Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą muzyczne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą muzyczne. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 25 stycznia 2015

środa, 7 stycznia 2015

Jestem pastylka na uspokojenie

Macie tak czasami, że jak się coś do Was przyczepi, to dopóki tego z głowy nie wyrzucicie, to Wam nie da spokoju? 
No to ja tak mam z tym tekstem. Łazi za mną chyba od trzech dni i nie mogę się od niego uwolnić, więc postanowiłam, że Was uraczę swoimi rzepkami.


czwartek, 1 stycznia 2015

Piosenka przewodnia i wyzwanie na 2015 rok

Mam swoją piosenkę przewodnią, która napędza dobre myśli i motywuje do działania, słucham jej od kilkunastu lat, zaczęłam chyba w liceum. Na dobry początek roku:
Na fb w grupie Anonimowych Książkoholików znalazłam ciekawe wyzwanie na 2015 rok i sobie powiedziałam: czemu nie?
Jeden punkt tylko muszę zmienić- książka przeczytana w języku angielskim. Niestety mój antyjęzykowy talent, nie pomaga mi w nauce jakiegokolwiek języka, więc zamiast książki w języku angielskim w wyzwanie wstawiam sobie tomik poezji. A Wy macie jakieś wyzwania czytelnicze na 2015 rok?

Zerknijcie jeszcze na zakładki po prawej stronie. Pojawiło się tam nowe zdjęcie - 
Poczta książkowa. Wystarczy kliknąć w obrazek i już jesteśmy na stronie bardzo ciekawej inicjatywy. Otóż, jeżeli nie wiecie, co komuś podarować na prezent albo po prostu nie macie odwagi powiedzieć czegoś wprost, wchodzicie na stronę Poczty książkowej, wybieracie książkę, a dobre duszki pracujące w tej internetowej księgarence pięknie pakują wybraną przez Was pozycję i wysyłają pod wskazany adres.

środa, 10 września 2014

sobota, 6 września 2014

niedziela, 1 czerwca 2014

Gospelowo

Niech się święci:
Uwielbiam ich, dają mi niesamowitego powera, gdy słucham płyt, a co dopiero, gdy mam okazję zobaczyć ich na żywo. Każda z osób wierzących ma jakieś swoje metody rozmów z Siłą Wyższą. Jedni potrafią klęczeć godzinami i odmawiać wszystkie możliwe koronki, różańce, litanie i daje im to duchowe wypełnienie. Ale podobno ten kto śpiewa dwa razy się modli, co mi bardzo odpowiada, bo sama lubię śpiewać, stąd moje zachwyty nad TGD.

Wczoraj miałam okazję uczestniczyć w koncercie TGD w Trzebnicy. To było niesamowite uczucie nie tylko duchowe, ale też muzyczne. Są świetnie zgrani, pełni energii, jakby byli na chrześcijańskim haju. Do tego poruszyło mnie świadectwo jednej z wokalistek, które uświadomiło mi coś, o czym nie miałam pojęcia. 

I wiecie co Wam powiem? Jeżeli się czegoś bardzo pragnie, ale tak z całego serca, to tajemnicze siły zawsze pomogą, by pragnienie się spełniło. 
Bardzo mi zależało na tym koncercie, niestety, nie mam samochodu i jestem skazana na pociągi, busy tudzież inne środki komunikacji. Do Trzebnicy miałam dobry dojazd, ale już powrotu nie było, bo koncert zaczynał się o 21. i musiałabym czekać na pierwszy pociąg do 6., więc rzuciłam hasło na fb, czy może ktoś byłby chętny na spędzenie wieczoru w gospelowym towarzystwie. Nie znalazła się nikt. Ale... Znajoma, która mieszka w Monachium napisała do mnie, ze z kolei jej znajoma się wybiera na ten koncert i ma wolne miejsce w samochodzie.
Pomyślałam - a co mi szkodzi, napiszę. Napisałam i w ten oto sposób zupełnie obca osoba przygarnęła mnie do siebie. No i niech mi ktoś nie mówi, że muzyka nie łączy.
Nie dość, że mogłam naładować się duchowo, to jeszcze poznałam dwie świetne dziewczyny, bliźniaczki- Martę i Asię, którym jeszcze raz z całego serca dziękuję.

A Was zostawiam z TGD. Miłej niedzieli.

wtorek, 25 lutego 2014

Róbmy dym!

Wiedziałam, że muszę iść na ten koncert. Czasami czuję taką wewnętrzną potrzebę i jakiś głos mi szepcze: idź, to będzie katharsis. I było. 

