Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

czwartek, 4 lipca 2013

Hubert Klimko-Dobrzaniecki "Grecy umierają w domu"

 


Autor: Hubert Klimko-Dobrzaniecki
Tytuł: Grecy umierają w domu
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2013







W 1949 roku po przegranej wojnie domowej większość Greków musiało uciekać z kraju. Część partyzantów i uchodźców z Peloponezu wyemigrowało do Polski - do Wrocławia, Zgorzelca, Świdnicy i do Bielawy. Wielu z nich po 1975 roku wróciło do ojczyzny, ale niektórzy pozostali w Polsce. O tym epizodzie niewielu z nas wie, ale dzięki Hubertowi Klimko - Dobrzanieckiemu ta historia nie będzie zapomniana. Taki już przywilej pisarza, by ocalać od cudu niepamięci.

Główny bohater-Sakis Sallis - ponad pięćdziesięcioletni pisarz wyjeżdża na stypendium do Domu Literatury i Przekładu w Lefkes. To właśnie tutaj mężczyzna próbuje zmierzyć się ze swoją przeszłością. Istotną rolę odgrywa jego ojciec zapisany w pamięci jako zmitologizowany Posejdon, zdobywca lądów i wysp: Ojciec był wszystkim. Filozofem, sportowcem, żeglarzem, wojownikiem, klaunem, cwaniakiem i wynalazcą. Wynalazcą, bo był najlepszym na świecie poszukiwaczem i odkrywcą substytutów. Jako dziecko Sakis darzył go uczuciem szczególnym, jednak tak naprawdę go nie znał.

Rodzice bohatera wyemigrowali z Grecji i osiedlili się w Bielawie. Sakis próbuje odtworzyć historię matki i ojca, choć, gdy jeszcze żyli, nie byli zbyt wylewni. Dlatego pisarz musi polegać na swojej pamięci, na relacjach innych. Wraca zatem do lat dziecinnych, wspomnienia jego są zmitologizowane. Przypomina sobie dawne miejsca, gdzie ojciec był hersztem mafii taksówkowej, niestrudzonym poszukiwaczem cykad, amatorem ciasteczek i wiecznym marzycielem, matka natomiast była tym pomostem między bajkową rzeczywistością swego męża, a zewnętrznym światem. To ona wiązała koniec z końcem, a z ziemniaków i cebuli potrafiła wyczarować magiczne potrawy, które przywodziły na myśl ich rodzinny kraj.

Ale, żeby nie było za sielankowo i zbyt nostalgicznie, nasz autor zasadza się z hakiem na czytelnika i proszę bardzo Sakis zupełnie przypadkowo odkrywa rodzinną tajemnicę, która nie bardzo pasuje do jego wizji.
I muszę szczerze przyznać, że ów chwyt zastosowany przez Klimko-Dobrzanieckiego jest mocnym zakończeniem i dobrą puentą. Lubię, gdy powieść, która wydaje się przewidywalna, toczy sie swoim powolnym narracyjnym tempem, a tu nagle-bach!- i oczy jak pięć złotych, no bo jak to tak Panie Autorze? Tak sobie z bohatera zakpić?

 „Grecy umierają w domu" to nie tylko powieść o mitologizacji dzieciństwa i ojca, to również problem tożsamości. Rodzice Bohatera są Grekami, ale Sakis urodził się już w Polsce, kim więc jest? Trochę mnie bolało, a na samym początku bardzo, że jestem bez tożsamości, że jestem Grekiem bez właściwości- wyznaje. W Grecji traktowany i określany z pejoratywnym wydźwiękiem jako Polonus, w Polsce natomiast był Grekiem. Sakis jest wykorzeniony, bo w jednym i drugim kraju traktowany jest jak obcy.

