Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Anthony de Mello na świąteczne popołudnie.

Za oknem deszczowo,jak na Wielkanocny Poniedziałek przystało. Śmigus-dyngus z nieba się polał. A w domku cieplutko, kawa, ciasto, na neta się wchodzić nie chce, tylko nosa w książkę się wciska. A ponieważ człowiek rozleniwiony i jakiś taki mistycznie natchniony, to ciągnie go do krótkich przypowieści, by sobie obmyślił to i owo, zadumał się nad tym i tamtym. A najlepszy na taki czas zawieszenia jest Anthony de Mello, więc już Was zostawiam z Mistrzem i życzę miłego popołudnia.

KAMIEŃ FILOZOFICZNY
  Mówią, że kiedy spalono wielką Bibliotekę Aleksandryjską, ocalała tylko jedna książka. Była to bardzo zwyczajna książka, nudna i nieciekawa, więc sprzedano ją za parę groszy biedakowi, który ledwie umiał czytać. 
  Jednakże książka ta, jakkolwiek na nudną i nieciekawą wyglądała, była prawdopodobnie najcenniejszą książką na świecie, gdyż na wewnętrznej stronie tylnej okładki nagryzmolono dużymi, okrągłymi literami parę zdań, które zawierały tajemnicę Kamienia Filozoficznego - małego kamyczka, który mógł wszystko czego dotknął, zamienić w czyste złoto.
  Napis oznajmiał, że ten cenny kamyk leży, gdzieś na brzegu Morza Czarnego wśród tysiąca innych kamieni, które są identyczne jak ten, tyle tylko, że podczas gdy pozostałe kamienie są zimne w dotyku, ten jeden jest ciepły, jak gdyby był żywy. Mężczyzna uradował się swoim szczęściem. Sprzedał wszystko, co miał, pożyczył dużą sumę pieniędzy, która wystarczyłaby mu na rok i wyruszył nad Morze Czarne, gdzie rozbiłnamiot i rozpoczął mozolne poszukiwania Kamienia Filozoficznego.
  Zabrał się do tego w następujący sposób: podnosi kamyk; jeżeli był zimny w dotyku, nie rzucał go z powrotem na brzeg, ponieważ, gdyby tak zrobił, mógły podnosić i dotykać ten sam kamień wiele razy; nie, wrzucał je do morza. Tak każdego dnia, godzinami cierpliwie nie ustawał w swym wysiłku: podnosił kamień, jeśli był zimny , wrzucał go do morza, podnosił inny... i tak dalej, bez końca.
  Spędził na tym zadaniu tydzień, miesiąc, dziesięć miesięcy, cały rok. Potem pożyczył jeszcze trochę pieniędzy i dalej usilnie szukał przez nastęne dwa lata. Ciągle to samo: podnosił kamień, dotykałgo...był zimny, wrzucał go do morza. Godzina po godzinie, dzień po dniu, tydzień po tygodniu ... nadal bez skutku.
  Pewnego wieczoru podniósł kamyk i był on ciepły w dotyku- i siłą zwykłego przyzwyczajenia, wrzucił go do Morza Czarnego.



  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.