Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

środa, 4 maja 2011

Majówka


W majowy weekend, tradycyjnie, na wrocławskiej Wyspie Słodowej odbywają się koncerty. Jest to świetna okazja, by przez dwa dni wybawić się przy dziesięciu zespołach i to za niewielkie pieniądze (karnety na dwa dni kosztowały-bagatelka- 65 zł, dla porównania - koncert KNŻt-u kosztował 55 zł). A w tym roku skład był mocny:
2.05. grali:
StarGuardMuffin, Brodka, Happysad, Strachy na Lachy, Myslovitz i KNŻ,
a 30.05.:
Fisz Emade, Dezerter, Dżem, Kukiz i Piersi, Hey i Coma.
Zgadnijcie jak spędziłam majówkę? :)
Ale po kolei. Tak naprawdę impreza zaczęła się w pierwszomajową niedzielę...
Macie swoją ulubioną knajpę? Klub, w którym czujecie się jak w domu? Kultowa-to jest miejsce, w którym znalazłam swój kawałek podłogi ,a nawet stolika i krzesełka. Lubię tam łazić, bo muzyka świetna, bo barmani i barmanki wyluzowani, bo są tańce na barze, bo wszyscy się ze sobą potrafią świetnie bawić. Ale do rzeczy. Facebook jest dla mnie źródłem wszelakich informacji. Wchodzę sobie, więc w niedzielę rano na fejsa, a tam info na stronie happysad, że jadą do Wrocławia i planują po odpoczynku wyruszyć do miasta, co by sobie w jakiejś knajpce o życiu porozmawiać. No i nie zgadniecie...Tak, właśnie trafili do Kultowej, a w Kultowej my z Justyną. Oj...Nie wiedziałam, że chłopaki z happysad są tak rozrywkowi. Owszem, rozmowy o życiu były, o piciu też ;), ale poza tym tańce i hulanki wszelakie, które nad ranem zakończyliśmy. Wszakże chłopcy mieli rano próbę...Szczerze im współczułam :). Już dawno się tak nie uśmiałam i nie wybawiłam. A rano wstaję, patrzę do lustra, a tam na pół twarzy narysowane czerwone wąsy...I ja tak przez wrocławski rynek paradowałam. Dobrze, że to nad ranem było i nikt nie widział. Ale pocieszam się myślą, że wszystkim przebywającym tej nocy w Kultowej „wyrosły” czerwone wąsy. To była naprawdę magiczna noc ;).
A w poniedziałek już trampeczki przygotowane, aparacik w dłoń i na Wyspę!
Po raz pierwszy miałam okazję oglądać Kamila Bednarka na żywo i powiem Wam, że chłopak ma w sobie niesamowicie dużo pozytywnej energii, a do tego jeszcze potrafi rozbujać publiczność. A, i gra na saksofonie, co mnie kompletnie zwaliło z nóg. Pobujałam się, poskakałam i trochę akumulatorki podładowałam. Brodka, happysad jakoś mi umknęły, choć tak zerkałam co chwilę na scenę, czy Jarek- perkusista happysad, trafia w bębny po niedzielnej imprezie, ale chłopaki dali radę. Zagrali moją ukochaną „Taką wodą być” i już mi więcej do szczęścia nie było trzeba. Bo do szczęścia to mi potrzebny był następny zespół-moje kochane Strachy na Lachy. Wytęskniona niemiłosiernie stanęłam pod barierkami i...No nie powiem, że mi się nie podobało, że nie zażarło tym razem, ale jakoś tak chyba emocjonalnie byliśmy w innych miejscach. Choć zagrali „Wariata” i „Hej kobieto”, których nie słyszałam na żywo całe wieki. I nowy utwór- „Awangarda, jazz i podziemie”. Choć w sumie tekst nie jest nowy, bo został napisany chyba na początku lat dziewięćdziesiątych dla Pidżamy Porno. Grabaż był w dobrym humorze- zaprosił publiczność do zabawy. Tłum zgromadzony pod sceną miał odgadnąć, jaki tytuł piosenki pokazuje Pan G. Publiczność okazała się kumatą publicznością i bez problemu odgadywała, co też szanowny Krzysztof Grabowski ma na myśli. Na koniec, oczywiście, wspólne odśpiewanie „Piły tango” i jeszcze informacja- Pan Areczek,który gra w Strachach na akordeonie, został tatą. Ma synka. Pertraktacje nad imieniem trwają. Fani, na niusa zareagowali spontanicznie, odśpiewując świeżo upieczonemu tacie „Sto lat”. I tyle o Strachach. Było miło, ale bez szału.
Myslovitz nie znoszę, a KNŻ-tu nie słucham namiętnie. Znam kilka utworów, lubię sobie czasami cosik zarzucić, ale bez jakiegoś szczególnego uwielbienia. Ale koncert Kazik dał rewelacyjny. Tylko zapomniał tekstu piosenki i dopiero za trzecim podejściem udało mu się utwór doprowadzić do końca. Wybaczcie, że nie podam tytułu, ale w temacie Kazika jestem laikiem, ale mam zamiar to nadrobić po poniedziałkowym wieczorze.
A po koncertach? Też pytanie- Kultowa. A w Kultowej? No tak- happysad, a mieli jechać do domu po koncercie :). I co? I rockoteka do rana. Tym razem z ekipą mojej kochanej kuzynki, która na majówkę odwiedziła Wrocław.  Rano wstałam i nie miałam już wąsów ;). Ale...wyglądam przez okno, a tu-nosz kurka blaszka! Śnieg, taaakie płaty! Zdjęcia w poprzednim poście możecie sobie popodziwiać. Ale nic to, co, ja nie pójdę w taką pogodę na koncerty? Ja?! Phi! To nic, że mam gardło zdarte i z nosa mi cieknie, ale przecież Fisz, Dezerter, a o Hey-u już nie wspomnę. Ubrałam się zatem, opatuliłam szalikiem, wyciągnęłam z szafy zimową kurtkę, rękawiczki na łapki, parasol i wylazłam z domu. Po pięciu minutach wróciłam. Deszcz, śnieg i do tego wiatr skutecznie mnie zaprowadziły z powrotem w domowe pielesze. I tak siedziałam dzień cały smętnie za okno wyglądając, aż tu nagle, tak ok. godziny 16 zaczęło się przejaśniać! Na początku nieśmiało słoneczko wyglądało i ok. 18 już wiedziałam, że idę na Hey-a. 
Co to był za koncert! Zmiotło mnie totalnie, i jak myślałam ,że majówka będzie dla mnie Strachowa, to jednak się okazało, że Hey przyćmił wszystkie zespoły. Warto było stać wczoraj na Wyspie i marznąć. Kasia Nosowska już na samym początku rozpędziła pesymistyczne chmury i z uśmiechem oznajmiła, że bardzo im miło grać we Wrocławiu w pierwszy dzień zimy :). A później-ech, to było niesamowite. Nosowska na koncertach jest zawsze bardzo statyczna i mało mówi. Charakterystyczne jest to jej „Dziękuję bardzo”- na koniec każdego utworu, wypowiedziane cieniutkim i nieśmiałym głosikiem. Jest urocza. Ale zawsze stoi przy mikrofonie i się nie rusza. A wczoraj...To był naprawdę jakiś mistyczny wtorek, nie dość, że ten śnieg, to jeszcze Nosowska tańcząca na scenie! Tak, tak moi drodzy- Pani Katarzyna przygotowała specjalnie dla wrocławskiej publiczności, układ choreograficzny, który zaprezentowała wraz z całym zespołem. REWELACJA! Stała sobie cała czwórka, klaskała w dłonie i wymachiwała rękami, a później dali czadu, prezentując zupełnie odlecianą aranżację „Zazdrości”. Były utwory ze starych płyt (m.in. „Z rejestru strasznych snów”, „Schizophrenic family”) i kilka z nowszych („Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!”, „Umieraj stąd”). Powaliła mnie na kolana mocno rockowa wersją „Luli lali” i balladowa „Kochaj mnie mimo wszystko”.  Nie obeszło się bez „Teksańskiego”, a na koniec Zagrali „Moja i Twoja nadzieja”. Kasia podziękowała wrocławskiej publiczności, pożyczyła szczęścia i zeszła ze sceny. I co? Do zobaczenia za rok zapewne.

