprzyjaźnię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Agnesto. Wiem,że omijasz Jelinek :) Ja też nie wszystko jej trawię,a ten debiut jest ciężki, ale ja lubię książki, z którymi trzeba trochę powalczyć.

      Usuń
    2. Ostatnio nie mam nastroju na takie walki ;-)Ale już przechodzę co nieco do ambitniejszych lektur ;-)

      Usuń
  2. Mam z Jelinek problem - szczerze mówiąc trochę się jej boję. Czytałam "Pianistkę" dobrych kilka lat temu i nie było to przyjemne doświadczenie. Nie chcę powiedzieć, że książka była zła, ale miałam po niej niesmak, choć ciężko mi sprecyzować, na czym polegał. To tak, jak przejście nocą przez park - niby go znasz na wylot, ale jednak masz ciarki i chcesz mieć to jak najszybciej za sobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też mam z nią problem, leczę się po jej książkach, bo większość, które czytałam była dość brutalna, ale mimo wszystko coś mnie do nich ciągnie- dobrze to ujęłaś z tym parkiem :). Przynajmniej w tej kwestii literackiej się zgadzamy :)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Czasem nawet nam się trafi :):):)

      Usuń
  3. Hmm jakoś z Jelinek mi wciąż nie po drodze. Ale chciałabym w końcu coś jej przeczytać. Do niektórych książek trzeba dojrzeć po prostu;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też tak mam, że do niektórych książek dojrzewam, ale Jelinek to rzeczywiście specyficzna proza

      Usuń
  4. Pytanie: czy przy zakupie owej książki są jakieś "medykamenty" gratis?;-)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę mnie zaciekawiłaś, ale nie jestem pewna, czy akurat ta książka przypadnie mi do gustu. Czy wszystkie jej dzieła są takie pokręcone?

    OdpowiedzUsuń
  6. No właśnie nie są. To jest jej debiut, później, mam wrażenie, że jej twórczość poszła w inną stronę, choć w przypadku Jelinek ciężko ją zaszufladkować. Ona lubi kombinować z formą. Przez Amatroki nie przebrnęłam, ale z kolei Żądzę połknęłam, choć ją później odchorowałam. To specyficzna proza, brutalna bardzo. Jeżeli nic jej nie czytałaś, to nie radzę zaczynać od tej powieści. Ale Żądza, albo Pianistka- jak najbardziej.

    OdpowiedzUsuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.