Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

sobota, 22 grudnia 2012

Kristin Kimball "Brudna robota.Zapiski o życiu na wsi, jedzeniu i miłości"


 

 Autorka: Kristin Kimball
Tytuł: Brudna robota. Zapiski o życiu na wsi, jedzeniu i miłości.
Przekład: Alina Patowska
Wydawnictwo: Czarne
Seria: Dolce Vita
Rok wydania: 2012





Wsi spokojna wsi wesoła, który głos twej chwale zdoła" ­- jak to powiedział jeden z ojców języka polskiego - Jan Kochanowski. Urokami życia na wsi zachwycał sie również Mikołaj Rej i całe grono pisarzy młodopolskich. Wszakże wtedy powstało zjawisko chłopomanii - masowego wyjeżdżania poza miasto, by w pięknych okolicznościach przyrody dać odetchnąć zszarpanym nerwom i pooddychać swojskim powietrzem (które na wsi nie zawsze jest takie świeżutkie...).  W literaturze, nie tylko polskiej, ale i światowej, motyw wsi został już mocno wyeksploatowany. Jej obraz jest przedstawiany jako sielanka, a tu proszę, przyjdzie taka Kristin Kimball i opowie czytelnikowi to i owo o tym, jak to na wsi naprawdę jest. I całe nasze wyobrażenie wsi spokojnej, wsi wesołej rozpadnie się na drobny mak.

Ona- Kristin- młoda kobieta, dziennikarka mieszkająca na Manhattanie. Uwielbia bywanie w towarzystwie, czuje się jak ryba w wodzie na bankietach, potrafi prowadzić rozmowy na poziomie. Wykształcona, inteligentna, delikatna-  przedstawicielka middle-class, typowa mieszczka.  Wegetarianka.

On- Mark-młody mężczyzna, rolnik mieszkający na farmie w Pensylwanii. Ceni sobie ciężka pracę, naiwnie wierzy w swoje szczęście i los, który zazwyczaj bywa mu przychylny. Wykształcony przez życie. Ekscentryk, zdeklarowany ekolog, twardy chłop-  typowy outsider, hipis. Wszystkożerca.

Żyją w zupełnie innych światach, ale los chciał, że ich drogi się splotły.  Zakochali się w sobie i zakupili ziemię.  Kimball wyrzuciła szpilki i garsonki, założyła gumiaki i ogrodniczki, torebeczkę odłożyła w najdalszy kąt, a za pas wcisnęła narzędzia przydatne na roli. I tak oto mieszczka została wrzucona w wir farmerskiego życia, a swe doświadczenia opisała w „Brudnej robocie".

Czytelnik ma zatem okazję przyjrzeć się  z bliska problemom, jakie towarzyszą przy zakładaniu ekologicznego gospodarstwa. Dla laika jest to świetnie napisany przewodnik, Kimball opowiada o problemach ze zdobyciem zwierząt, charakteryzuje  gatunki krów, świń, opowiada o rodzajach roślin uprawnych, o  o zasiewach, o maszynach rolniczych, o gołębiach, o psie i o kotach, a robi to w sposób przystępny i pobudzający nasz apetyt na poszerzanie wiedzy.

Obraz prowincji przedstawiony przez Kimball daleko odbiega od stereotypowych wyobrażeń. Rola to nie miejsce, gdzie latem wylegujesz się w hamaku, tu sobie coś poplewisz, tam zaorasz traktorem. To codzienny znój i robota w gnoju i smrodzie. To walka z siłami przyrody, ze szkodnikami. To ciągły brak czasu, by zająć się sobą, natura wszakże jest wymagająca i egoistyczna. Ale też i sprawiedliwa, bo potrafi wynagrodzić wysiłek  dobrego gospodarza. Kristin odkrywa zatem smak ekologicznej żywności, odkłada na bok swoje wegetariańskie fanaberie, bo farma to również miejsce, gdzie hoduje się zwierzęta na ubój.  Dostajemy zatem naturalistyczne opisy oporządzania naszych braci mniejszych - „Mark pokazał mi, jak oskubać pierś. Przytrzymał pod butem ogon, wsunął dwa palce w pióra na piersi pod mostkiem i pociągnął. Pierś oderwała się z lekkim sykiem, ukazując wnętrzności. Wyjęliśmy serca i wątróbki do miseczki. Mark oczyścił nóżki gołębia z piór i odciął je od korpusu, który obdarliśmy ze skóry, żeby nie trzeba było wszystkiego skubać. Głowy, wnętrzności i skrzydła oddaliśmy kotom, które krążyły dookoła, wpatrując się w nas wygłodniałym wzrokiem. Ostrzegam zatem czytelników z delikatnym podniebieniem i mocno rozwiniętą wyobraźnią, że podobnych opisów jest w książce więcej.

„Brudna robota" to również opowieść o kobiecie, która odkrywa swoją nową tożsamość, to historia o kiełkowaniu i rozkwicie ogromnej pasji i miłości do wszelkiego stworzenia. Na początku Kimball ma typowe wyobrażenie o prowincji: „(...) żywiąc w głębi duszy przekonanie, że konkret i dosłowność przeznaczone są dla głupich ludzi, a abstrakcyjne rzeczy dla inteligentnych(…),świat prac fizycznych i wszelkiego rzemiosła to takie miejsce, gdzie się ląduje, jeśli ma się za mało inteligencji albo ambicji, by pracować umysłowo", ale z czasem przekonuje sie, że prowadzenie farmy wymaga ogromnej wiedzy i życiowego sprytu. Autorka odkrywa, że gospodarstwo to specyficzna forma sztuki, to forma autoekspresji - Farma pokazuje, kim jesteśmy, czy tego chcemy, czy nie".

Rartasikiem są tu wplecione w narrację smakowite i proste przepisy kulinarne. Mark jest wszakże eksperymentatorem i wybornym kucharzem.

„Brudna robota" jest książką uroczą, ale i skłaniającą do refleksji. Autorka zwraca uwagę na to, że żyjemy w kulturze  nadmiaru i jednorazówek. Nie musimy się o nic martwić, a jeśli coś się zepsuje, to wyrzucamy na śmietnik i kupujemy nowe. Marki i Kristin rzucili wyzwanie takiemu stylowi życia. Porwali się z motyka na księżyc, ale po wielu trudach i dzięki wspólnemu wsparciu udało im się osiągnąć cel. Bo „Brudna robota" to również książka o spełnianiu marzeń.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.