Jak ja już dawno nie
byłam na spotkaniu autorskim, dlatego jak się dowiedziałam, że Jacek Hugo -
Bader będzie we Wrocławiu żaden katar i przeziębienie nie było w stanie mnie
zatrzymać w domu. Polazłam zatem, choć książek tego reportera nie miałam okazji
poczytać. A to dlatego, że Pan Jacek specjalizuje się w rosyjskich tematach,
które mnie niespecjalnie interesują. Interesuje mnie za to sama postać autora.
Już kiedyś miałam okazję uczestniczyć w spotkaniu z Jackiem Hugo-Baderem i wiedziałam,
że będzie się działo, oj będzie. Nie zawiodłam się.
Pan Jacek jest
niesamowicie rozgadanym człowiekiem. Ale jeszcze jak on opowiada! Opowieść goni
opowieść, do tego dochodzi mocna ekspresja pozawerbalna polegająca na
dynamicznej gestykulacji i sugestywnej mimice twarzy. Hugo-Bader poprowadził
spotkanie sam. Już na samym początku błagał, prosił publiczność o aktywny udział,
przerywanie jego monologów i zadawanie pytań, choć w trakcie wieczoru, przyznam
szczerze, że przerwać Panu Jackowi nie było łatwo. A jak już się udało, to odpowiedzi
na zadane pytania nie do końca trzymały się tematu. Ale to było urocze.
Ponad godzina
gadania o wszystkim i o niczym, o rosyjskiej mentalności, o poputczikach, o
romansistach, o genie buntu i o kulisach pracy reportera.
Hugo -Bader
zdradził, że za każdym razem, gdy idzie pogadać z bohaterem (Pan Jacek nie
przeprowadza wywiadów-nie cierpi tego słowa, on po prostu gada) to najpierw on
nawija i nawija i nawija, bo wie, że kiedyś nastąpi taki moment, że jego
rozmówca nie wytrzyma i zacznie mu przerywać i sam o sobie opowiadać. Ale
problem polega na tym, żeby z takiego człowieka wyciągnąć coś ciekawego, a
wiadomo, że najbardziej interesujący jest ból. A, by znieść ból trzeba się
napić, bo inaczej nie przejdzie nic przez gardło. No to jak trzeba, to trzeba.
Bader przyznał z rozbrajającą dla siebie szczerością, że przez cały niemalże
pobyt w Rosji łaził zakręcony. No cóż, każdy zawód ma przypisaną jakąś zawodową
chorobę...
Pan Jacek
najbardziej ujął mnie swoim ukochaniem historii: „Jeżeli
ktoś mnie pięknie oszukuje, to niech mnie, cholera, oszukuje! Ja to kupuję. Tak
powstają legendy. Niektórzy twierdzą, że reporter powinien weryfikować
usłyszane informacje, a ja nie mam zamiaru sprawdzać, czy można otworzyć
samochód od góry i do niego wsiąść. Skoro kilka osób mi o tym opowiada, to ja
się cieszę, że mam piękną historię."
Pan Jacek zdradził,
że w pracy reportera najważniejsze są dwie rzeczy- ciekawość i szczęście: „Trzeba dać szczęściu szczęście, dać mu się
przytrafić".
To była przegadana
godzina, przesiąknięta dowcipem, przepełniona uroczymi anegdotkami. Po książki
Pana Jacka raczej nie sięgnę, chociaż nie powiem, zaciekawił mnie Jurij,
bohater „Dzienników kołymskich". Ale wiem jedno na pewno-
jak Pan Jacek znowu będzie przejeżdżał przez Wrocław, żaden katar i
przeziębienie nie będą w stanie zatrzymać mnie w domu.
Dzień 4- Książka,
która przypomina Ci o domu
Kurka blaszka! Myślę,
dumam, łażę, w głowę zachodzę i...nic. No po prostu nie będę zmyślać- nie ma
takiej książki.