Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

piątek, 18 grudnia 2015

John-Paul Flintoff, Harriet Green "Misja: rodzinka"



 
Autorzy: John-Paul Flintoff, Harriet Green
Tytuł: Misja: rodzinka
Przekład: Ewa Elżbieta Nowakowska
Ilustracje: Sarah Jane Coleman
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2015



 
Mój Tatko kochany w przyszłym roku będzie miał okrągły jubileusz. A ponieważ jest osobą, która lubi się grzebać w rodzinnej historii, pomyślałam, że świetnym prezentem na urodziny będzie odtworzenie drzewa genealogicznego naszej rodziny i spisanie kilku rodowych historii. I jak myślicie, co zrobiłam, gdy Wydawnictwo Literackie wydało książkę „Misja: rodzinka"? Wkopałam się po sam czubek głowy...

Na okładce zachęcająca i wpisująca się w mój pomysł prezentowy uwaga: dla każdego, kto chce odkryć historię swojej rodziny i nie wie od czego zacząć. Myślę sobie - super - powyklejam zdjęciami, pospisuję wspomnienia, coś tam narysuję, nie muszę kupować do tego specjalnej kroniki, bo wszystko mam w pięknie wydanej książce, wystarczy tylko pouzupełniać, to na pewno będzie dziecinnie proste. Mam na to rok.

Otwieram zadowolona książkę, a tam... Mamma mia! Same zadania bojowe. Jak już stworzenie drzewa genealogicznego, które jest oczywistym elementem takiej publikacji, nie powinno mi przysporzyć trudności, to już następne propozycje zapełnienia stron tej wariackiej książki wciągają w cały projekt nie tylko mnie, ale też i innych z rodu! Pomysł świetny, nie tylko, żeby poznać swoje korzenie, ale też i poglądy, gusta i kreatywność całej familii. Problem pojawia się w momencie, gdy autorzy proponują, by wciągnąć do zabawy nie tylko najbliższą rodzinę, ale też i te dalszą. A jeżeli kuzyn taty jest lepideptorologiem i ugania się za motylami w Afryce? No cóż...trzeba będzie stronę zostawić pustą...

Zaczyna się od prostego uzupełnienia zdania: rodzina jest ważna, bo..., a później jest coraz ciekawiej. A to trzeba wyciągnąć od najbliższych menu, w którym jest ich ulubiona zupa, danie główne i deser, następnie autorzy proponują, by spisać jakąś ciekawą historię rodzinną, ale, by nie było za nudno należy z niej stworzyć artykuł prasowy. To jeszcze nic takiego, problemy zaczynają się, gdy trzeba zbierać kwiaty, zioła, rysować podobizny i pamiątki rodzinne, prowadzić przez cztery tygodnie (sic!) rejestr kontaktów z członkami rodziny (i na to przeznaczono tylko 2 strony! Na szczęście na końcu książki jest miejsce na notatki). 

Uzbroić się trzeba nie tylko w cierpliwość, ale też i upierdliwość (ta jest niezbędna do gnębienia bliskich o pomoc w realizacji kolejnych zadań), a poza tym należy uzupełnić lub też nabyć potrzebne do pracy akcesoria: klej, farby, kredki, długopisy, ołówki, kolorowy papier, gazety, nożyczki, klejącą taśmę, wstążeczki, mogą być też cekiny, spinacze i wszystko, co jest potrzebne do artystycznej pracy twórczej.

Mnóstwo w książce miejsca na bazgroły, są ramki do wklejania zdjęć (książka została wydana na kredowym, grubym papierze, więc nie musimy się obawiać, że strony pofalują się od kleju albo długopis będzie przebijał na drugiej stronie), a propozycje podane przez autorów do zapisywania wspomnień są oryginalne i zmuszają wyobraźnię do zbudzenia się z zimowego letargu. I tak na przykład, by opisać zwierzęta, które pojawiały się w rodzinie mamy stworzyć ich nekrologi, a do opisania najbardziej zagorzałego sporu należy wystawić świadectwo pojednania wydane przez Urząd Rozsądzania Sporów.

Myślałam, że sama podołam zadaniu, ale nie taki jest zamysł tej oryginalnej publikacji. To świetna książka nie tylko dla tych, którzy lubią słuchać opowieści rodzinnych, ale również dla osób, które potrafią wykazać się kreatywnością. Nie trzeba mieć zdolności plastycznych, bo przecież nie o estetykę chodzi, tylko o to, by się zintegrować, poznać lepiej, bo jak to na spotkaniu autorskim podkreślała Małgorzata Gutowska-Adamczyk, najważniejsza w życiu jest rodzina i czas poświęcany bliskim. Teraz zaś jest czas szczególny, bo zbliżają się święta i warto podjąć się „misji rodzinka", mając przy sobie rodzinę zgromadzoną przy wigilijnym stole. 
KLIKNIJ W ZDJĘCIE

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.