Byłam już na koncertach promujących ostatnią płytę Marysi Peszek, ale były to plenery, a ja chciałam zobaczyć, jak artystka sprawdzi się w małym klubie. Sprawdziła się.

Nie potrafię pisać o czymś co mi emocjonalnie siada na duszy, bo wychodzi z tego egzaltowany bełkot. Dlatego, by Wam tego oszczędzić zostawiam Was sam na sam z Marysią. 








sobota, 22 lutego 2014

Ach, co za wieczór!


To jest niesamowite uczucie, gdy po kilku latach (prawie już dziesięciu) chodzenia na koncerty Strachów na Lachy nadal dostaję energetycznego kopa. Myślałam, że chłopaki mnie niczym nie zaskoczą, że już tyle słyszałam, nastawiłam się na standardową setlistę, a tu proszę - same niespodziewajki.

Przede wszystkim ucieszył mnie przekrój songowy.  Na początek „Łazienka" z płyty „Zakazane piosenki", a potem już poooolecieli z kopyta: „Bankrut" , „Gorsi", „I can't get no gratisfaction", „Bloody Poland" to z nowej płyty. Nie mogło zabraknąć też „Raissy" , „Piły tango" i „Czarnego chleba i czarnej kawy". Przy „Dygotach" prawie z butów wyskoczyłam a na „Żyję w kraju" moje struny głosowe zostały mocno nadszarpnięte.  

Co mnie zaskoczyło, Grabaż zaśpiewał ze Strachami stary utwór Pidżamy Porno - „Ach co za dzień" (rzec by się chciało: Ach co za wieczór!).

Prezentem dla publiczności był „Autoportret Witkacego". Ten utwór wykonywany przez Jacka Kaczmarskiego miał się znaleźć na płycie „Autor", ale Gintrowski się na to nie zgodził, na koncertach jednak w wyjątkowych sytuacjach zespół dopieszcza nim publiczność.

Dwa bisy i na koniec „Na pogrzeb króla". I tak jak Grabaż zrobił prezent publiczności, tak publika odwdzięczyła się sittingiem. Tłum się uspokoił, usiadł i w skupieniu słuchaliśmy historii o zbrodni, karze i grzechu.

Odprężyłam się, wyskakałam, pokrzyczałam i prawie cały stres ostatnich tygodni ze mnie zszedł. Chłopaki wprawdzie nie szaleli za bardzo, podobno jakieś problemy z dźwiękiem były, ale ja tam ze swoim nadepniętym przez słonia uchem nic nie zauważyłam. A na koniec mały fragmencik ze wczorajszego wieczorku.

STRACHY NA LACHY - Nieuchwytni buziakowcy - Alibi WROCŁAW (zimowo wiosen...

niedziela, 2 lutego 2014

To co czujesz, to co wiesz

Nie słucham Adele, po tym jak wszedł na ekrany kin James Bond z promującą film piosenką "Skyfall", która była WSZĘDZIE, skutecznie się zniechęciłam do tej wokalistki. Ale tym utworem się zasłuchuję, tekst oddaje wszystko to, co u mnie w sercu się dzieje. Mam ostatnio trochę mniej czasu na czytanie, pisanie, blogowanie, pewnie to zauważyliście. Niech ten dzisiejszy post będzie częściowym wytłumaczeniem. 


JEDNA JEDYNA

Byłeś w moich myślach
Wchodziłam w to głębiej, każdego dnia
Zagubiłam się w czasie
Po prostu myśląc o Twojej twarzy
Bóg jeden wie, ile zajęło mi rozwianie moich wątpliwości
Jesteś jedynym, którego pragnę.

Nie wiem czemu jestem przerażona
Przecież byłam tutaj wcześniej
Każde uczucie, każde słowo
Wyobrażałam sobie to wszystko
Nigdy nie będziesz wiedział, jeśli nigdy nie spróbujesz
Zapomnieć o przeszłości i po prostu być moim.

Ośmielam pozwolić sobie być twoją, twoją jedną i jedyną
Obiecuję, że jestem tego warta
Abyś trzymał mnie w swoich ramionach
Więc chodź, daj mi szansę
Aby udowodnić, że jestem jedyną, która może przejść tę milę
Zanim zacznie się koniec

Byłam w twoich myślach
Trzymałeś się każdego słowa, które wypowiedziałam
Gubiłeś się w czasie
Przy wspominaniu mojego imienia
Czy kiedykolwiek będę wiedziała, jak to jest mieć cię blisko?
I czy powiesz mi, że nieważne jaką drogę wybiorę, pójdziesz ze mną?

