Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Szymon Hołownia, Marcin Prokop "Bóg, kasa i rock'n'roll"


 

 
Autorzy: Szymon Hołownia, Marcin Prokop
Tytuł: Bóg, kasa  i rock’n’roll
Wydawnictwo:  Znak
Rok wydania: 2011.





Od jakiegoś czasu na rynku księgarskim jest widoczna tendencja do wydawania książek przez ludzi mediów. Niedawno Znak wypuścił na scenę literacką rozmowy Wojciecha Mana i Krzysztofa Materny, teraz z kolei przyszła pora na inny rozpoznawalny telewizyjny duet. Oto bowiem Szymon Hołownia i Marcin Prokop zdecydowali się pokazać szerokiej publiczności od nieco innej strony. Zamiast wygłupiać się przed kamerami, Panowie zasiedli w miękkich fotelach i zaczęli dyskutować. A dyskusje owe dotykają spraw fundamentalnych, więc warto byłoby je zarejestrować i wydać ku pożytkowi przyszłych pokoleń, co też właśnie uczyniono.  O czym zatem rozmawiają nasi prezenterzy?

„Bóg, kasa i rock’n’roll” to zapis siedmiu rozmów, w których Panowie próbują przedstawić swoje poglądy na temat Boga, Kościoła, pieniędzy, zjawisk popkulturowych, życia zakonnego i modlitwy. Książka jest zaproszeniem do dialogu, jest spotkaniem dwumetrowego profanum z miłośnikiem sacrum, jednak nikt nikogo nie chce tu przekonywać do swoich racji i przeciągać interlokutora na drugą stronę, bo jak zastrzega w jednym z rozdziałów  Szymon Hołownia: „ Nigdy nie jest dobrym pomysłem siadanie do rozmowy z przekonaniem, że koniecznie musimy osiągnąć dogmatyczny kompromis. Więcej luzu. My jesteśmy tu, oni są tam. Możemy się szanować, ale nie musimy się pozbawiać czegoś przystępując do dialogu. To do niczego nie prowadzi.”

Od razu wyjaśnijmy sobie jedną rzecz- nie jest to dzieło wybitne, ale nie taka jest jego funkcja, „Bóg, kasa i rock’n’roll” ma być przede wszystkim użyteczna, ale nie jest to również podręcznik do obsługi świata duchowego i świeckiego.
W dyskusji, którą Panowie prowadzą, Hołownia jest tym od spraw chrześcijańskich, natomiast Prokop prezentuje agnostyczny sceptycyzm. Pytania, które prezenter zadaje autorowi „Monopolu na zabawienie” są kwestiami dotyczącymi każdego z nas- dlaczego akurat mamy wybierać chrześcijaństwo, skoro tyle w nim sprzeczności i niekonsekwencji. Kościół nie „nadanża” za współczesnością, nie potrafi nawiązać dialogu, jest archaiczny, a jego nauczanie wpada w komunikacyjną pustkę. A co z odwiecznym pytaniem o zło, bo skoro Bóg jest Miłością i jest wszechmogący, to jak mógł dopuścić do masakry w Ruandzie? A co z Jezusem, który umarł na krzyżu, ale zmartwychwstał? Zstąpił na ziemię i stał się człowiekiem, więc może Elvis, który też był człowiekiem, również żyje? Jak zrozumieć łaskę powołania i świadome oddanie się w „niewolę” do zakonu? Czy zakon to nie jest czasami inna forma więzienia? Czy mnich, wkładając habit nie jest kimś w rodzaju Batmana, który wraz z przebraniem zyskuje nową tożsamość? A wolna wola to nie pic na wodę? Bo jaka to wolna wola, skoro Bóg i tak wie co postanowimy, co zrobimy, więc tak naprawdę wszystko to jest ściema. Hołownia stara się rozwiać wątpliwości swojego przyjaciela, wspina się na wyżyny metaforyki i porównań, cytuje Pismo, ale opiera się też w dużej mierze na własnym doświadczeniu. Czasami się wymądrza, ale nigdy nie narzuca swoich prawd, nie jawi się jako autorytet, choć jego wiedza jest ogromna, podobnie jak zdrowy dystans do katolicyzmu i jego polskiej wersji.

Prokop z kolei stara się wyjaśnić swemu interlokutorowi mechanizmy rządzące współczesnym zepsutym światem. Świetnie rozbraja na czynniki pierwsze fenomen idola we współczesnej kulturze, wyjaśnia swojemu chrześcijańskiemu koledze skąd się bierze u ludzi zamiłowanie do gotówki, stara się wytłumaczyć dlaczego współczesny człowiek odchodzi od Kościoła i szuka szczęścia w popkulturze. Prokop przeprowadza rewelacyjną interpretację marketingowych przykazań, wykazując, że są one zaczerpnięte z teologii: „Pierwszym przykazaniem byłoby:  ‘Łam zasady’. Według mojej oceny Jezus nie był miękką łapką, jak chciałyby go widzieć starsze panie w ciepłych beretach, tylko radykalnym wywrotowcem. Bardziej Che Guevarą niż Ivanem Komarenko. Podważył zastane reguły i zaoferował nowe. Współczesna  cywilizacja oparta na kulcie jednostki, na pochwale indywidualizmu, w naturalny sposób ceni bunt. Łamanie barier, kwestionowanie porządku traktowane jest jako generator postępu. Zatem buntując się  objawiamy w człowieku ‘boską cząstkę’- tak przynajmniej próbują nam wmówić marketingowcy”. Konkluzja jest prosta-  Kościół katolicki ma do zaoferowania atrakcyjne treści, ale nie potrafi ich sprzedać, a wystarczyłoby wykorzystać do swoich celów dostępne mu współczesne narzędzia.

„Bóg, kasa, rock’n’roll” to zderzenie dwóch światopoglądów, dwóch osobowości, to rozmowa dwóch zwykłych facetów o kilku niezwykłych sprawach. Miejscami dialog przekształca się w monolog jednego z bohaterów, czasami poruszane kwestie są zbyt przegadane, niekiedy denerwuje nadużywanie porównań (ja rozumiem, że takie porównania mają dać lepszy rzeczy ogląd, ale są pewne granice wytrzymałości, w pewnym momencie zaczynamy się gubić w gąszczu obrazów), ale trzeba przyznać, że rozmowy toczone są na poziomie i z dowcipem. Poza tym przy stoliku dyskusyjnym jest przewidziane miejsce również dla nas, Panowie bowiem zapraszają  do otwarcia się na dialog, proponują „wypłynąć na głębię”, by przemyśleć jakie fundamenty budują naszą tożsamość. Takiego zaproszenia nie wypada odrzucić tym bardziej, że jest ono zapowiedzią kilku niezwykle inspirujących refleksji.
 

2 komentarze:

  1. W telewizji Szymon i Marcin to niedościgniony i zgrany duet, ciekawa jestem jak wyszła im książka, bo jeszcze nie miałam okazji jej przeczytać

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka jest ciekawym zderzeniem dwóch osobowości, ale nie liczyłabym na jakieś głęboko filozoficzne rozważania- wszystko jest w popkulturowym stylu-łatwe do przyswojenia i przyjemne. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.