Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

sobota, 22 maja 2021

Walter Tevis, Gambit królowej, Czarne, Wołowiec 2019.

Jestem mile zaskoczona, że książka, której dość obszernych fragmentów nie jestem w stanie sobie wyobrazić, tak mnie wciągnęła. Nigdy nie grałam w szachy, choć były osoby, które podjęły się nauczenia mnie zasad gry, ale jedyne co mi z tych nauk pozostało, to wiedza o nazwach figur.  

„Gambit królowej” opowiada historię Beth Harmon - „cudownego dziecka”, które w wieku ośmiu lat potrafiła pokonać arcymistrzów szachownicy. Główna bohaterka wychowuje się w sierocińcu, jej jedyną przyjaciółką jest czarnoskóra JoleneBeth od dziecka wykazywała się inteligencją i nie miała problemów w szkole. Wszystko stanęło na głowie, gdy podejrzała woźnego grającego w piwnicy w dziwną grę. Tak się uparła, że w końcu mężczyzna nie miał wyboru i nauczył ją grać w szachy. 


Obserwowałam jak Beth rozwija swoją pasję, jak zaczyna żyć tylko i wyłącznie grą, jak jeździ na turnieje i pokonuje najwybitniejszych graczy. Cóż to była za fascynująca lektura!  Walter Tevis ukazał ścieżkę rozwoju samoistnego talentu oraz ogromnej pasji ze wszystkimi jej blaskami, a zwłaszcza z cieniami. Bohaterka podporządkowała całe swoje życie szachom, nie miała przyjaciół, bo nikt jej nie rozumiał, do tego dochodziły zarwane noce poświęcone na analizowanie partii wielkich mistrzów. I przyznam się, że choć nic kompletnie nie rozumiałam z opisywanych przez bohaterkę rozgrywek, to z wypiekami na twarzy śledziłam jej kolejne ruchy. 


„Gambit królowej” to książka niewątpliwie dobra. Tevis opisuje życiorys szachowej gwiazdy, ale oprócz chwil tryumfu jest przede wszystkim ogromna samotność, która prowadzi Beth do coraz częstszego sięgania po alkohol i środki uspokajające. Beth nie ma nikogo, z kim może podzielić się radością z sukcesów, matka adopcyjna zmarła, a jej mąż nie przyznawał się do adoptowanej córki. Dziewczyna ma więc zaburzony obraz relacji damsko-męskich, a do tego ogromna potrzeba bycia kochaną pcha ją w ramiona kolejnych mężczyzn. 


Bohaterka nie ma od kogo czerpać zdrowych wzorców, swoją kobiecą tożsamość buduje na podstawie wiedzy wulgarnej Jolene oraz własnych wyobrażeń. Nie ma szacunku do siebie i swojego ciała, choć gdzieś tam w środku buntuje się na patriarchalną rzeczywistość, którą widzi w turniejowym świecie. I ta jej chęć walki oraz dzika chęć wygrywania łączy się nie tylko z adredaliną, której potrzebuje, ale również z niezgodą na to, że tylko faceci nadają się do intelektualnych i wyższych rzeczy. 


Nie, po tej książce nie miałam ochoty nauczyć się grać w szachy, ale przyznać muszę, że nie pamiętam, kiedy czytałam coś tak wciągającego dotyczącego pasji, która jednocześnie spala i motywuje do działania.  

 

2 komentarze:

  1. Oglądałam serial. Bardzo mi się podobał, ale zastanawiam się, czy jeśli już zna się fabułę to warto przeczytać książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno warto! Żadna ekranizacja nie jest w stanie oddać magii dobrej książki, tak myślę. Ja, choć znam zakończenie, to na pewno obejrzę serial. Gwarantuję, że książka będzie się bardzo podobać.

      Usuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.