Nie wiem czemu jestem przerażona
Przecież byłam tutaj wcześniej
Każde uczucie, każde słowo
Wyobrażałam sobie nie raz
Nigdy nie będziesz wiedział, jeśli nie spróbujesz
Zapomnij o przeszłości i po prostu bądź mój.

Ośmielam pozwolić sobie być twoją, twoją jedną i jedyną
Obiecuję, że jestem tego warta
Abyś trzymał mnie w swoich ramionach
Więc chodź, daj mi szansę
Aby udowodnić, że jestem jedyną, która może przejść tę milę
Zanim zacznie się koniec

Wiem, że nie łatwo tak oddać swoje serce
Wiem, że nie łatwo tak oddać swoje serce
Nikt nie jest idealny
(Wiem, że nie łatwo tak oddać swoje serce)
Zaufaj mi, nauczyłam się tego
Nikt nie jest idealny
(Wiem, że nie łatwo tak oddać swoje serce)
Zaufaj mi, nauczyłam się tego
Nikt nie jest idealny
(Wiem, że nie łatwo tak oddać swoje serce)
Zaufaj mi, nauczyłam się tego
Nikt nie jest idealny
(Wiem, że nie łatwo tak oddać swoje serce)
Zaufaj mi, nauczyłam się tego

Ośmielam pozwolić sobie być twoją, twoją jedną i jedyną
Obiecuję, że jestem tego warta
Abyś trzymał mnie w swoich ramionach
Więc chodź, daj mi szansę
Aby udowodnić, że jestem jedyną, która może przejść tę milę
Zanim zacznie się koniec

Chodź, daj mi szansę
Aby udowodnić, że jestem jedyną, która może przejść tą milę
Zanim zacznie się koniec

piątek, 24 stycznia 2014

Koncertowa inauguracja roku 2014



Pierwsze tegoroczne koncertowe podskoki już zaliczone i to w iście psychodelicznym klimacie.

Ania Rusowicz zachwyciła mnie swoją big beatową płytką, ale na koncercie promowała swój najnowszy krążek „Genesis", który klimatem przypomina stare dobre hipisowskie brzmienia. Nie mam takiej ogłady muzycznej, by Wam napisać, w jakich mistrzów z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych Ania jest wpatrzona, ale jedno mogę stwierdzić ze stuprocentową pewnością- jest wśród nich The Doors.

Już nawet nie pamiętam tytułu utworu, który wykonała, ale jak klawiszowiec zaczął swoje popisy w stylu Raya Manzarka, totalnie odpłynęłam.

Ania jest typowym zwierzęciem scenicznym. Ma świetny kontakt z publicznością, ale czasami daje się ponieść dźwiękom i nastrojom i zupełnie zatraca się w muzyce. Jest drobną kobitką, ale głos ma mocny, że aż ciary przechodzą człowieka na wskroś.  



Sami zresztą posłuchajcie:

sobota, 4 stycznia 2014

Łyżwy z Hurtami

Piękna ta dzisiejsza sobota, szkoda czasu na siedzenie w domu, poza tym człowiek ostatnio za dużo sobie pozwolił i popodjadał troszku (a to czekoladkowy misio, a to serniczek, a to ciasteczka babcine). Trzeba to gdzieś teraz spalić. A najlepsze na spalanie jest na łyżwach jeżdżenie. Wyciągnęłam więc moje figuróweczki i w tramwaja się zapakowawszy, wyruszyłam na lodowisko. 

Wprawdzie trochę się pochmurno zrobiło, ale temperatura przyjemna, jadę sobie i jadę i jadę i tak jechałam z pół godziny. Już mnie to zirytowało, ale nic to, myślę sobie, zaraz będę szlusować i się odprężę.

Wysiadłam ze środka miejskiej komunikacji i .... hmmm, w którą stronę mam iść? Stadion jest, ale gdzie to lodowisko?

No to idę. I idę. I idę. Zaraz się wścieknę! Zadyszki dostaję, bo wejście na lodowisko jest o pełnych godzinach, a tu już 13:50, celu mej wycieczki jednak nie widać. No to idę coraz szybciej. 

Jest! Ale gdzie wejście? Ech... No to idę. I idę. I idę. No żesz kurka blaszka, kto wybudował taki wielki ten stadion?!

Dotarłam. 

14:08. 

Owszem, mogę wejść, ale to na swoje życzenie będę krócej jeździć.
Wlazłam, bo jakbym nie wlazła, to bym czekała nie godzinę, a dwie, bo o 15:00 jest czyszczenie tafli. 

