Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

wtorek, 7 grudnia 2010

Jeden dzień z życia Czesia



Poranek zaczyna się od wyczekiwania pod drzwiami, aż ktoś łaskawie wpuści sierściucha do pokoju. Zazwyczaj jest to Jadzia, bo wstaje wcześniej do pracy. Jadzia się szykuje, a Czesio zaczyna zwiedzanie pokoju od galopu po mnie leżącej jeszcze i łapiącej ostatnie resztki snu. O 7:30 dzwoni budzik, ale to wcale nie znaczy, że „już pora wstać, wyruszyć z domu” (jak to sobie podśpiewywał Kubuś Puchatek). Nie, to znak, że trzeba czujnie jeszcze leżeć z pół godzinki/ W tym czasie Czesław zasuwa na parapet i przez pół godziny gapi się przez okno. A bo tam ptaszki na drzewku siedzą. A by sobie kocisko zeżarło taką ptaszynę. Nigdy nie widziałam śliniącego się kota, ale gdyby mógł, na pewno zapaćkałby całe okno, o parapecie już nie wspomnę. Potem, jak swe zwłoki zwlekę z łóżka, zaczyna się codzienny rytuał- kotek na lodówce wyczekuje na żarełko. Myję zatem miseczkę i nakładam futrzakowi coś na ząbka, ale trudna to jest sprawa, bo kocię łeb wciska, jęczy, jakby przez tydzień było głodzone. Następnie towarzyszy mi przy suszeniu włosów, dziarsko atakując kabel od suszarki. Gdy już śniadanko zjedzone, włosy ułożone, zasiadam do półgodzinnej lektury, co by w dobrym humorze wyjść do pracy. Oczywiście, kot czyta również. I to zazwyczaj, siedząc mi na klatce piersiowej, zasłaniając mi wszystko. Czesław to prawdziwy smakosz literatury- uwielbia obgryzać okładki, zwłaszcza te twarde.
Nie wiem, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami, gdy dom zostaje pod „opieką” Czesia...Ale wieczory, wieczory są też podobne. Gdy już jest ciemno za oknem, a w pokoju pali się lampka, Czesio zaczyna swe walki :
I tak oto mija dzień za dniem.

3 komentarze:

  1. A spróbowałaś wyprowadzać Czesia na spacer? Wtedy dopiero zaczną się pogonie za ptaszkami... :)
    I ciesz się, że ma taki apetyt. Jak podrośnie, to zacznie grymasić. Puszka nieee, serek nieee... Co, znów wątróbka? A serduszek nie mieli? Le pfuuu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie strasz mnie! Na spacer go nie brałam, za mały jest chyba. A żre na razie wszystko, wczoraj pożarł moją sałatkę z selera i brzoskwini. Ale wątróbką wzgardził :)

    OdpowiedzUsuń
  3. rozbrajający ten Twój Czesław ;)

    OdpowiedzUsuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.