Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

piątek, 11 października 2013

Małgorzata Rejmer "Bukareszt. Kurz i krew"







Autorka: Małgorzata Rejmer      
Tytuł: Bukareszt. Kurz i krew 
Wydawnictwo:  Czarne 
Seria: Sulina
Rok wydania: 2013



Bohaterem nowej książki Małgorzaty Rejemer jest Bukareszt, miasto składające się z warstw, które po kolei odsłaniają się przed autorką, przerażają, ale i fascynują. Spędziłam w Bukareszcie dwa lata z przerwami i niejednokrotnie wracałam z ulgą do Polski. Ale potem zaczynała kiełkować tęsknota, która rozrastała się tak bardzo, że nie mogłam jej zignorować- zwierza się pisarka. Jest coś takiego w człowieku, że pociągają go rzeczy mroczne, brudne, zło jest fascynujące, bo niebezpieczne. Bukareszt jest miastem, które zostało porównane do kotka z opowiadania Mrożka kotek o parchatej skórze, na której odbijają się wszystkie grzechy właściciela. Bukareszt zbiera grzechy całej Rumunii, żeby reszta kraju pozostała piękna.

Opowieść o mieście rozgrywa się w trzech częściach. Rejmer balansuje na granicy reportażu, eseju, wplata nawet elementy dramatu do ukazania rewolucji z 1989 roku, w której zabito Ceauşescu. Wielowarstwowa materia gatunkowa, tak jak wielowarstwowy jest Bukareszt- forma zatem do treści dobrana. Tak jak język.

Na kartach książki najczęściej pojawia się nazwisko Nicolaego Ceauşescu, komunistycznego dyktatora, który marzył o stworzeniu ogromnego imperium. Rejmer przez ukazanie jego historii pokazuje jak polityka potrafi wpłynąć na architekturę miasta. Przykładem jest Dom Ludu, który pochłonął podczas budowy wiele istnień. Ale to nie jedyny przypadek, gdy budowle w Rumunii stawały się grobowcami. Nazywany przez siebie samego Wielkim Budowniczym Ceauşescu zagarniał powoli przestrzeń, stwarzając koszmary architektoniczne, które z czasem stały się symbolem jego dyktatorskich rządów.

Rejmer jednak opowiada nie tylko o mieście, jej bohaterami są ludzie, którzy doświadczyli życia w totalitaryzmie. Wstrząsające są historie kobiet, które po ogłoszeniu w 1966 roku dekretu zabraniającego pod karą więzienia dokonywania aborcji (wcześniej w Rumunii aborcja była czymś zupełnie naturalnym i powszechnym) po kryjomu usuwały ciążę oblewając się wrzątkiem, wyskrobując płód ostrymi narzędziami lub pozbywały się go innymi „domowymi sposobami". Najbardziej uderzył mnie w tych zwierzeniach brak jakiejkolwiek świadomości popełnianej zbrodni. Sam dekret był totalną bzdurą. Państwo było pogrążone w biedzie, kto miał wykarmić te tzw. „dekretowe dzieci"? Szkoły były przepełnione, bo rząd zaglądał kobietom do macicy i nakazywał rodzić przynajmniej czworo potomków, tylko dlatego że Wielki Szaleniec wymarzył sobie, iż Rumunia będzie potęgą i do 2000 roku liczba mieszkańców przekroczy 25 milionów. Dekret, który miał budować szczęśliwe rodziny stał się bombą niszczącą międzyludzkie więzy.

Kolejna część to migawki z międzywojnia, które wprowadzają trochę oddechu i egzotyki. Rumunia za czasów Karola II to państwo, które próbuje nadążyć za ówczesnymi europejskimi standardami. Pięknie ubrane kobiety, wyperfumowani mężczyźni i prezenty po traktacie w Tranon w postaci ziem-Besarabii, północnej Bukowiny, części Dobrudży i Banatu. Kraj mozaikowy, w którym odbija się późniejsza tożsamość narodowa. Ale jaka była i jaka jest obecnie ta tożsamość?

Rejmer oprócz historycznych wycieczek podejmuje się również wniknięcia w rumuńską duszę. Historie i ludzie przychodzą do niej same, a autorka ubiera je w obrazowe metafory i przerabia na niespieszną narrację.

W tej opowieści społeczeństwo rumuńskie jawi się jako uległe, poddane władzy, biernie godzące się na wszelkie nakazy- tak jak bohater narodowego eposu pt.„Jagniątko" o pasterzu mołdawskim, który zamiast walczyć z losem, poddał mu się całkowicie i zginął, bo tak mu było pisane. Asta e, ce să faci - Tak to już jest, co zrobisz?- w tym powiedzeniu zamyka się cała mentalność Rumunów, bo przecież nie od dziś wiadomo, że przysłowia są mądrością i to w nich jest ukryta cała prawda o narodzie. Stąd Rejmer eksploruje językowe tendencje, z których wynika, że Rumunii są nie do przebicia w wymyślaniu przekleństw i nie są to zwykłe wyzwiska, ale starannie opracowane, a przy tym komunikatywne przekleństwa- W języku rumuńskim przekleństw tabu popełnia samobójstwo, wieszając się na sznurówkach- trafnie zauważa pisarka. Swoją drogą, „Bukareszt" roi się od takich wycelowanych w samo sedno aforyzmów. Rejemer świetnie operuje wszelkimi odmianami metafor, co dynamizuje narrację i dostarcza niewątpliwej satysfakcji czytelniczej.

Dodajcie sobie jeszcze do uległości, bierności i absurdalnego poczucia humoru wiarę w zabobony i już macie Rumuna w całej okazałości. Tylko nie myślcie sobie, że Rejmer próbuje wcisnąć  swych bohaterów w jakieś stereotypy, bo autorce zupełnie nie po drodze z jakimikolwiek stereotypami.

Cóż więc rzec na koniec, by tak słodko nie było? Szukam i szukam jakiś uchybień, potknięć w konstrukcji, niespójności, niedopisania, ale nic znaleźć nie mogę. Co więcej, konwencja, sposób podejścia do bohaterów, metodologia badań i językowa sprawność, to wszystko przywodzi mi na myśl równie genialne książki Tochmana czy Aleksijewicz. Rejmer jest na dobrej drodze, rozwija się i nie zamyka w jednym gatunku, a to czego się dotknie, zamienia w niesamowitą, pełną emocji historię.

2 komentarze:

  1. O Rumunii chyba jeszcze nic nie czytałam, Rejmer w ogóle też nie. Natomiast serię Czarnego bardzo sobie cenię, więc i tej pozycji nie skreślam, jak się trafi, to się przeczyta ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wcześniej Rejmer tez nie czytałam, a o Rumunii to wiedziałam, ze tam Dracula był :) Książka jest rewelacyjna, nie jest to typowy reportaż, taki patchwork gatunkowy, świetna rzecz

    OdpowiedzUsuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.