6 komentarzy:

  1. Magda... Strachy bez szału?? No proszę cię, przecież koncert był jak zwykle zajebisty (ale ja wiem dlaczego tak myślisz).
    Trochę żałuję Hey'a, no ale cóż jak się zmarzło i zmokło na Dezerterze to Hey przeszedł koło nosa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ada, nie chodzi o Grabaża :) No trochę się zawiodłam,ale w sumie koncert był poprawny, zobaczymy co pokażą w Katowicach

    OdpowiedzUsuń
  3. Mag! zrobiłaś to! Opisałaś małpo jedna! serca nie masz! Żartuje, żartuje rzecz jasna i szczerze zazdroszczę widoku tańczącej Kasi N, to musiało być zaiste zjawiskowe:))

    OdpowiedzUsuń
  4. papryczka+> niach, niach, niach...ano, jak mogłam nie napisać o tańcach Kasi? Strasznie żałuję, że tego nie nagrałam, ale za daleko stałam. Poza tym rzadko się zdarza, że jakiś zespół podczas takich zbiorowych koncertów przyćmi moje kochane Strachy, a tu proszę. Zresztą uważam, że Hey jest takim zespołem, który niesamowicie żre na koncertach, lepiej niż na płytach. No. i Nie masz czego żałować, że nie przyjechałaś na Dezertera- śniegi, zamiecie-brrr skutecznie mnie odstraszyły. Ale i tak się nabawiłam ostrego zapalenia gardła i teraz siedzę z antybiotykami w domku :(. Ale w środę kolejne koncerty :)) Kocham to miasto, juwenalia i majówki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj tak Hey ma niesamowitą moc na koncertach! Jak zobaczyłam co się dzieję z pogodą we wtorek trochę mi zelżała złość, że nie pojechałam. Pewnie też skończyłoby się na choróbsku.
    Juwenalia powiadasz? wiesz co u nas będzie na Bachanaliach? normalnie szał!! Doda i Video jako gwiazdy, a jako dodatek Piersi i Kukiz (którego nie znoszę!) normalnie można sobie tylko strzelić w głowę! Już możesz mi zazdrościć hihi

    OdpowiedzUsuń
  6. Oooo, Doda, no ja się chyba potnę! Trudno, pojadę już na te durne Strachy i Kult do Katowic,ale zazdrość nie pozwoli mi się dobrze bawić, tak jak Tobie na Bachanaliach;) Cho do Katowic:) A tak swoją drogą- na Pidżamę do Łodzi jedziesz? My już mamy zabukowany nocleg w hostelu :)

    OdpowiedzUsuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.