No to szybciutko wzułam łyżwy, słuchawki w uszy i jeeeeedziemy. Jedziemy, jedziemy, z Hurtami na uszach. 

Dygresja: Hurt to najlepszy na świecie zespół do spacerowania, jeżdżenia na łyżwach, na rowerze. Są cudnie rytmiczni, że aż nóżki same prowadzą i gębusia się do świata cieszy. O, na przykład przy tym mi się najlepiej maszeruje:
I jeszcze przy tym:
Tylko czasami tak się zapominam, że idę, podrygując, jak na piosence przewodniej z Ally Mc Beal :)

Na czym to ja...

Acha. No i jedziemy, jedziemy, słuchamy, jedziemy i tak przez 40 min.
I już się cieszę, że jak na pierwszy raz to fajowo, bo się nie wywaliłam, a tu nagle, jak mi się łyżwa nie przekrzywi! No i masz babo placek! Piękne wykopyrtnięcie, na to kolano co zwykle. 5 min przed zejściem z tafli. 

W sumie tak mocno nie pierdyknęłam, ale jak podniosłam nogawkę spodni, to zobaczyłam pięknie wypączkowane drugie kolanko. I teraz na jednej nodze mam dwa kolanka: jedno zwykłe, a drugie koloru śliwkowego.
Nie martwcie się jednak, chodzić mogę, a nawet zrobiłam dzisiaj w mieszkanku rewolucję sprzątaniową, więc nie jest źle.
A teraz pora poczytać. :)

piątek, 3 stycznia 2014

Myślę sobie

Rok 2013 nie był w sferze prywatnej rokiem udanym, dobrze, że już minął i myślę sobie, że 2014 zazieleni się i będzie bardziej wiosennie, czego Wam i sobie życzę.

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Muzyczne wzloty w 2013 roku



Muzycznie ten rok nie obfitował w zbyt wiele odkryć, ale za to koncertowo był niesamowity, spełniły się bowiem moje dwa muzyczne marzenia.

Koncert Florence & the Machine. Do tej pory mam dreszcze i jestem pod wielkim wrażeniem głosu i osobowości Florence. Magia, jaką udało się jej wytworzyć, wzruszenie, którego nie ukrywała. Pod sceną fani w wiankach na głowach. Wszyscy świetnie się bawili mimo ogromnego ścisku. Niesamowite uczucie.
Koncert Jaromira Nohavicy. Gdy pod koniec roku 2012 usłyszałam Minulost, wiedziałam, że wpadnę po uszy. Tak go poznałam i od tej pory niemalże codziennie słucham jego płyt. Jakże wielka była moja radość, gdy się dowiedziałam, że będzie w Opolu. Jeszcze bardziej się ucieszyłam na myśl, że na koncert pojadę z Papryczką i jej Małżonem. Co tu dużo pisać, poryczałam się ze szczęścia. Było cudnie. skromny, ale zarazem dowcipny.  Piękny to był wieczór.
 [wizja słaba, ale dźwięk dobry. Duet z Arturem Andrusem na bis]

Te dwa koncerty zapisuję na liście spełnionych marzeń. W przyszłym roku chciałabym jeszcze załapać się na zupełnie inne koncertowe klimaty, które również należą do moich pobożnych życzeń. Czekam zatem z niecierpliwością na Limp Bizkit oraz na AC/DC.

Ważnym dla mnie był koncert Marysi Peszek w Jarocinie. Tyle emocji na scenie, taki power. Potrzebowałam tego bardzo, bo akurat przeżywałam ciężkie chwile w życiu, a tu taki kopniak! 
A teraz czas na Domowe Melodie. Koncert koncertowy. Krótki, ale bardzo zagęszczony. Było wesoło, smutnawo, lirycznie i kameralnie. Uwielbiam taki domowy klimacik. A Domowe Melodie to moje tegoroczne zakochanie. 
Po drodze jest jeszcze coś ekstra - Banana Boat. Zespół szantowy, który doprowadził mnie do bólu brzucha i wycisnął łzy śmiechowe na festiwalu szantowym. Chłopaki są niesamowici, świetnie się ze sobą bawią i potrafią do zabawy wciągnąć publiczność. 
A na zakończenie roku przekonałam się do polskiego big beatu i wpadłam w muzyczne szpony strunowe Ani Rusowicz. I po raz kolejny zadaję sobie pytanie: jak ja mogłam wcześniej jej nie lubić?



A u Was jak tam z muzycznymi fascynacjami? Jakieś nowości?