Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

niedziela, 9 stycznia 2011

Wojciech Tochman "Wściekły pies"




Zbiór reportaży Wojciecha Tochmana jest jak soczewka, w której skupia się całe zło otaczającej nas rzeczywistości. Autor „Wściekłego psa” wprowadza czytelnika w świat ludzkich słabości i cierpienia, które rodzą się z głupoty, bądź też z lęku przed wykluczeniem i społecznym napiętnowaniem. Pisarz, niczym tytułowy wściekły pies, czai się na każdego z nas, gryzie, wyje i szczeka, by zwrócić naszą uwagę na to, czego nie chcemy dostrzec.

Akcja wszystkich zdarzeń opisywanych przez autora „Córeńki” rozgrywa się w katolickiej Polsce, choć nie każdy tekst katolicyzmu dotyczy. Spoiwem łączącym owe reportaże nie jest tematyka, lecz bohaterowie. Tochman ukazuje nam ludzi, którzy zostali w różnoraki sposób napiętnowani i przez to zupełnie wyjęci poza przysłowiowy nawias. Ciąży nad nimi swoiste fatum, które uniemożliwia godną egzystencję. To osoby nieakceptowane, a wśród nich znajdują się m.in. młody ksiądz - gej zarażony wirusem HIV, kobieta, która w dzieciństwie była wykorzystywana seksualnie przez miejscowego proboszcza, chłopak cierpiący na zespół Tourette’a, człowiek, który stracił pamięć, czy też słynny, ekscentryczny redaktor muzyczny- Tomek Beksiński.

Tak samo jak przemyślany został dobór postaci, tak i konstrukcja całego zbioru reportaży jest logiczna i koherentna. Tochman zastosował tu kompozycję klamrową. „Mojżeszowy krzak”, który otwiera książkę ma swój dalszy ciąg w zamykającym wszystko tekście „Amen”. Oba reportaże opowiadają o wypadku, który miał miejsce pod Białymstokiem, gdzie spłonął autobus wiozący maturzystów na pielgrzymkę na Jasną Górę. Pierwszy z tekstów opisuje samą tragedię, drugi natomiast opowiada o tym, co działo się rok później. Reporter ukazuje zagubienie i bezsilność lokalnej społeczności wobec tej tragedii. Przedstawia kontrowersyjne wypowiedzi księży oraz oskarżycielskie opinie rodziców spalonych nastolatków.

Tochman ukazuje fakty, ale sposób, w jaki to czyni, nie pozostawia czytelnika obojętnym. Reporter nazywa sprawy po imieniu, nie bawi się w subtelne opisy świata, nie boi się łamać społecznego tabu. Używa mocnych i wyrazistych barw, szkicując ostrym i jednocześnie ascetycznym językiem obrazy, od których najchętniej odwrócilibyśmy wzrok.

Niewątpliwie jedną z najmocniejszych stron tych reportaży są szokujące pointy i rozwiązania formalne. Autor „Schodów się nie pali” z upodobaniem stosuje krótkie zdania, nadając swym tekstom odpowiedni rytm. Wykorzystuje również różne formy podawcze takie jak relacje świadków, listy, czy nawet kazanie.

Wojciech Tochman, zapytany w jednym z wywiadów, dlaczego pisze tak pesymistyczne książki odpowiedział: Bo natłok informacji o ludzkim cierpieniu jest tak wielki, że to cierpienie się dewaluuje. Widzimy krew w telewizji i nic nas to nie obchodzi. Pijemy herbatę, jemy kolację. Więc chcę pisać tak, by czytelnik stracił apetyt. By go zabolało, by poczuł strach, mróz albo smród. Żeby się ubrudził, porzygał albo popłakał z bezradności. Chciałbym, by czytelnik chociaż na chwilę wszedł w skórę bohatera. Żeby zadrżał i pomyślał: i mnie się to może przydarzyć. Po przeczytaniu „Wściekłego psa” rzeczywiście możemy stracić apetyt. Czytelnik został zbombardowany tekstami przepełnionymi samymi negatywnymi emocjami - poczuciem osamotnienia, bólem, złością, która pojawia się najczęściej na skutek bezradności, chociaż wśród tych reportaży jest jeden jedyny, który zaszczepia ziarenko nadziei, że ten świat wcale nie jest taki straszny. Jest to opowieść o Janie, który stracił pamięć, ale dzięki bezinteresownej pomocy kilku ludzi udało mu się rozpocząć nowe życie. Ten reportaż znajduje się dokładnie w samym środku książki, pozwala na wzięcie głębszego oddechu przed kolejną dawką szarości.
Wojciech Tochman, Wściekły pies, wydawnictwo Znak, Kraków 2007.

4 komentarze:

  1. Zaciekawiłaś mnie i chętnie zapoznam się z tymi reportażami :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja strasznie się boję czytać takie książki, ale jednocześnie coś mnie do nich ciągnie... Mnie i tak ciężko pić herbatę przy okropnościach z tv więc nie wydaje mi się aby ludziom była potrzebna książka która pokazuje świat z jeszcze gorszej strony...

    OdpowiedzUsuń
  3. Tusienko, ja też zawsze się boję sięgać po takie książki, ale też mnie do nich ciągnie. Podobnie mam z prozą Jelinek, po każdym czytaniu czuję się jakaś taka brudna,ale mimo wszystko zawsze sięgam po jej kolejne powieści.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie no jak tylko będę miała możliwość to przeczytam to ;)

    OdpowiedzUsuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.