Jest jeszcze Dom literatury i Przekładu, do którego co roku zjeżdżają się pisarze i krytycy.  Hotel stanowi enklawę, która oddalona jest od wielkomiejskiego zgiełku. Życie toczy się w nim swoim tempem, a jedynie w tle słyszymy echa nadciągającego kryzysu ekonomicznego i zamieszek. Bywalcy to oryginały od podstarzałego lovelasa, który łapie młode panienki na swój literacki talent, przez autystycznego nieco poetę, po roześmianą Eris uwielbiającą gotować.

„Grecy umierają w domu" to proza nieco melancholijna i nostalgiczna, ale pisana żywym językiem.  Klimko-Dobrzaniecki bawi się frazą, rymuje, nadaje odpowiedni rytm narracji, dlatego powieść połyka się jednym tchem. Bo gdy forma i treść idealnie ze sobą współgrają, to znaczy, że pisarz odwalił kawał dobrej roboty. A tak właśnie jest w tym przypadku.






12 komentarzy:

  1. W radiowej Dwójce słuchałam wywiadu z autorem. Historia przez niego opowiedziała jest mi bliska przez przyjaciół, których dziadkowie też są greckimi emigrantami, stąd pewnie tym bardziej mam wielką potrzebę przeczytania tej książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To taka zmitologizowana opowieść, nieco śchulzowska, ale świetnie napisana. Polecam

      Usuń
  2. Czytałam już kilka recenzji tej książki i faktycznie wydaje się propozycją kuszącą. Tym bardziej, że obituje w niespodzianki fabularne. Bardzo ciekawa historia. Musiała być tym Gregom bardzo zimno w Polsce. Spróbuję i posmakuje prozy pana H.K.-D. :) Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się bardzo podobała, lubię książki, które zaskakują

      Usuń
  3. Właśnie zamówiłam, obyś miała rację.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm. no mi się książka podobała, ale nasze gusta raczej są rozbieżne ;) Mam nadzieję, że tym razem będziemy miały podobne odczucia :)))

      Usuń
    2. Bornholm średni mi się podobał, ale Kołysanka - bardzo. Na dwoje babka wróżyła.;)

      Usuń
    3. A ja nie czytałam Bornholmu, ale za to Rzeczy pierwsze mi się podobały

      Usuń
    4. Dopiero z dużym opóźnieniem uprzytomniłam sobie, że Rzeczy też czytałam. I nawet mi się podobały.;)

      Usuń
    5. No to mam nadzieję,że "Grecy" też Ci się spodobają, to tak jakby uzupełnienie, tak mi się wydaje, Rzeczy pierwszych. Tylko tutaj pisze o swoim ojcu.

      Usuń
  4. " Ale, żeby nie było za sielankowo i zbyt nostalgicznie, nasz autor zasadza się z hakiem na czytelnika i proszę bardzo Sakis zupełnie przypadkowo odkrywa rodzinną tajemnicę, która nie bardzo pasuje do jego wizji.
    I muszę szczerze przyznać, że ów chwyt zastosowany przez Klimko-Dobrzanieckiego jest mocnym zakończeniem i dobrą puentą. Lubię, gdy powieść, która wydaje się przewidywalna, toczy sie swoim powolnym narracyjnym tempem, a tu nagle-bach!- i oczy jak pięć złotych, no bo jak to tak Panie Autorze? Tak sobie z bohatera zakpić?"

    A ja właśnie tutaj zgrzytałem zębami i rwałem włosy z głowy, bo ta powieść jak żadna inna zasługiwała na happyend. Nie pamiętam żeby ostatnio było mi tak szkoda jakiegoś bohatera jak Sakisa właśnie. Nie można robić takich rzeczy swoim bohaterom, ale przede wszystkim swoim czytelnikom, bo zejdą na zawał :-) "Grecy..." to moja pierwsza powieść Dobrzanieckiego i autora ten od razu trafił na moją listę "must watch, must read". Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. heeheheheh, to bardzo budujące czytać, że książki wzbudzają tyle emocji :) Też tak reaguję :) A Klimko-Dobrzaniecki, to świetny pisarz, polecam "Rzeczy pierwsze". Pozdrawiam

      Usuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.